Douglas Dunn
PRZYCHODY I ROZCHODY
Najgorsze plotki roznoszą śmieciarze.
Listonosze opowiadają znajomym, jak mało
Przychodzi do nas listów, same urzędowe koperty,
Blankiety do piłkarskiego totka, reklamy odżywek dla dzieci,
Sprośne pocztówki z Blackpool i Brid.
Ale śmieciarze głoszą inne historie.
Udając, że tam, gdzie mieszkają nie jest tak źle jak tu
Opowiadają żonom, że cale nasze śmiecie,
To obierki, i torebki po ziemniaczanych chrupkach,
Puszki po fasolce, butelki po tanim winie i zatłuszczone frytkami gazety.
W ciemnych zaułkach wśród pojemników na śmiecie koty toczy robactwo;
W wychodkach bez drzwi widać podcierające się staruszki;
Zapach odchodzi płatami od powietrza, jak niewidoczna sadza;
Stygną kondony, pamiątki po ognistych zimowych ruchankach;
I na kawałki rozpada się lśniące pismo z panienkami,
Przy których nocą chłopcy walą konia wśród wygłodniałych kotów.
Listonosze widzą nas od przodu, naszą biedę i rachunki,
Świadectwo, że ktoś nami zarządza.
Śmieciarze, o przekrwionych od dźwigania oczach i szarzy jak popiół,
Patrzą na nas od tyłu, od tej nie malowanej strony,
Do której nie dopuszczamy dzieci, strasząc je psami i chorobą.
W poniedziałek od rana peszy nas
Szuranie ich butów, gdy usuwają resztki pożywienia
I dobytku, czerpiąc o nas wiedzę z naszych chudych
Śmieci, i odpadków pozostawionych nocą przez ukradkowych gości,
Niesłusznie uważając, że różnimy się od nich.
[wiersz w przekładzie Piotra Sommera z tomu: Douglas Dunn Wyprowadzka z Terry Street, Fort Legnica '99, str. 22-23]
Ten piękny wiersz Douglsa Dunna skojarzył mi się ze zdjęciami Błażeja Marczaka, chociaż topograficzne realia Terry Street (to także tytuł angielskiej książki Dunna z 1969 roku) odnoszą się do miasta Hull, gdzie poeta wtedy pracował jako bibliotekarz. No i też terraced hauses w Aberdeen (ze względu na wykorzystanie granitu jako budulca, miasto to nazywane jest też Granite City albo Silver City, a także... Grey City) różnią się wyraźnie od tych klasycznych ceglanych, typowych dla Środkowej Anglii. Wspomniany tom wierszy Dunna postrzegany jest przez krytykę, jako przełomowy dla angielskiej poezji ze względu na podjętą w nim banalną tematykę "życia codziennego" (a więc, żadne tam "dążenie do ponadprzeciętnego kształtowania formy" - jak to ujmuje pewien rodzimy specjalista od malarskiej techniki "grzęznącego pędzla" - tylko real i konkret!). Wiersze z Terry Street pojawiły się najpierw (1968) w słynnym London Magzine, a rok później jako regularna książka, wydana przez oficynę Faber & Faber.
Szperając w sieci natknąłem się też edycję tego tomu ze zdjęciami... Roberta Whitakera, znanego zapewne części czytelników odwiedzających hiperrealizm z fotografii muzyków angielskiej sceny muzycznej z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Whitaker sfotografował Terry Street w roku 1968 i materiał ten towarzyszył wspomnianej publikacji w London Magazine. John Osborne, mieszkający w Hull wykładowca amerykanistyki na tamtejszym uniwersytecie oraz wydawca artystycznego pisma Bête Noire (1985-1995), natknął się na początku lat dziewięćdziesiątych na numer wspomnianego magazynu i postanowił upublicznić w całości zrejestrowany wtedy materiał. W roku 1994 ukazał się specjalny numer Bête Noire, w którym osiemnastu wierszom Dunna towarzyszyło sześćdziesiąt zdjęć Whitakera.
Dwa lata później ujrzała też światło dzienne osobna książka, której zdjęcia (skany?) wklejam poniżej ściągnięte za pomocą metody print screen z serwisu Flickr.
Listonosze opowiadają znajomym, jak mało
Przychodzi do nas listów, same urzędowe koperty,
Blankiety do piłkarskiego totka, reklamy odżywek dla dzieci,
Sprośne pocztówki z Blackpool i Brid.
Ale śmieciarze głoszą inne historie.
Udając, że tam, gdzie mieszkają nie jest tak źle jak tu
Opowiadają żonom, że cale nasze śmiecie,
To obierki, i torebki po ziemniaczanych chrupkach,
Puszki po fasolce, butelki po tanim winie i zatłuszczone frytkami gazety.
