środa, 29 stycznia 2014

Nieznany wiersz nowofalowy...

(Nieznany wiersz nowofalowy
kibica CWKS Legia Warszawa)

Wykonywałem gest ręki błędnie określony
jako "Heil Hitler". Interesuję się historią. "Heil..."
wykonuje się prawą ręką od lewej piersi
do wyprostowania, muszą być słowa "Heil...".
Nasz gest wskazywał na brak kibiców Widzewa.
Kolega obok mnie powiedział, że szkoda, że
nie ma kibiców gości. Wówczas ja wskazałem
sektor gości i powiedziałem, że ich nie ma. Znak
na koszulce, który miałem, to krzyż celtycki,
interesuję się ruchem patriotycznym. Chodzę
na obchody świąt narodowych. Z hasła "Hamas..."
nie rozumiem dwóch pierwszych słów. Jak
krzyczałem, domyślałem się, co znaczy "gas".
"Juden" nie było mi znane.

[http://wyborcza.pl/1,75478,15352259,_Ponioslo_mnie____Krzyczalem_z_innymi___Nie_wiedzialem.html#BoxSlotII3img#ixzz2rlrG2qbN]

wtorek, 28 stycznia 2014

Jeff Brouws do kontemplacji


Jeff Brouws, z serii After Trinity: Proximity (2009). The ABCs of WMDs [Typology of directional signs for locations of Minuteman missile silos, various locations near Minot, North Dakota].

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Alexander Gronsky do kontemplacji (Endless Night)


Alexander Gronsky, z serii Endless Night (2007-2009)


 Alexander Gronsky, z serii Endless Night (2007-2009)

 Alexander Gronsky, z serii Endless Night (2007-2009)

[W Rosji na Dalekiej Północy.
Samolot na stojaku z pierwszego zdjęcia, to myśliwiec przechwytujący Su-15.
Pocisk na wyrzutni poniżej, to rakieta ziemia-powietrze S-125 Newa.
W tle (częściowo za stojakiem) myśliwiec z II wojny światowej Jak-3 (?).]

niedziela, 26 stycznia 2014

André Köhler ODRA_ODER

O albumie André Köhlera Odra_Rhein_Oder_Ren wspominał swego czasu Mateusz Palka na swoim blogu. Zachęcony wyglądem wklejonych tam zdjęć, postanowiłem też zostać właścicielem tego wydawnictwa. Ponieważ prace Köhlera pokazywano w 2011 roku we wrocławskiej Galerii Entropia, więc najpierw uderzyłem pod ten adres, jednak mój mail z zapytaniem o możliwość kupna książki pozostał bez odpowiedzi - najwyraźniej nazwa instytucji jest nieprzypadkowa... Tak w ogóle, to wystawa w Entropii nie miała jakiejś specjalnej prasy i praktycznie rzecz biorąc przeszła bez echa. Jest to o tyle dziwne, że połowę albumu (czego się można spodziewać po tytule) zajmują zdjęcia wykonane w Polsce nad Odrą lub w jej pobliżu. A są to kapitalne fotografie! 

I to ostatnie akurat nie dziwi, bo André Köhler (rocznik 1968) skończył lipską Hochschule für Grafik und Buchkunst, a absolwenci tej uczelni zazwyczaj świetnie sobie radzą z topograficznym, werystycznym zapisem. Wędrując wzdłuż Odry niemiecki fotograf zwracał uwagę na obiekty, motywy i krajobrazy o dużym potencjale  atrakcyjności wizualnej (powstrzymam się tutaj od użycia terminu "fotogeniczności", bo w rodzimym zastosowaniu słowo to jest swoistą trampoliną do pseudomistycznych odlotów), co sprawia, że jego cykl ogląda się z dużą uwagą i przyjemnością. Wszystkie fotografie zostały wykonane wielkoformatową kamerą na czarno białych kliszach, zaś kadry są precyzyjnie, by nie powiedzieć rygorystycznie ustawione.

