Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joanna Helander. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joanna Helander. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 4 lipca 2023

Grajki

Tak właśnie było zatytułowane zdjęcie Joanny Helander, zamieszczone w piśmie NaGłos (nr 15/16 z 1994 roku), które przedstawiało fontannę przed zabytkowym budynkiem kopalni Wawel. W 1994 nie znałem, ani albumu Kobieta, ani książki Gerard K. Breven frȧn Polen, tylko fotografie z NaGłosu, które uważnie studiowałem i odwiedzałem potem miejsca sfotografowane przez Joannę. 

[Ruda Śląska - KWK „Wawel‟ - 1998]

poniedziałek, 19 grudnia 2022

Zabłyśnij z poly color Brillance


Ale gdzie to było dokładnie? Wygląda na to, że tutaj, a zakład fryzjerski nadal istnieje pod tym adresem (tzn. fukcjonował w 2012, kiedy ulicą Janasa przejechało auto Googla). Szwendałem się wtedy po Rudzie śladami zdjęć Joanny Helander. W sumie powinienem był zarejestrować taki motyw w kolorze. Co zresztą zacząłem robić rok później latem, ale do uroczej witryny fryzjera w Rudzie niestety nie wróciłem.

poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Tak sobie siedzimy z Joanną w Kungsviken


...na skrzyni, w której przywiozła swoje rzeczy z Polski w latach siedemdziesiątych, gdy zdecydowała się na emigrację. A właściwie to siedzieliśmy przed jej domem trzy lata temu w lipcu 2019 roku, kiedy świat zdecydowanie inaczej wyglądał i pozwalał snuć plany na przyszłość. Fotografował Bo Persson. 

niedziela, 24 lipca 2022

Medytacje z Kungsviken (Minimalizm s. 39)

Było i było. Trzy lata temu pojechaliśmy w lipcu na wakacje do Szwecji. Zaprosiła nas Joanna Helander do swojego letniego domu w Kungsviken. Świetnie czułem się w tym miejscu. Nie tylko w samym Kungsviken, ale w ogóle na wybrzeżu w regione Västra Götaland. Chiałbym wrócić kiedyś w te tejony, ale nie widamo, czy w ogóle to nastąpi...

poniedziałek, 10 stycznia 2022

KBR 2565

[Ruda Śląska - KWK „Wawel‟ -20.2.2000]

Pierwszy raz dotarłem tutaj w 1998 roku i fotografowałem fontannę z grajkami, którą można znaleźć na zdjęciach Joanny Helander. To właśnie pod wpływem jej zdjęć z Rudy, trafiłem w różne miejsca, które można zobaczyć w świetnej książce Joanny Gerard K – Breven från Polen.

piątek, 30 października 2020

Okładka na dziś!


Świetna książka! Wydana w Szwecji w 1978 roku. Album fotograficzny, lecz o zacięciu socjologicznym, z gatunku foto-tekstów bardzo popularnych w Skandynawii. Niestety nie doszło do polskiej edycji tej publikacji i wielka szkoda. Nie wiem jak widziałaby to autorka, ale dla mnie mógłby to być reprint z polskimi tekstami, bez żadnych zmian w układzie i layoucie. Dziwne, że jeszcze do tego nie doszło, choć z drugiej strony wcale nie dziwne, bo np. TVP (oczywiście w czasie sprzed prezesury Jacka Kurskiego, bo teraz jest to ordynarna kurwizja) nie wpadła na pomysł pokazania świetnego filmu Powroty (1992), zrealizowanego przez Joannę Helander razem z Bo Perssonem.

sobota, 2 maja 2020

Jesienny Walenty

[Ruda Śląska, Koksownia „Walenty‟, 25.11.2001]

