Ten późny i bardzo trafiony wiersz Ginsberga pasuje mi do serii ostatnich wpisów. Przy
okazji publikacji tomiku, w którym się znalazł, doszło do skandalu, ponieważ poniewczasie
ludzie z Wydawnictwa M (założonego przez uczestników Ruchu Odnowy w Duchu Świętym),
zorientowali się, że firmują książkę z utworami homoseksualisty… A więc wstrzymano
rozpowszechnianie części nakładu, doszło do schizmy z pismem NaGłos, także wydawanym przez „Odnowicieli”, co zapewniło temu periodykowi niezłą wtedy
reklamę, a wszystko to działo się 19 lat temu. Czyli dość wyraźne symptomy
tego, z czym obecnie mamy do czynienia - a mam tu na myśli dominacją katolickiej
religijności w kołtuńskim wydaniu (współcześnie doszedł do tego jeszcze ryt „niepodległościowy” czy nazywając rzecz po imieniu - nacjonalistyczny),
były wówczas widoczne, ale mało kto traktował je wtedy poważnie. Niestety.
Allen
Ginsberg
Napisane w moim śnie
Przez W. C. Williamsa
„Póki
Co
głosisz
pewną
ogólną
Prawdę
Znaną
powszechnie
jako
pożądanie
Nie
ma potrzeby
stroić
jej
w szatki
piękna
Nie
ma potrzeby
przekłamywać
tego
co standardem
nie
jest
aby
się stało
zrozumiałe.
Weźże
na warsztat
własny
nos
oczy
uszy
język
seks
i
mózg
i
pokaż je
publicznie
Idź
na ryzyko
niedokładności
Słuchaj
sam
siebie
mów
sam
do
siebie
a
inni
też
będą
zrzucając
z
ulgą
swoje
brzemię –
własną
myśl
i
zgryzotę.
Co
się zaczyna
pożądaniem
koniec
ma
mądrzejszy”.
Boading, 23 listopada 1984
[przełożył
Piotr Sommer, w: Allen Ginsberg Znajomi z
tego świata, wiersze z lat 1947-1985, Biblioteka NaGłosu, Wydawnictwo M,
Kraków 1993]