Widać to dobrze np. w serii nadrzecznych krajobrazów, gdzie powtórzony zostaje kompozycyjny zabieg, w którym stalowe kratownice mostów - fotograf stoi frontem do brzegu - dzielą kadr na dwie części, zaś krawędź przeprawy wyznacza oś obrazu (no, nie zawsze jest to absolutna symetria, więc nie ma tu nudy). Zachodnie obszary Polski, które po 1945 roku znalazły się w granicach państwa, nie są jakoś specjalnie fotografowane... Jeżeli już ma to miejsce i są to ciekawie oraz konsekwentnie poprowadzone rejestracje, robią to zwykle przybysze zza zachodniej granicy (tak jak kilka lat temu Thomas Voßbeck sfotografował wreszcie porządnie - w ramach przedsięwzięcia Struktura i architektura - industrialne obiekty na Górnym Śląsku).

Książkę André Köhlera (tzn. jej część poświęconą Odrze) od momentu odebrania przesyłki oglądam raz po raz, odnajdując w niej obiekty, które dobrze znam (np. ten kapitalny fragment Brzegu - dosłownie o krok od zabytkowego rynku - z młynem nad rzeką oraz mostem) i z przyjemnością patrzę, w jak trafny, atrakcyjny sposób ich wygląd został one zarejestrowany za pośrednictwem medium fotografii.

 André Köhler, 21.04.2004, Brzeg [Brieg], an der Mühle

André Köhler, 21.04.2006, Brzeg [Brieg], Oderbrücke

André Köhler, 17.04.2006, Oława [Ohlau], Oderbrücke

André Köhler, 13.04.2004, Wrocław [Breslau], Eisenbrücke über dir Alte Oder

piątek, 24 stycznia 2014

no FuTuRe

szczególnie dla new.meteo.pl ;))
Wczoraj późnym wieczorem sprawdziłem prognozę dla Łodzi (miało być pochmurnie - pułap wysoki i zimno - -10°C). Jednak dzisiaj o czwartej rano, nie zweryfikowałem przewidywań tego portalu (a zawsze tak robię) i w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego, kiedy zaczęło się robić jasno przed wschodem słońca, zobaczyłem bezchmurne niebo... Fuck! Do tego przy wjeździe do Łodzi przywitała mnie świetlna tablica podająca temperaturę... -15°C (Fuck! po raz drugi, bo przy takim zimnie nie ma sensu robienie zdjęć X-Panem, którego bateria umieszczona jest w dole korpusu).
Więc przekąsiwszy bułę zakupioną w Carfourze na Chojnach (po otwarciu drzwi nagrzanego samochodu, walnęła mnie w twarz fala mroźnego powietrza), pojechałem z powrotem do domu.

A na miejscu czekała na mnie odebrana przez żonę przesyłka!!!

Czego właśnie teraz słucham i polecam.



Przy tej okazji zadebiutował też mój Samsung Galaxy S4 Zoom w roli aparatu fotograficznego :))

czwartek, 23 stycznia 2014

Mitch Epstein "New York Arbor"


Mitch Epstein, z serii New York Arbor, Eastern Cottonwood Tree, Staten Island, 2011

Od dawna chciałem wspomnieć o tym cyklu, ale ponieważ książki nie mam (i pewnie jakiś czas to potrwa, zanim stanę się jej właścicielem), a na swojej stronie Mitch Epstein w bardzo skąpy sposób udziela zdjęć, więc szukałem jakiejś internetowej publikacji, gdzie fotografie pojawią się w przyzwoitej rozdzielczości (hm... nie szukałem chyba zbyt wtrwale, bo post na portalu www.doobybrain.com - skąd skopiowałem pliki - nosi datę... 06.05.2013). Co ciekawe, o albumie dość szybko (w... październiku) wspomniał rodzimy portal Fotopolis, zamieszczając krótką recenzję książki, no ale na tym - jak się tego należało spodziewać - polskie reakcje na projekt Epsteina się skończyły (jakieś recenzje na papierze w pismach o sztuce czy tzw. tygodnikach opini? NFW!).

Mitch Epstein, z serii New York Arbor, American Elm, Eastern Parkway, Brooklyn, 2012

Mitch Epstein, z serii New York Arbor, Weeping Willow, La Plaza Cultural Garden,New York, 2011.

