Charles Reznikoff
[Miał własny dom i sklep]
Miał własny dom i sklep. Sklepem zajmowała się żona, a on w domu
studiował Torę i Talmud.
Sklep spłonął. Nie byli wtedy ubezpieczeni, wciąż jednak posiadali dom.
Wynajął go oprócz pokoju, w którym mieszkał i nadal oddawał się studiom.
Pewnego razu gdy zmawiał poranną modlitwę, przyszedł do niego
Mendel, jeden z lokatorów, i powiedział: „Mój syn, adwokat, został
aresztowany; nie podpisałby pan za niego poręczenia?‟
Nie było to poręczenie dla sądu, ale tytuł własności; i w kilka miesięcy później
Mendel zmusił go do wyprowadzenia się z domu.
Poszedł do adwokata. Adwokat powiedział mu: „Odzyskamy dom bez trudu‟.
„Co zrobią z Mendlem?‟ „Ześlą go na Syberię‟. „Czy byłoby w porządku,
gdybym oddał Żyda w ręce gojów?‟
Musiał udzielał dzieciom lekcji hebrajskiego. Jego syn został
szklarzem. Zmarł pracując w innym mieście.
Synowa zajęła się wypiekiem bajgli, a jego wnuki sprzedawały je
na ulicach.
Pewnego dnia Mendel przyszedł prosić o przebaczenie.
On też stracił majątek, a jego syn adwokat także zmarł.
Odwrócił od Mendla twarz i stali obok siebie, dwaj starzy mężczyźni.
[Wiersz w przekładzie Piotra Sommera z książki: Charles Reznikoff, Co robisz na naszej ulicy, WBPiCAK, Poznań 2018, s. 26]