Dwadzieścia lat temu jesienią padał jeszcze śnieg... Żeby zrobić to zdjęcie, wdrapałem się na ostatnią kondygnację największego betonowego silosu w kompleksie dawnej koksowni. Co nie było chyba zbyt roztropne, bowiem strome schody nie posiadały poręczy (rozebranej przez złomiarzy) i przykrywała je gruba warstwa śniegu, pod którą czaił się lód. Łatwiej się tam wchodziło, niż schodziło, tachając torbę ze sprzętem i statyw, a w wszystko to w podmuchach mroźnego wiatru. No ale, nie byłoby tego kadru oraz paru innych. Kilka lat wcześniej i letnią porą, Joanna Helander posadziła na tych samych schodach Ewę Wójciak z Teatru Ósmego Dnia, a zarejestrowane wówczas zdjęcie można było niedawno oglądać na wystawie Nieznany dworzec, którą zaprezentowano na dworcu kolejowym w Chebziu, w zlokalizowanych tam pomieszczeniach Miejskiej Biblioteki Publicznej (obok Joanny Helander swoje śląskie fotografie prezentował wtedy też Arkadiusz Gola).

sobota, 25 stycznia 2020

„Medytacje z Kungsviken" w najnowszej edycji Magazynu Wizje, zapowiadające jednocześnie moją nową książkę „Minimalizm‟

Która ukaże się niebawem w wydawnictwie Convivo. Medytacje powstały w zeszłym roku podczas lipcowego pobytu w Szwecji w gościnie u Joanny Helander i Bo Perssona, którym ten cykl jest dedykowany (jeżeli chcielibyście Państwo zapytać, jak widoczna poniżej grafika ma się do tekstów, to... lepiej nie zadawajcie tego pytania).


To teraz może medytacja druga:

Druga

obserwując rano z tarasu
pasące się sarny na polu sąsiada
(pod wzgórzem gdzie na szczycie
odkryto grobowce z megalitów)
wyświetlił mi się w głowie tytuł
socrealistycznego obrazu:

marszałek Kliment Woroszyłow
i minister Wiaczesław Mołotow
patrzą na krążownik Woroszyłow
z pokładu krążownika Mołotow

nawet w tych szczególnych
chwilach zachwycenia
umysł pracuje nieprzerwanie
umysł się aktualizuje
i drukuje rozwiązania:

minister Wiaczesław Mołotow
i marszałek Kliment Woroszyłow
patrzą na krążownik Mołotow
z pokładu krążownika Woroszyłow

Na okładce Minimalizmu oraz wewnątrz składu znajdzie się zdjęcie Andrzeja Tobisa z jego cyklu AZ zatytułowane das schutznetz | siatka ochronna.


A okładka będzie wyglądać tak:



sobota, 8 czerwca 2019

Warto było ponownie odwiedzić wystawę Joanny Helander „Baby patrzą‟

w Muzeum Etnograficznym w Krakowie, a tam zreflektować się, że na recepcji można nabyć książkę Gerard K. breven frản Polen, na którą od dawna polowałem (dlaczego nie zauważyłem wcześniej, że wystawiono ją do sprzedaży?).

[Tytułowy Gerard K. na okładce Gerard K. breven frản Polen, zdjęcie z czwartej strony wykonane zostało przez Joannę Helander]

Rzeczone Listy z Polski Gerarda K. to mocno autobiograficzna proza w formie epistolarnej (Gerard K. jest ojcem narratorki i autorki), gdzie jednak pojawiają się też elementy fikcyjne. Oczywiście nie poczytam sobie zawartości tego tomu, ponieważ tekst jest w języku szwedzkim (znam jedynie tłumaczenie fragmentów, które opublikowano w 1994 roku w piśmie NaGłos), jednak obok słów znajdują się tam też zdjęcia, bardzo dużo zdjęć, głównie z Rudy Śląskiej. Chyba już kiedyś tutaj wspominałem, ale mogę to powtórzyć jeszcze raz (i nie raz), że główną inspiracją podczas pracy nad moim Czarno-Białym Śląskiem były śląskie fotografie Joanny Helander, zobaczone po raz pierwszy właśnie we wspomnianym numerze Nagłosu (a obok niej także dwóch fotografów z kręgu FSA - Johna Vachona i Todda Webba). Kiedy w lutym 2000 roku postanowiłem systematycznie fotografować Górny Śląsk, pierwsze miasto, do którego dotarłem to była Ruda Śląska, gdzie niemal automatycznie trafiłem w podwórko z zakładem fotograficznym „Foto-Maria‟... 

