Katowice-Wełnowiec, 12.12.2004
Czyli Huta Cynku „Silesia”, nazywająca się wcześniej, jak mi się zdaje, Hohenlohe Hütte i budynek cynkowni, który sześć miesięcy później wysadzono w powietrze. Obiekt bardzo często fotografowany (polecał mi go mieszkający wówczas w Berlinie Michał Szalonek). Więc też tam pojechałem w 2003, kiedy kończyłem „Czarno-Biały Śląsk”, a potem wróciłem jeszcze w grudniu 2004, gdy zacząłem nowy projekt w kolorze (po roku zresztą zarzucony)…
Gdy patrzę na tę halę, przypomina mi się wiersz Kazimierza Ratonia, zaczynający się od zdania (cytuję z głowy): Gdy umrę z moich ust wypłynie złom… Za teksty Ratonia, alkoholika, epileptyka, lekomana, kloszarda i kompletnego świra, nazywanego „polskim poetą wyklętym” czy też „przeklętym”, nie dał bym się pokroić (chociaż napisałem o nim pracę magisterską…), ale ta fraza jest niezła i to w sumie ważne, że zapada w pamięci. Szczególnie, gdy się weźmie tych wszystkich radosnych twórców, co produkują tony nijakich tekstów.