Ten brak rodzimego odzewu na projekt Epsteina jednak trochę dziwi, bo rzecz jest zrobiona nie tylko w sposób konsekwentny i przemyślany, ale też zdjęcia te ewidentnie odwołują się do zapisów sprzed 100 i więcej lat (autor New York Arbor przywłuje np. Atgeta), co przy dość sporej grupie naszych konserwatywnie nastawionych fotografów, powinno zaowocować jakąś reakcją. Wspomniane odniesienie do rejestracji z początku ubiegłego stulecia, do których na pierwszym miejscu dodałbym obrazy, jakie możemy znaleźć w archiwum Detroit Publishing Company, zapewnia też spory komfort pracy i poczucie, że nie działamy w próżni. Być może - teraz przyszło mi to na myśl - rodzime désintéressement dla cyklu Epsteina bierze się stąd, że jego odwoływanie się tutaj do realizacji z przeszłości, nie nosi cech imitacyjnych, co jest np. zauważalną przypadłością założycieli i wyznawców Hirschbergschule.

Mitch Epstein, z serii New York Arbor, American Elm, Central Park, New York, 2012.

Mitch Epstein, z serii New York Arbor, Weeping Beech, Woodlawn Cemetery, Bronx, 2011.

Bo mimo, że Epstein zdecydował się przeprowadzić swój cykl w technice monochromatycznej, używając wielkoformatowej kamery na klisze w rozmiarze 8x10", to jego rejestracje w żaden sposób nie "udają" starych fotografii (jak ma to zazwyczaj miejsce w przypadku przywołanej chwilę wcześniej Szkoły Jelenigorskiej). New York Arbor to zapis transparentny, owszem o dużym potencjale estetycznym, ale to właśnie przez umiejętny i na pozór "bezosobowy" sposób prezentacji tematu, każde ze sfotografowanych drzew, może przemówić do widza swym fascynującym, szlachetnym i niezwykłym kształtem. Wizualnych zapisów poświęconych dużym miastom, ze szczególnym uwzlędnieniem Nowego Jorku powstało (i ciągle powstaje) całkiem sporo, jednakże w przeciwieństwie do tych rejestracji, Epstein dokonał istotnej tematycznej i kompozycyjnej transgresji, umieszczając na pierwszym planie obiekty, jakie zwykle tworzą na takich zdjęciach bezosobowe tło.

 Mitch Epstein, z serii New York ArborAmerican Elm, Central Park, New York, 2011

Mitch Epstein, z serii New York ArborEnglish Elm, Washington Square Park, New York, 2012.

środa, 22 stycznia 2014

Wiele osób nie wierzy w autentyczność

MLB

Wiele osób nie wierzy w autentyczność

Wiele osób nie wierzy w autentyczność zdjęć Valerii Lukyanovej.
Dziewczyna ma dziwne proporcje ciała.
A jej twarz przypomina plastikową twarz lalki Barbie.
Valeria Lukyanova stała się hitem internetu w Rosji.
Dziewczyna ma bardzo wąską talię.
Valeria Lukyanova.
Kobieta-Barbie.
Valeria pochodzi z Odessy.
Ukrainka wygląda jak lalka Barbie.
Proporcje ciała ma jak lalka Barbie.
Ma tysiące zwolenników na Facebooku.
Tego typu zdjęcia sprawiają, ze internauci wątpią w ich autentyczność.
Mimo to jej profil cieszy się niezwykłą popularnością.
W wyglądzie Valerii jest coś dziwnego.
Kobieta-Barbie.
Czy jej wygląd to dzieło photoshopa?
Sama Valeria uważa się za żywą lalkę Barbie.
Valeria.
Kobieta-Barbie.

(z podziękowaniami dla bezimiennych redaktorów strony www.fakt.pl)



Odwiedził mnie przedwczoraj Miłosz Biedrzycki ze swoją nową książką. No i podczas wczorajszej lektury tomu natrafiłem na powyższy wiersz. I chyba nie jest to żadnym zaskoczeniem, że od razu mi się spodobał.

[MLB Porumb, Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, Poznań 2013, str. 25]

wtorek, 21 stycznia 2014

Trzy elektrownie węglowe do kontemplacji

Łukasz Biederman w komentarzu do poprzedniego posta wspomniał Jeffa Richa i jego świetny projekt Watershed (od mojej ostatniej tam wizyty wyraźnie przybyło zdjęć). A ja przypomniałem sobie o jego industrialach znad Tennessee River i o tym kapitalnym zdjęciu, na którym widać pracującą pełną parą elektrownię węglową Cumberland Fossil Plant. Bo odczuwam ostatnio pewien deficyt kadrów do kontemplacji... które przedstawiają właśnie tego rodzaju obiekty. A ponieważ rodzima fotografia artystyczna elektrownie wyraźnie olewa, tak zresztą jak i inne współczesne industriale, więc mój "kontemplacyjny wybór" nie uwzględnia żadnego z tych siedemnastu  producentów energii oraz CO2, jakie stoją i dymią w Polsce (wliczając te, co mają moc powyżej 500 MW).