[Skan z książki: Joanna Helander, Gerard K. breven frản Polen, Nordstedts, Södertälje 1986, s.66-67.]

Widoczny na rozkładówce poniżej obiekt na lewej stronie, to budynek administracyjny KWK „Walenty-Wawel‟. W latach 1992-1996 fotografowałem rozbieraną wówczas Koksownię „Walenty‟ (primo voto „Wolfgang‟ - w Czarnych Diamentach Maxa Steckela jest też zdjęcie tego obiektu), a fotografie z tej serii znalazły się na wystawie Pejzaż symboliczny, prezentowanej w krakowskie galerii ZPAF w 1997 roku. Nic nie jest przypadkowe... 

[Skan z książki: Joanna Helander, Gerard K. breven frản Polen, Nordstedts, Södertälje 1986, s.84-85.]

sobota, 25 maja 2019

Joanna Helander „Baby patrzą. Fotografie 1976-2012‟

Od dzisiaj w Muzeum Etnograficznym w Krakowie mini-retrospektywa Joanny Helander. Najważniejsza wystawa tegorocznego Miesiąca Fotografii! Specjalnie na tę ekspozycję wydano też album, gdzie zdjęć jest znacznie więcej. Artystka przekopała się przez swoje archiwum, dzięki czemu możemy oglądać fotografie wcześniej nie eksponowane, czy też nie pokazywane w Polsce. O ile prezentacja w Domu Esterki pokazuje zdjęcia wybrane przez kuratorki Fundacji Kultura Obrazu w osobach Barbary Kubskiej, Eweliny Lasoty i Anny Sielskiej, to selekcja prac w albumie jest dziełem Joanny Helander. Warto mieć tę książkę!


Dla zachęty kilka rozkładówek (skanów z albumu):


[Joanna Helander, Bliźniaczki z Krakowa, Pędzichów, Kraków 1984]
 [Joanna Helander, Urodziny Kulkowej, Ruda Śląska, 1976]
[Joanna Helander, Sassari, Sardynia, 1987]

piątek, 25 stycznia 2019

nieznany dworzec / an unknown station

Wernisaż wystawy pod tym tytułem oraz premiera książki Joanny Helander i Arkadiusza Goli już za niespełna dwie godziny w bibliotece na dworcu kolejowym Ruda Śląska - Chebzie, a ja od wczoraj jestem szczęśliwym posiadaczem tego albumu. Ponieważ miałem przyjemność oprowadzać Joannę oraz Bo Persona po naszej wystawie (Widok zza bliska) w Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Dzięki za wizytę!


Album z miłą dedykacją od Joanny, jakkolwiek w kwestii inspiracji, to przebiegały one zdecydowanie silniej w drugą stronę. Bez jej zdjęć Rudy Śląskiej, które po raz pierwszy zobaczyłem w numerze pisma NaGłos w latach dziewięćdziesiątych, nie byłoby Czarno-Białego Śląska... To było wtedy dla mnie najważniejsze odniesienie.


Więc kiedy zacząłem pracę nad tym cyklem, niejako automatycznie udałem się do Rudy Ślaskiej i fotografowałem miejsca, które znałem ze świetnych zdjęć Joanny. Także te, widoczne na rozkładówce poniżej (oba obiekty od już od dawna nie istnieją). Tyle wspomnień i wzruszeń...

sobota, 28 października 2017

Z niczym porównać ani pomylić

Jerzy Kronhold

Płacz

Czy słyszeliście jak płaczą lisy
stłoczone w klatkach
zwłaszcza w nocy w lecie
po upalnym dniu w piątek gdy niesie się
głos i słychać akordeon na wiejskim
weselu śmiechy przy grillu
i odległe o wiele kilometrów buczenie
elektrowozu ciągnącego wagony
z Koszyc do Bogumina
lisy płaczą i nie można tego 
z niczym porównać ani
pomylić



