Wstałem wtedy wcześnie rano (chyba dobrze przed czwartą) i z San Pietro di Castello, gdzie mieszkaliśmy, udałem się do Cannaregio. W międzyczasie wzeszło słońce, a chmury (na które liczyłem) zdecydowanie odpłynęły. Wracając do domu przez Fondamenta Santa Caterina zobaczyłem początek kanału Rio Ca' Dolce i... mimo, że solennie sobie obiecywałem niefotografowanie tego typu motywów, rozłożyłem statyw, etc.
Czego nie żałuję.
[Zgodnie z tytułem niniejszego posta nostalgicznie usposobiony wrzucam ten kadr, także dlatego, iż ilość gówna jaka się ostatnio wylewa z mediów informacyjnych zdecydowanie przewyższa to, co - biorąc pod uwagę, że nie wszystkie dzielnice Wenecji mają zamknięte instalacje sanitarne - pływa w tamtejszych kanałach]