Jehuda Amichaj
JOM KIPUR WIECZOREM. OJCIEC
Ojciec błogosławił mnie, a jego ręce drżały.
(Stosunek dorosłych do dzieci polega na drżeniu).
W jego oczach
odbijały się wszystkie moje przyszłe grzechy.
Bawiliśmy się w ofiarę Abrahama i Izaaka.
Jego przedwczesna śmierć to nóż
uniesiony nade mną. Unosi się zawsze.
To, co myślę do księżyca,
samolotu, albo przed ukochaną,
to nic innego jak nóż
mojej i ojca zabawy.
Nikt nie będzie wiedział,
że to zabawa.
(Nawet Bóg nie).
WIERSZ O KŁAMSTWIE W SOBOTNI WIECZÓR
W sobotni wieczór, o zmierzchu letniego dnia,
kiedy nad każdym domem unosi się zapach jedzenia i modlitwy,
a w powietrzu głos skrzydeł aniołów soboty,
zaczynałem, w dzieciństwie okłamywać ojca:
„Poszedłem do inne bożnicy‟.
Nie wiem, czy wierzył mi, czy nie,
ale smak kłamstwa z moich ust był dobry i słodki.
I we wszystkich domach nocą
wraz ze śpiewem sobotnim, wznosiły się kłamstwa
i radość i przyjemność
i we wszystkich domach nocą
ginęły jak muchy w lampie anioły soboty,
a zakochani przykładali usta do ust
i nadymali się, unosili do góry,
albo wybuchali.
Odtąd kłamstwo w moich ustach jest dobre i słodkie,
odtąd chodzę zawsze do innej bożnicy.
A ojciec odpłacił mi kłamstwem, kiedy umierał:
„Poszedłem do innego życia‟.
[Wiersze w tłumaczeniu Tomasza Korzeniowskiego pochodzą z książki: Jehuda Amichaj, Koniec sezonu pomarańczy, Świat Literacki, Izabelin 2000, s. 85, 89.]