poniedziałek, 20 marca 2017

Wycieczka do Muzeum Śląskiego


W celu zobaczenia wystawy zdjęć Piotra Szymona, z którym kumplowałem się od 1996 roku. Poznaliśmy się w Jabłecznej, gdzie pojechałem fotografować prawosławnych pielgrzymów modlących się nad Bugiem. Były jakieś problemy z uzyskaniem zgody na robienie zdjęć, w czym Piotr mi pomógł (niestety te wczesnoporanne modlitwy przespałem w samochodzie...), a później podwiozłem go do Warszawy, jadąc dalej do Gdańska, gdzie byłem umówiony na fotografowanie zespołu Ścianka. Spotykaliśmy się potem przynajmniej dwa razy do roku w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie Piotr robił zdjęcia do swojego dyplomu w Opavie, a ja pracowałem nad materiałem, który w 2010 ukazał się w postaci albumu Kalwaria. Piotr wziął też udział w kuratorowanej przez mnie wystawie Fotorealizm w Galerii Zderzak w 2003 roku (obok Sławoja Dubiela, Andrzeja Ślusarczyka i Ireneusza Zjeżdżałki). Ostatni raz widzieliśmy się na wiosnę 2005, kiedy miał w Krakowie wernisaż swojej wystawy Pielgrzymi Kalwaryjscy w jakiejś galerii (nie pamiętam nazwy) przy uli Brackiej. Latem dotarła do mnie wiadomość o jego śmierci...


Na tę monograficzną ekspozycję w Muzeum Śląskim szykowałem się od dawna, mając nadzieję, że pokazane zostaną zdjęcia mi nieznane, że kuratorzy sięgną do archiwum autora, skrupulatnie je przeglądną i pokażą np. kadry zarejestrowane w czasie, kiedy Szymon był członkiem tyskiej grupy fotograficznej KRON (jej uczestnicy fotografowali górnośląskie krajobrazy w latach '80). Nic z tych rzeczy... Materiał pokazany w Katowicach to w prawdzie odbitki wykonane ręką autora, ale pochodzące z wcześniejszych wystaw lub prezentacji. Niestety standard tej ekspozycji przypomina żywo lata '90, zdjęcia w szarych passe-partout (ohyda!) oprawiono w metalowe, odrapane tu i ówdzie ramy... (ohyda x2!). Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zeskanowanie negatywów na jakimś dobrym urządzeniu i opracowanie plików do świecenia lambdy na barycie (ich autor w swoim czasie najwyraźniej nie dysponował urywającym tylną część ciała powiększalnikiem), tak jak to miało miejsce w przypadku przygotowywania wystawy Zapisu Zofii Rydet (i może jeszcze te wystawowe fotografie powinny być zdecydowanie mniejsze?). Niestety ekspozycji zdjęć Piotra Szymona nie towarzyszy żaden, nawet niewielki katalog... choć z drugiej strony, może to dobrze, bo jeżeli to hipotetyczne wydawnictwo miałoby mieć urok wystawy w Muzeum Śląskim, to lepiej, że się ukazało.


Po zobaczeniu wspomnianej wystawy udałem się do nowej siedziby muzeum (zupełnie niezła architektura), mieszczącej się na terenie dawnej kopalni "Katowice", jednak oglądanie przykładów współczesnej sztuki polskiej - szczególnie po ostatnich wojażach - było dla mnie raczej bolesnym doświadczeniem...