[Wiersz z tomu widocznego powyżej, wydanego w 2014 roku i kupionego wczoraj w Taniej Książce na ulicy Grodzkiej (w drodze na obrony dyplomów w Akademii Fotografii) za 14 zł... Okładkowe zdjęcie autora pochodzi z archiwum Joanny Helander. Czytam od wczoraj tę książkę z dużą przyjemnością, znajdując raz po raz kapitalne teksty (wiersze Jerzego Kronholda słabo znałem do tej pory), utwierdzając się przy okazji po raz kolejny, że nowa fala jest dla mnie istotnym punktem czy też płaszczyzną odniesienia. Że pojawiający się w wierszach poetów tego nurtu (no tak, sami faceci...) wnikliwy ogląd realnego jest czymś unikalnym w rodzimej działalności artystycznej, co widać szczególnie, gdy robię sobie prasówkę, czytając artykuły zamieszczone w Szumie lub Dwutygodniku.]

poniedziałek, 16 października 2017

Wernisaż wystawy „Joanna Helander. Archiwum otwarte” w galerii Fundacji Kultura Obrazu w Katowicach

Co miało miejsce w zeszły piątek 13 maja o godz. 18:00. Fundacja Kultura Obrazu zajmuje się opracowaniem archiwum fotografki, co ma skutkować w niedalekiej przyszłości m.in. dużą ekspozycją oraz albumem fotograficznym. Z czego już się cieszę, ponieważ bardzo cenię zdjęcia Joanny. Prawdę mówiąc, nie byłoby Czarno-Białego Śląska bez jej fotografii z Rudy Śląskiej, jakie znalazły się w wydanym w Szwecji (w 1978 roku) albumie Kobieta, a które najpierw zobaczyłem w 1994 roku w 15/16 numerze nieistniejącego już pisma Na Głos.

 
 
 

 
 
 
 

 
 

wtorek, 6 września 2011

Skawina, koniec lat 70.

  
Joanna Helander, Skawina (ze strony http://www.karta.org/)

Joanna Helander, Skawina (ze strony http://www.karta.org/)

W zestawie zdjęć Życie na Śląsku Joanny Helander, które można oglądać na stronie Karty, znajduje się kilka kadrów z… podkrakowskiej Skawiny. Pod koniec lat 70. Miała tam miejsce prawdziwa klęska ekologiczna, związana z produkcją aluminium w zlokalizowanej na obrzeżach miasta hucie. Podczas procesu uzyskiwania tego metalu z boksytów, dochodziło do nadmiernej emisji fluorowodoru (wanny elektrolityczne zbudowano w radzieckiej technologii), co skutkowało skażeniem otaczających terenów. Sprawa była wtedy dość głośna, praktycznie rzecz biorąc wszyscy mieszkańcy Skawiny i Krakowa wiedzieli o sytuacji, natomiast ówczesna prasa zakneblowana cenzuralnym zapisem, milczała na ten temat (pamiętam krążące wówczas pogłoski o osteoporozie nękające ludzi oraz zwierzęta hodowane w sąsiadujących z hutą wsiach, o noworodkach z niezrastającymi się szwami na czaszkach, o wiejskich drogach zbudowanych z pohutniczych odpadów, co spowodowało skażenie wód gruntowych…). Sytuacja zmieniła się dopiero jesienią 1980, po powstaniu Solidarności, kiedy cenzura zelżała i Gazeta Krakowska, prowadzona wówczas przez śp. Macieja Szumowskiego, zaczęła zamieszczać obszerne artykuły na ten temat. W 1981 wydział elektrolizy zamknięto, natomiast huta zaczęła się zajmować wyłącznie przerobem złomu aluminiowego. Wracając do zdjęć Joanny, to jedyny znany mi zapis z tego miejsca w tamtym czasie (zapewne są też inne prasowe materiały?), jak zawsze w jej przypadku idealnie trafiony (ciekawe, czy autorka ma więcej materiału ze Skawiny w swoim archiwum?).