Jeff Rich, z serii WatershedFish Kill, Cumberland Fossil Plant, Lake Barkley, Cumberland City, 2011

Mitch Epstein, z serii American Power - Amos Coal Power Plant III, West Virginia, 2007

Daniel Shea, z serii Plume - Gavin power Plant, 2009

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Daniel Shea "River Rouge"


Daniel Shea, River Rouge

Zestaw zdjęć pod takim tytułem znajduje się na stronie Deniela Shea w zakładce commissioned. I chociaż wspomniana seria jest zleceniem zrealizowanym dla pisma (czy też może raczej - niezależnego portalu newsowego) Mother Jones, to co przeszkadzałoby autorowi umieścić to fotografie także jako selected works? Bo podobnie jak cykle Removing Mountains i Plume zebrane razem w zestaw Coal Work, zapis dokonany w sąsiedztwie River Rouge Complex w Detroit, prezentuje się nie tylko równie atrakcyjnie jak tamte zdjęcia, ale posiada także polemiczny czy też interwencyjny potencjał.

Daniel Shea, River Rouge


Daniel Shea, River Rouge


Daniel Shea, River Rouge

O należącym do koncernu Forda przemysłowym kompleksie River Rouge, wspominałem swego czasu na hiperrealizmie przy okazji wiersza Classic Scene Williama Carlosa Williamsa oraz zdjęć i obrazów Charlesa Sheelera. Sheeler odwiedził to miejsce w roku 1927 i wykonał tam serię kapitalnych fotografii industrialnych, które były powielane jako artystyczne odbitki, bądź służyły mu jako szkice do malowania obrazów i murali. Zaraz na początku funkcjonowania tego zakładu (gdzie nie tylko wytwarzano samochody, ale także surowce do ich produkcji, a więc była tam huta, koksownia i stalownie), zapraszano artystów na rodzaj rezydencji, których efektem były fotografie i obrazy o tematyce triumfalnie industrialnej, co oczywiście miało wymiar PRowy. 


Daniel Shea, River Rouge

Daniel Shea, River Rouge

Zakłady przemysłowe, które pod koniec XIX wieku i na początku następnego stulecia zlokalizowano w rejonie Wielkich Jezior (wodne szlaki umożliwiały sprawny transport surowców i wytworzonych towarów), doprowadziły te piękne tereny daleko idącej degradacji, co dobrze widać np. na zdjęciach Jeffa Brouwsa z cyklu Discarded Landscape czy w serii Detroit Andrew Moore'a. Ludzie mieszkający w sasiedztwie River Rouge Complex zapadają też na choroby typowe dla "epoki węgla i stali" (jak można wyczytać w artykule w Mother Jones: pollution is responsible for an estimated 44 deaths, 72 heart attacks, and 700 asthma attacks), trzeba jednak tu zauważyć, że w czasach triumfalnej industrializacji - nieważne czy "wolnorynkowej", czy też "centralnie sterowanej" - o sprawach takich raczej milczano.

Daniel Shea, River Rouge

niedziela, 19 stycznia 2014

999

Wyszło mi właśnie, że to 999 post na hiperrealizmie. A więc z w/w i niewątpliwej okazji, po pierwsze:

Kapitalni 999 i ich Homicide (1978), 
oczywiście bez żadnej aluzji ;)

A także po drugie, po trzecie i po czwarte (!!!):


 Punk - 1977/2007 [Full Album] CD1 (The '77 Revolution)

Punk - 1977/2007 [Full Album] CD2 (Hardcore & British Second Wave)

Punk - 1977/2007 [Full Album] CD3 (Roots & Rarities)

Zdrówko!

sobota, 18 stycznia 2014

(ŁÓDŹ PAMIĘTA)


[2014-01-18  09:54]

Odbyliśmy dzisiaj z X-Panem podróż do Łodzi (pracowitą, 5 rolek Ektara). Ale w związku z powyższym zdjęciem/miejscem/zerejestrowanym kadrem, przez nimal całą drogę powrotną zastanawiałem się, co też pod kotwicą Polski Walczącej Łódź może pamiętać? Zwłaszcza, że miasto to zostało wcielone do III Rzeszy (a jego nazwę zmieniono na Litzmannstadt)...

piątek, 17 stycznia 2014

Do I terrify?

