Ten fragment Salta Tadusza Konwickiego, w którym Wojciech Siemion recytuje fragment mocno pretensjonalnego poematu Spadanie Tadeusza Różewicza, należy do moich ulubionych (oczywiście także cały film). Ponieważ powoli dochodzę do siebie i leżąc w łóżku oglądam różne rzeczy w sieci, trafiłem przez przypadek na dokument Dorzecze Różewicza i tak mi się à rebours skojarzyło ;))
Film Jolanty Kowalskiej i Artura Burszty jest beznadziejny.
Dawno nie oglądałem tak kiczowatej oprawy plastycznej...
Dawno nie słuchałem takiego pierdololo (poziom jest tutaj tak wyrównany, że trudno by było kogoś wyróżnić) w wykonaniu polskich poetów współczesnych, krytyków i literaturoznawców...
Aha, zapomniałem o oprawie muzycznej, zespół nomen omen Pustki...