[czwartek, 17 marca 2022, 07:12:58]
Był sobie w Krakowie pomnik Marszałka Iwana Koniewa. Odsłonięto go w roku 1987, a rozebrano pięć lat później, nie postał więc zbyt długo przy ulicy Marszałka Iwana Koniewa, którą przemianowano wtedy na Armii Krajowej. Został po nim częściowo rozebrany cokół, który w zeszłą niedzielę zyskał stosowne barwy. Antoni Hajdecki, autor monumentu, nie był zbyt wybitnym rzeźbiarzem. Przy okazji pracy nad pomnikiem udzielił on wywiadu prasowego, którego treść śpiewano potem w kabarecie Piwnica pod Baranami (nie jest to jakieś arcydzieło, ale w kontekście zbrodni oddziałów Federacji Rosyjskiej podczas agresji na Ukrainę nieco inaczej się tego słucha...). Postać marszałka lewą rękę trzymała w kieszeni szynela, zaś prawą z rozcapierzonymi placami kierowała ku ziemi, tak jakby dowódca 1 Frontu Ukraińskiego niechcący wypuścił grant z dłoni. Ponieważ po wdrapaniu się na cokół dłoń znajdowała się w zasięgu rąk untruzów, „nieznani sprawcy‟ malowali mu ją notorycznie na czerwono, gdyż marszałek miał w swoim bogatym życiorysie m.in. dowodzenie siłami pacyfikującymi powstanie na Węgrzech w 1956 roku.