Pomalowany w barwy ukraińskiej flagi cokół eks-pomnika marszałka Armii Czerwonej Iwana Stiepanowicza Koniewa w Krakowie, od razu stał się celem ataków. Najpierw ktoś malował na nim kilka razy hasło WOŁYŃ, później WOŁYŃ PAMIĘTAMY oraz POLSKI LWÓW, a ponieważ w tym przypadku pojawiła się też litera Z, używana do oznacznia rosyjskich pojazdów podczas agresji na Ukrainę (swoista „zwastyka” raszystów), wiadomo było kto jest autorem tej wrzuty. Wczoraj natomiast zauważyłem coś takiego…
Nie wiem co trzeba mieć w głowie, gdy w sytuacji zaatakowanej przez Rosję Ukrainy, kiedy na centra ukraińskich miast spadają rosyjskie rakiety manewrujące, skutkiem czego ginie ludność cywilna rozrywana przez detonacje, ktoś musi koniecznie na kolorach ukraińskiej flagi eksponować swoją „pamięć” o tragicznych wydarzeniach sprzed 79 lat w Wołyniu? Pytanie retoryczne (bo co ma w łepetynie ten ktoś, to doskonale wiadomo).