Miejscami wygląda to jakby film nakręciła ekipa Monty Phytona, np. scena z hrabią Ugolino i synami... Kiedy indziej przypominają mi się filmy Georgesa Mélièsa. No ale, czy jest to aż tak wielka porażka, jak próba przekładu La Divina Commedia wolnym wierszem, której dokonał niedawno Jarosław Mikołajewski (ilustrujące go/ towarzyszące mu zdjęcia Jacka Poremby litościwie pominę)? Reżyserzy Francesco Bertolini i Adolfo Padovan nie mieli łatwego zadania w czasach kina niemego... Może za dużo też tych wizualnych wpływów Gustava Doré? Piekielne lata 1914-1918 mogły by być dla nich dobrą inspiracją.