Joanna Helander, Dzieci w Skawinie (ze strony http://www.karta.org/)

Joanna Helander, Mieszkaniec Skawiny (ze strony http://www.karta.org/)

piątek, 19 sierpnia 2011

MILIONY BEZROBOTNYCH, MILITARYZM, ANTYKOMUNIZM, W KAPITALIŹMIE, RASIZM I NIETOLERANCJA, NIEPEWNOŚĆ JUTRA


Joanna Helander, Śląsk w okresie PRL-u (ze strony http://www.karta.org/)

Hm… brzmi to nad wyraz aktualnie.

Joanna Helander, Śląsk w okresie PRL-u (ze strony http://www.karta.org/)

Takie propagandowe durnostojki były w czasach PRL-u zjawiskiem powszechnym w miejskim krajobrazie, szczególnie na terenach przemysłowych. Co pamiętam dość dobrze, tak zresztą jak przemówienia tow. Władysława Gomułki, które lubiłem oglądać z wyłączona fonią i podobno zarykiwałem się wtedy ze śmiechu (tego szczegółu akurat nie pamiętam). W przypadku wizualnej propagandy peerelowskiej, obecnej w postaci plakatów, banerów, murali, ciekawe jest dla mnie to, w jaki sposób pojawia się ona na wykonywanych wówczas zdjęciach. I jeżeli przegląda się archiwa fotografów działających w tamtych czasach, okazuje się, że bardzo niewielu z nich traktowało te elementy miejskiego krajobrazu, jako osobny temat. W zdjęciach robionych przez Joannę Helander na Górnym Śląsku w późnych latach 70., wizualna propaganda peerelowska pojawia się dość często (powiedziałbym „tautologicznie”, że tak często, jak można się na nią natknąć w ówczesnej Rudzie, Bytomiu, Chorzowie czy Katowicach), ale bez tego nachalnego mrugania okiem do widza, jak ma to zwykle miejsce u fotografów zaliczanych do nurtu tzw. „czarnego reportażu” lub „fotoreportażu narzekającego” (a może w ogóle jest to cecha rodzimej fotografii prasowej?).

Jerzy Lewczyński, Archeologia Fotografii (ze strony http://www.artbazaar.blogspot.com/)

Na kolorowe zdjęcia Jerze Lewczyńskiego, na których można zobaczyć interesujące nas tutaj obiekty, po raz pierwszy natknąłem się chyba w jakimś numerze pisma Format (?). I kiedy miałem okazję spotkać autora osobiście (było to akurat przy okazji wernisażu wystawy Jana Bułhaka pt. Ziemia Śląska” w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu w 2007), spytałem go jak wiele takich fotografii zrobił, a on odpowiedział, że „dużo”. I tyle, minęły cztery lata i na stronie Artbazaar trafiłem na informację o publikacji Jerzy Lewczyński „Archeologia fotografii”, gdzie wspomniane zdjęcia są reprodukowane. Nie wiem ile i jakie, ponieważ rzeczonego wydawnictwa jeszcze nie miałem okazji zobaczyć, niemniej jednak sprawa zapowiada się interesująco. Tak sobie myślę, że w przypadku tamtych peerelowskich obiektów propagandowych, najlepiej byłoby mieć chyba stosunek taki, jaki twórcy popartowi przejawiali do ówczesnej komercyjnej reklamy (i jak ją w swoich pracach wykorzystywali). Przychodzi mi w tym momencie też do głowy Ed Ruscha i jego 26 stacji benzynowych. Czytając krótki wywiad z autorem zamieszczony na blogu Artbazaaru, mam jednak pewne wątpliwości, czy Pan Jerzy miał takie właśnie podejście.

Jerzy Lewczyński, Archeologia Fotografii (ze strony http://www.artbazaar.blogspot.com/)