W ciemnych zaułkach wśród pojemników na śmiecie koty toczy robactwo;
W wychodkach bez drzwi widać podcierające się staruszki;
Zapach odchodzi płatami od powietrza, jak niewidoczna sadza;
Stygną kondony, pamiątki po ognistych zimowych ruchankach;
I na kawałki rozpada się lśniące pismo z panienkami,
Przy których nocą chłopcy walą konia wśród wygłodniałych kotów.
Listonosze widzą nas od przodu, naszą biedę i rachunki,
Świadectwo, że ktoś nami zarządza.
Śmieciarze, o przekrwionych od dźwigania oczach i szarzy jak popiół,
Patrzą na nas od tyłu, od tej nie malowanej strony,
Do której nie dopuszczamy dzieci, strasząc je psami i chorobą.
W poniedziałek od rana peszy nas
Szuranie ich butów, gdy usuwają resztki pożywienia
I dobytku, czerpiąc o nas wiedzę z naszych chudych
Śmieci, i odpadków pozostawionych nocą przez ukradkowych gości,
Niesłusznie uważając, że różnimy się od nich.
[wiersz w przekładzie Piotra Sommera z tomu: Douglas Dunn Wyprowadzka z Terry Street, Fort Legnica '99, str. 22-23]
Ten piękny wiersz Douglsa Dunna skojarzył mi się ze zdjęciami Błażeja Marczaka, chociaż topograficzne realia Terry Street (to także tytuł angielskiej książki Dunna z 1969 roku) odnoszą się do miasta Hull, gdzie poeta wtedy pracował jako bibliotekarz. No i też terraced hauses w Aberdeen (ze względu na wykorzystanie granitu jako budulca, miasto to nazywane jest też Granite City albo Silver City, a także... Grey City) różnią się wyraźnie od tych klasycznych ceglanych, typowych dla Środkowej Anglii. Wspomniany tom wierszy Dunna postrzegany jest przez krytykę, jako przełomowy dla angielskiej poezji ze względu na podjętą w nim banalną tematykę "życia codziennego" (a więc, żadne tam "dążenie do ponadprzeciętnego kształtowania formy" - jak to ujmuje pewien rodzimy specjalista od malarskiej techniki "grzęznącego pędzla" - tylko real i konkret!). Wiersze z Terry Street pojawiły się najpierw (1968) w słynnym London Magzine, a rok później jako regularna książka, wydana przez oficynę Faber & Faber.
Szperając w sieci natknąłem się też edycję tego tomu ze zdjęciami... Roberta Whitakera, znanego zapewne części czytelników odwiedzających hiperrealizm z fotografii muzyków angielskiej sceny muzycznej z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Whitaker sfotografował Terry Street w roku 1968 i materiał ten towarzyszył wspomnianej publikacji w London Magazine. John Osborne, mieszkający w Hull wykładowca amerykanistyki na tamtejszym uniwersytecie oraz wydawca artystycznego pisma Bête Noire (1985-1995), natknął się na początku lat dziewięćdziesiątych na numer wspomnianego magazynu i postanowił upublicznić w całości zrejestrowany wtedy materiał. W roku 1994 ukazał się specjalny numer Bête Noire, w którym osiemnastu wierszom Dunna towarzyszyło sześćdziesiąt zdjęć Whitakera.
Dwa lata później ujrzała też światło dzienne osobna książka, której zdjęcia (skany?) wklejam poniżej ściągnięte za pomocą metody print screen z serwisu Flickr.
Mnie zawsze wzruszała "Miłość przez okno." Może to takie konwencjonalne, ale jakoś mnie dotykała ta historia.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, "Romans..."
UsuńŁażąc w Liveroolu i Birkenhead po ulicach podobnych do Terry Street, zrozumiałem do końca istotę angielskiego punk rocka... To ciągle tam jest i to widać ;)
OdpowiedzUsuńWiersz OK.
Ale popatrz jaką oni mieli intuicję w tym śp. London Magazine (Grzesiek tam też publikował), że do setu wierszy Dunna zaprosili Whitakera ze zdjęciami. I to w 1968 roku!
A jaka jest istota tego punk rocka angielskiego? Pytam się, bo się nie znam. Czy czymś się różni od polskiego?
OdpowiedzUsuńpzdr
Miałem na myśli pewną przestrzeń/topografię i (nie)mozliwość jej przekroczenia...
OdpowiedzUsuńNo i muzycznie to jest pewna - jak mi się wydaje, bo żaden ze mnie specjalista - ewolucja w muzyce pop (czy też jakiś rodzaj świadomie zaplanowanego regresu).
Tam ten rodzaj grania nie wziął się z nikąd, u nas przywędrował wraz z pierwszymi płytami Sex Pistols i The Clash ;)