poniedziałek, 1 lutego 2010

Przemierzając High Line



Nie wiem, jak mogłem przepuścić informację o wznowieniu albumu Joela Sternfelda „Walking the High Line”. Pierwsze wydanie tej książki rozeszło się błyskawicznie, a używane egzemplarze na internetowych aukcjach osiągały cenę kilkuset dolarów. Tymczasem za jedyne 30 baksów (+ koszty wysyłki) możemy nabyć drugą edycję. Powinienem był przewidzieć to wznowienie, bo przecież tytułowa High Line, czyli poprowadzony wiaduktami szlak kolejowy na Manhattanie, po pięciu latach prac adaptacyjnych przekształcony został w miejski park, a otwarcie pierwszej jego części nastąpiło 8 czerwca zeszłego roku.

Licząca pierwotnie około 20 kilometrów trasa, powstała w latach 1929-34, łącząc nabrzeże portowe z magazynami położonymi w centrum miasta. Cała inwestycja kosztowała 150 milionów ówczesnych dolarów (mniej więcej 2 biliony współczesnych). Pierwotnie tory położone były wprost na Dziesiątej Alei, co skutkowało sporą liczbą śmiertelnych wypadków wśród innych uczestników ruchu ulicznego, a trasa ta zyskała powszechne miano Death Avenue. Poprowadzony wiaduktami nowy miejski szlak kolejowy (i raczej nie nad samą Dziesiątą Aleją, tylko wzdłuż tej arterii) funkcjonował do 1980 roku, kiedy jak głosi oficjalna legenda, przemierzył go pociąg z transportem mrożonych indyków.

 Joel Sternfeld, Looking East on 30th Street on a Morning in May, 2000

Podaje tu historię High Line skrótowo, pisał o nim obszernie - piórem Anny Krenz - miesięcznik Architektura & Biznes w numerze z maja 2009 roku. Sporo wyczerpujących informacji znaleźć można też na stronie internetowej, poświęconej temu miejscu, założonej przez stowarzyszenie Friends of the High Line, którego działalność zablokowała rozbiórkę wiaduktów (zlokalizowanych na cennym dla developerów terenie).

Od wspomnianego transportu indyków, nieużywany szlak zarastał samosiejkami, trawą, zielskiem i zaczął przypominać niektóre polskie linie kolejowe, tyle że położony jest on w diametralnie innym, wielkomiejskim otoczeniu. Taki stan opuszczenia to idealny poligon do fotograficznych działań, więc miejsce to często fotografowano, zwłaszcza że ta ekspansja dzikiej roślinności, naocznie, a i też mocno też metaforycznie, eksponuje sztuczność pomysłu na miasto, pokazując kruchość oraz tymczasowość tej idei. Na początku obecnego stulecia Joel Sternfeld wraz ze swoją kamerą o formacie 8x10 cala, wielokrotnie przemierzył zamkniętą przestrzeń High Line, a efekty tej pracy możemy oglądać na 28 kapitalnych fotografiach, które reprodukowane są we wspomnianym na wstępie albumie.

 Joel Sternfeld, Track Crossing-Snow, January 2001

Projekt przekształcenia nieczynnej trasy kolejowej na śródmiejski park, powstał w pracowniach James Corner Field Operations i Diller Scofidio + Renfro. To interesująca i na swój sposób śmiała realizacja, o czym przekonać mogą wizualki oraz fotografie dostępne na internetowej stronie Friends of the High Line. Jednak z tymi współczesnymi zdjęciami mam pewien istotny problem… ponieważ są one znacznie mniej pociągające wizualnie, niż obrazy z czasów upadku, demolki i opuszczenia. Dlaczego tak to działa? Może ważnym sygnałem jest tutaj też fakt, wznowienia właśnie albumu Sternfelda, a nie wydanie książki ze współczesnymi fotografiami tego dawnego kolejowego szlaku i parku po adaptacji?