Myślałem sobie dzisiaj rano o Sylvii Plath, trochę pod wpływem niedawnej (odświeżonej) lektury Boga Bestii A. Alvareza (ale także z powodu pełni księżyca, której nie znoszę najlepiej...). I z dużą (depresyjną) przyjemnością przeczytałem znowu wiersz Lady Lazarus, którym niniejszym pragnę się z obserwatorami hiperrealizmu podzielić.

Sylvia Plath     

Lady Lazarus

I have done it again.
One year in every ten
I manage it ―

A sort of walking miracle, my skin
Bright as a Nazi lampshade,
My right foot

A paperweight,
My face a featureless, fine
Jew linen.

Peel off the napkin
O my enemy.
Do I terrify? ―

The nose, the eye pits, the full set of teeth?
The sour breath
Will vanish in a day.

Soon, soon the flesh
The grave cave ate will be
At home on me

And I a smiling woman.
I am only thirty.
And like the cat I have nine times to die.

This is Number Three.
What a trash
To annihilate each decade.

What a million filaments.
The peanut-crunching crowd
Shoves in to see

Them unwrap me hand and foot ―
The big strip tease.
Gentlemen, ladies

These are my hands
My knees.
I may be skin and bone,

Nevertheless, I am the same, identical woman.
The first time it happened I was ten.
It was an accident.

The second time I meant
To last it out and not come back at all.
I rocked shut

As a seashell.
They had to call and call
And pick the worms off me like sticky pearls.

Dying
Is an art, like everything else.
I do it exceptionally well.

I do it so it feels like hell.
I do it so it feels real.
I guess you could say I've a call.

It's easy enough to do it in a cell.
It's easy enough to do it and stay put.
It's the theatrical

Comeback in broad day
To the same place, the same face, the same brute
Amused shout:

'A miracle!'
That knocks me out.
There is a charge

For the eyeing of my scars, there is a charge
For the hearing of my heart ―
It really goes.

And there is a charge, a very large charge
For a word or a touch
Or a bit of blood

Or a piece of my hair or my clothes.
So, so, Herr Doktor.
So, Herr Enemy.

I am your opus,
I am your valuable,
The pure gold baby

That melts to a shriek.
I turn and burn.
Do not think I underestimate your great concern.

Ash, ash ―
You poke and stir.
Flesh, bone, there is nothing there ―

A cake of soap,
A wedding ring,
A gold filling.

Herr God, Herr Lucifer
Beware
Beware.

Out of the ash
I rise with my red hair
And I eat men like air.

23-29 October 1962

czwartek, 16 stycznia 2014

"Niewinne oko nie istnieje" w KRASZEWSKI - MUSEUM w Dreźnie

Bardzo miło mi jest zaanonsować kolejny pokaz projektu Niewinne oko nie istnieje, jaki będzie miał miejsce w KRASZEWSKI - MUSEUM w Dreźnie.
Wernisaż w czwartek 20 lutego 2014 r. o godz. 19:00, na który już SERDECZNIE WSZYSTKICH ZPARASZAM!

