niedziela, 20 września 2015

FALA

Grzegorz Wróblewski

FALA

„Czuję jak nadchodzi” mówię mu.
„Nie mógłbyś się czymś zająć? Przez chwilę 

zapomnieć? Stałeś się przecież ponownie 
wegetarianinem, to już coś znaczy,
to powrót do pozytywnego myślenia” jest dla mnie 

wyjątkowo grzeczny. Tymczasem czuję, że jest to 
kwestia godzin, nawet nie dni. „Nie mogę znaleźć 
żadnego punktu zaczepienia.” „Pustkę można 
przerobić na wartościową sprawę.” „Wiem, znam
ten sposób argumentowania…” Zastanawiam się, 

czy należałoby skorzystać z medycyny, czy zrobić to 
bardziej mechanicznie.
„Bądź dzielny, życzę przyjemnej nocy” 
zostawia mnie na Elbie.
Dzwonię jeszcze do znajomego malarza. 

Opowiada mi o kolejnej wystawie, sprzedał kilka 
obrazów i jest z tego powodu szczęśliwy. „Nie ma
lepszej metody na życie” stwierdza na pożegnanie. 

W sieci wypowiedź biskupa. „Oddaliliśmy się od źródeł, 
od Boga.” Jestem klientem robaka. Nie wierzę już w starca.
Czuję znów silne uderzenie. „Nikt mnie tutaj nie znajdzie” 

mówię sam do siebie. Jens zjawi się dopiero po paru dniach. 
Nikogo też nie zdziwi brak telefonów czy maili. 
Doprowadziłem do idealnej izolacji. Hak od lampy. 
Jaka może być ostatnia myśl? Wspomnienie Ciebie,
czy dawno nieżywego ojca? I jakie to ma teraz znaczenie…
Decyzja. Sznurek nie wytrzymuje. Spadam na podłogę. 

Nie udało się. Biorę gorący prysznic. Fala zanika… 
Lustro. Więc tak wygląda moja twarz. Powoli oddycham. 
Tak się dziwnie złożyło, że jestem znów
na planecie.

[tekst z tomu: Grzegorz Wróblewski Namiestnik, Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2015, str. 25]