piątek, 23 grudnia 2011

„Żyletkowiec” z Bełchatowa


Bełchatów, ul. Czapliniecka, 21.12.2011

***

Ponieważ pora jest przedświąteczna (chociaż specjalnie nie celebruję i nie partycypuję...), przyszedł mi do głowy wiersz Krzysztofa Jaworskiego pt. „Jezus na prezydenta. Jak myślę, w jakiś sposób na czasie ;) 
Tekst pierwotnie ukazał się w zbiorze opowiadań „Batalion misiów”, do którego zrobiłem zdjęcie na okładkę, a wcześniej w piśmie Bundesstrasse 1 (nr 10, 1996/1997).


Krzysztof Jaworski

Jezus na prezydenta

Jezus kandyduje na prezydenta.
Telewizja pokazuje Jezusa, który przemawia do tłumów.
Jezus mówi coś o dwóch latarkach, z których jedna ma popsute baterie i nie świeci.
- Co to znaczy Jezu? - pyta najbliżej stojący dziennikarz, przyciskając  mikrofon do ust Jezusa.
- Kto ma uszy niechaj słucha - mówi Jezus. Odsuwa ręką mikrofon i dziennikarze nie są zadowoleni.
Jezus przemawia przez megafon.
Dziennikarze robią sondę o Jezusie, który kandyduje na prezydenta.
Rozmawiają z innymi kandydatami.
- Czy to prawda, że Jezus pomieszał wam szyki?
Jezus wśród tłumu niespokojnych dziennikarzy.
- Pójdźcie za mną - nawołuje Jezus.
Ale oni dalej ściskają mikrofony w swoich spoconych dłoniach, które wypadałoby poobcinać.
Mrugają oczami, które wypadałoby wyłupić.
Jezus kandyduje na prezydenta.
Na murach pojawiły się plakaty z jego wizerunkiem i programem wyborczym.
Nikt się jakoś nie kwapi do rozdawania ubogim.
Wreszcie pada nazwa: radykalny lewicowo.
Gdzieniegdzie szemrają o pochodzeniu kandydata.
Program telewizyjny z udziałem Jezusa.
W kuluarach dochodzi do małej przepychanki.
Dziennikarze szarpią się, kto zada pierwsze pytanie.
Twarze nabrzmiałem od wysiłku. Każdy chce być pierwszy.
Pytanie ma brzmieć:
- Kto jest sponsorem pańskiej kampanii?