Radymno, synagoga, 07.06.2007

Policzyłem właśnie wszystkie pokazy Niewinnego oka i wyszło mi, że ten w Domu Kraszewskiego w Dreźnie będzie (wliczając wystawy zbiorowe) już dwudziestym z kolei! Chronologicznie wyglądało to tak:
  1. 2008 - Warszawa, wystawa Efekt czerwonych oczu w CSW-Zamek  Ujazdowski (9 fotografii 50x50cm)
  2. 2008 - Berlin - pod tytułem War hier eine Synagoge? - przedpremierowa wystawa w Stiftung Neue Synagoge Berlin - Centrum Judaicum (12 fotografii 50x50cm, katalog)
  3. 2009 - Łódź, premiera projektu Niewinne oko nie istnieje oraz wydanego albumu pod tym samym tytułem - Galeria Atlas Sztuki (od tego momentu na wszystkich wystawach pokazywane są prace w rozmiarach 100x100cm).
  4. 2009 - Poznań, wystawa w Galerii PF (katalog).
  5. 2009 - Kraków, wystawa w Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli (w trakcie 19 Festiwalu Kultury Żydowskiej)
  6. 2009 - Warszawa, wystawa podczas Festiwalu „Warszawa Singera” - Projekt „Próżna”.
  7. 2010 - Chemnitz, pod tytułem War hier eine Synagoge? Synagogenbauten in Polen w Kunstsamlungen Chemnitz (katalog).
  8. 2010 - Bukareszt, pod tytułem A fost aici o sinagogă? w Muzeul Taranului Român.
  9. 2010 - Kiszyniów, pod tytułem A fost aici o sinagogă? w Centrul Expoziţional Constantin Brâncusi.
  10. 2011 - Paryż, wystawa pod tytułem  Y avait-il une synagogue ici ? (Il n’y a pas d’oei l innoc ent) w L'Espace Pierre Premier (W związku z francuską prezentacją projektu ukazała się II poprawiona edycja albumu Niewinne oko nie istnieje. Publikacja została wydana przez Atlas Sztuki wspólnie z Europejskim Stowarzyszeniem na rzecz Muzeum Historii Żydów Polskich w Paryżu).
  11. 2011- Wrocław, wystawa w Dolnośląskim Centrum Fotografii „Domek Romański” (podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej „Simcha”).
  12. 2011 - Radom, wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej.
  13. 2012 - Witebsk, wystawa pod tytułem Нявінных вачэй няма w Muzeum „Dom Chagalla” (katalog).
  14. 2012 - Mińsk, wystawa pod tytułem Нявінных вачэй няма w Muzeum Historii Mińska.
  15. 2012 - Katowice, wystawa w Galerii Pustej w Centrum Kultury im. Krystyny Bochenek.
  16. 2012 - Wrocław, wystawa Urwany film w Biurze Wystaw Artystycznych (4 fotografie przedstawiające budynki synagog przerobione na kina).
  17. 2012 - Dublin, prezentacja projektu podczas festiwalu Photoireland.
  18. 2013 - Zamość, wystawa w Galerii Fotografii Ratusz.
  19. 2013 - Warszawa, wystawa Sztuka polska wobec Holokaustu w Żydowskim Instytucie Historycznym im. Emanuela Ringelbluma (4 fotografie przedstawiające budynki synagog przerobione na kina + slideshow ze ścieżką audio Czy tutaj była synagoga?).

środa, 15 stycznia 2014

GOLDBERG

(nieznany wiersz Andrzeja Besarowskiego,
który przyznaje, że z artystycznego punktu widzenia
uważa malarstwo Chaima Goldberga za wybitne)

Kontrowersyjne są szczególnie
trzy obrazy.

Na jednym pokazany jest exodus Żydów z Kazimierza,
a w tle tańczący i cieszący się Polacy
w strojach ludowych.

Na innym obrazie jest polski ksiądz,
który razem z chłopami rabuje precjoza żydowskie
oraz polscy żołnierze w rogatywkach,
z nożami i siekierami, napadający
na ukrywających się Żydów.

Jest też scena "dentysty" - wąsatego chłopa
wyrywającego złote zęby
zamordowanemu przez Niemców Żydowi.         

[http://wpolityce.pl/wydarzenia/71528-polski-ksiadz-rabujacy-zydowskie-precjoza-prowokacja-na-wystawie-obrazow-chaima-goldberga-w-kazimierzu]

Nie wiem, co bym zrobił bez Frondy i wPolityce, które spokojnie mogłyby funkcjonować pod zbiorczym adresem np. szczujnia.pl. Ale tak się składa, że to tylko one umieściły za Kurierem Lubelskim i ze sporymi skrótami informację o wystawie obrazów Chaima Goldberga w Kazimierzu Dolnym (nota bene w tamtejszym... Muzeum Sztuki Złotniczej) i o "skandalu", jaką ta ekspozycja wywołała. A ja mogłem w tych newsach odnaleźć nieznany utwór Andrzeja Besarowskiego... Dzięki! 
Jedno z zakwestionowanych płócien Chaima Goldberga wygląda tak:

Chaim Goldberg, The Dismantling, oil on canvas, 1991

I jakoś automatycznie przyszedł mi do głowy obraz, którego nikt za skandal raczej nie uznaje, chociaż według przekazu Ewangelistów, ani Annasz, ani Kajfasz w Via Crucis jako "nadzorcy" nie uczestniczyli...

