Ferida Duraković
Pisarka patrzy na ojczyznę
podczas gdy uczony postmodernista
przyjeżdża do jej miasta
Brutalnie i wiecznie powtarza się to wszystko
i wszystko się zdarza po raz pierwszy:
twarz młodzieńca, z którego życie całą noc
uchodziło przez twoje ręce, przez dziurę
w jego plecach.
Twarz żołnierza
obok przystanku autobusowego, z otwartymi oczami,
gdzie się zatrzymała pytamy niebo majowe - Zmyślasz,
mówię - to nie jest spokojna i odległa twarz Historii.
I jeziorko krwi: w środku jeziorka chleb
nasycony krwią jak w porannym mleku łaciatym -
Zmyślasz, powtarzam, znów po raz pierwszy:
ołowianą sarajewską glinę która spada na wielkie
stopy chłopca w adidasach
w przykrótkiej trumnie z drzwi szafy... Nie, tobie
nie można wierzyć, ty przychodzisz z serca
ciemności która wybuchła i rozlała się w dzień.
Niewiarygodny z ciebie świadek, a przy tym stronniczy. Dlatego
przyjechał Profesor, na wskroś paryski:
Mes enfants,
zaczął, a jego palce wciąż powtarzały:
Mes enfants, mes enfants, mes enfants, a w całej
Akademii Nauk siwe głowy myślały
wyłącznie o jego nowej koszuli nieskazitelnie białej...
Mes enfants, tu umiera Europa. Potem wszystko
poukładał w filmie, na zdjęciach, wielkimi słowami, jak
historie, Europe, responsabilité i, oczywiście,
Les Bosniacs. Tak oto patrzy się w twarz Historii,
a nie jak ty: na brutalne niestosowne urywki,
na snajperską kulę, która wbija się w czaszkę,
na groby, które już porosła niestrudzona trawa
na swoje dłonie położone na
Edwardzie Munchu, który już sam, niegdyś,
wymyślił wszystko, nadaremnie.
Dla B.H. Levy'ego, z garścią soli, 1993
[Wiersz w przekładzie Magdaleny Koch z książki: Ferida Duraković, Srce tame/Serce ciemności, Wydawnictwo Pogranicze, Sejny 2019, s. 67-69. A ja miałem okazje posłuchać dzisiaj, jak ten i inne teksty poetka czyta na spotkaniu autorskim podczas tegorocznej edycji Festiwalu Miłosza. No dzięki tej imprezie ukazała się też książka z przekładami wierszy Feridy Duraković.]