Pan Kichot
Zawsze to mówiłem, Polacy są zręczni.
Są zbyt zręczni, zręczni w czym,
zręczni w rękach, całują ― jak wszyscy ― ustami,
zręczni też w smutku i kawalerii:
zjawił się Don Quichotte pewien arcyzręczny Polak,
stanął na wzgórzu, pod Kutnem,
za sobą miał zachód słońca,
i pochylił zręczną biało-czerwoną lancę,
i ruszył galopem naprzeciw tępym zwierzętom,
i na bezmyślne motory
wprost w szarość polnych mundurów, na skrzydło...
I spadł zręcznie z konia, i niezręcznie zaczęły go całować
― nie wiadomo już kto, owce, wiatrak czy czołg ―
całowały Panu Kichotowi ręce,
ten się zawstydził, zręcznie spłonił:
nie mam na to słów ― Polacy są zręczni.
[przekład Krzysztofa Karaska z książki: Günter Grass Wiersze wybrane. Wybrał, opracował i posłowiem opatrzył Bolesław Fac, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1986, str. 12]