Pieter Breughel Młodszy, Procesja na Kalwarię, 1602

wtorek, 14 stycznia 2014

PRZYCHODY I ROZCHODY

Douglas Dunn

PRZYCHODY I ROZCHODY

Najgorsze plotki roznoszą śmieciarze.
Listonosze opowiadają znajomym, jak mało
Przychodzi do nas listów, same urzędowe koperty,
Blankiety do piłkarskiego totka, reklamy odżywek dla dzieci,
Sprośne pocztówki z Blackpool i Brid.

Ale śmieciarze głoszą inne historie.
Udając, że tam, gdzie mieszkają nie jest tak źle jak tu
Opowiadają żonom, że cale nasze śmiecie,
To obierki, i torebki po ziemniaczanych chrupkach,
Puszki po fasolce, butelki po tanim winie i zatłuszczone frytkami gazety.

W ciemnych zaułkach wśród pojemników na śmiecie koty toczy robactwo;
W wychodkach bez drzwi widać podcierające się staruszki;
Zapach odchodzi płatami od powietrza, jak niewidoczna sadza;
Stygną kondony, pamiątki po ognistych zimowych ruchankach;
I na kawałki rozpada się lśniące pismo z panienkami,
Przy których nocą chłopcy walą konia wśród wygłodniałych kotów.

Listonosze widzą nas od przodu, naszą biedę i rachunki,
Świadectwo, że ktoś nami zarządza.
Śmieciarze, o przekrwionych od dźwigania oczach i szarzy jak popiół,
Patrzą na nas od tyłu, od tej nie malowanej strony,
Do której nie dopuszczamy dzieci, strasząc je psami i chorobą.

W poniedziałek od rana peszy nas
Szuranie ich butów, gdy usuwają resztki pożywienia
I dobytku, czerpiąc o nas wiedzę z naszych chudych
Śmieci, i odpadków pozostawionych nocą przez ukradkowych gości,
Niesłusznie uważając, że różnimy się od nich.

[wiersz w przekładzie Piotra Sommera z tomu: Douglas Dunn Wyprowadzka z Terry Street, Fort Legnica '99, str. 22-23]

Ten piękny wiersz Douglsa Dunna skojarzył mi się ze zdjęciami Błażeja Marczaka, chociaż topograficzne realia Terry Street (to także tytuł angielskiej książki Dunna z 1969 roku) odnoszą się do miasta Hull, gdzie poeta wtedy pracował jako bibliotekarz. No i też terraced hauses w Aberdeen (ze względu na wykorzystanie granitu jako budulca, miasto to nazywane jest też Granite City albo Silver City, a także... Grey City) różnią się wyraźnie od tych klasycznych ceglanych, typowych dla Środkowej Anglii. Wspomniany tom wierszy Dunna postrzegany jest przez krytykę, jako przełomowy dla angielskiej poezji ze względu na podjętą w nim banalną tematykę "życia codziennego" (a więc, żadne tam "dążenie do ponadprzeciętnego kształtowania formy" - jak to ujmuje pewien rodzimy specjalista od malarskiej techniki "grzęznącego pędzla" - tylko real i konkret!). Wiersze z Terry Street pojawiły się najpierw (1968) w słynnym London Magzine, a rok później jako regularna książka, wydana przez oficynę Faber & Faber.



Szperając w sieci natknąłem się też edycję tego tomu ze zdjęciami... Roberta Whitakera, znanego zapewne części czytelników odwiedzających hiperrealizm z fotografii muzyków angielskiej sceny muzycznej z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Whitaker sfotografował Terry Street w roku 1968 i materiał ten towarzyszył wspomnianej publikacji w London MagazineJohn Osborne, mieszkający w Hull wykładowca amerykanistyki na tamtejszym uniwersytecie oraz wydawca artystycznego pisma te Noire (1985-1995), natknął się na początku lat dziewięćdziesiątych na numer wspomnianego magazynu i postanowił upublicznić w całości zrejestrowany wtedy materiał. W roku 1994 ukazał się specjalny numer te Noire, w którym osiemnastu wierszom Dunna towarzyszyło sześćdziesiąt zdjęć Whitakera. 



Dwa lata później ujrzała też światło dzienne osobna książka, której zdjęcia (skany?) wklejam poniżej ściągnięte za pomocą metody print screen z serwisu Flickr.