poniedziałek, 26 września 2011

PO BIENNALE FOTOGRAFII W POZNANIU (WOLNOŚĆ SŁOWA W POLSCE)


Przyjechałem do Poznania po szesnastej i od razu wpadłem w wir wernisażowy. Ponieważ niektóre przerwy między otwarciami poszczególnych ekspozycji miały zaledwie 15 minut, więc kilku wystaw z bardzo napiętego programu festiwalu (dyplomów na UA oraz ekspozycji w dawnej gazowni) nie udało mi się zobaczyć. A wrażenia? Generalnie pozytywne, ale może wymienię po kolei to, co mnie zaskoczyło.

Zaskoczenie nr 1. Na wystawie „Marginalia”, kuratorowanej przez Martę Raczek (w jej ramach pokazano też 14 zdjęć z „Życia po życiu”) spodobały mi się prace Anny Sielskiej. Nie znałem wcześniej jej cyklu pt. „Druga strona”, na który składają się kwadratowe fotografie (prawdę mówiąc, nie są to idealne kwadraty), zarejestrowane na brzegu Morza Bałtyckiego. Bardzo spójna wypowiedź i atrakcyjne wizualnie kadry (może tylko, nie zawsze głębia ostrości w przypadku dalszych planów jest wystarczająca, ale to niuans).

Anna Sielska, z cyklu Druga strona [resztki morskiej fortyfikacji na Łotwie...]

Anna Sielska, z cyklu Druga strona [Mierzeja Kurońska po wielkim pożarze]


Anna Sielska, z cyklu Druga strona [w Estonii kamienie wychodza z lasu]

Zaskoczenie nr 2. Obszerna ekspozycja przygotowana przez Macieja Szymanowicza pt. „Cień socrealizmu”, gdzie oglądać można fotografie wykonywane przez poznańskich członków ZPAF w latach 50. Pod względem fotograficznego myślenia, zdjęcia te tkwią głęboko w poetyce piktoralnej oraz „ojczystej” (choć oczywiście podejmowana też była tematyka socjalistyczna w treści). I pomyśleć, że w środku lat pięćdziesiątych właśnie, Robert Frank realizował „The Americans”. Przepaść!

Zaskoczenie nr 3. Laureatem konkursu „Photo Diploma Award Poznań 2011” został Jakub Karwowski ze swoim mdłym cyklem pt. „Sentimental Fiction”, Szanowne Jury pominęło natomiast zestaw świetnych zdjęć Michała Łuczaka pt. „Biały dom”. Trochę dziwne.

Zaskoczenie nr 4. Domyślałem się, że cykl Konrada Pustoły pt. „Kiedy zbudowano Tesco w Świebodzinie” został zrobiony komórką, ale nie wiedziałem, że prezentowane na wystawie zdjęcia (wcześnie można je było zobaczyć w papierowej edycji Krytyki Politycznej), to zrzuty ekranowe z nakręconego iPhonem filmu…


Zaskoczenie nr 5. I chyba nie jest to do końca zaskoczenie, bo sprawa ta dotyczy większości festiwali fotograficznych. Niemal całkowite desinteressment dla tematyki społecznej, politycznej, historycznej, kwestii socjalnych, etc. Raczej „sztuka”, przede wszystkim „sztuka” i jeszcze raz „sztuka”.

*

Wracając pociągiem Interegio (do Krakowa, bagatela 8 godzin jazdy…) zrobiłem komórką zdjęcie z okna wagonu. Jaka to stacja? Wydaje mi się, że okolice Leszna? Całkiem niedaleko, bo w Pile i zaledwie kilka dni temu, kibice Lecha Poznań na spotkaniu z Tuskiem śpiewali: …wolności słowa, żądamy wolności słowa…

 (Nokia 2700)