Chyba nigdy nie przepadałem za twórczością Zbigniewa Herberta... Ale ten tytuł mi spasował do postawienia pewnej tezy. Najpierw jednak kilka zdjęć, które ściągnąłem ze strony www.shorpy.com.
[Russell Lee, Hammond Ranch general store. Chicot, Arkansas. January 1939]
[Russell Lee, Gas station. Edcouch, Texas. February 1939]
Teraz dla odmiany fotografia w ramce negatywowej.
[Russell Lee, Secondhand tires for sale at a gas station in San Marcos, Texas, March 1940]
Gdy patrzy się na te fotografie z końcówki czwartej dekady XX wieku, które powstały na zamówienie federalnej agencji o nazwie FSA, nie dziwi zupełnie pojawienie się "nowej topografii" i np. zdjęć Stephena Shore'a (nota bene jedynego autora, który przedstawił prace w kolorze na tej słynnej wystawie kuratorowanej przez Williama Jenkinsa). Nie dziwią też wcześniejsze o 10 lat serie Eda Ruschy, by przywołać jego Twentysix Abandoned Gasoline Stations lub Some Los Angeles Apartments. I spróbujmy wyobrazić sobie do czego mógł się odnosić na przełomie lat 70/80 Michał Cała, kiedy realizował swój "Śląsk". Do Bułhaka? Wańskiego? Hartwiga? Mógłby się pewnie odnieść (i byłoby to bardzo pomocne) do zdjęć Maxa Steckela czy Henryka Poddębskiego, ale nie sądzę, żeby znał wtedy wymienionych autorów...
Wróćmy do Herberta, który w trzeciej części swojego wiersza pisze:
jeśli
tematem sztuki
będzie
dzbanek rozbity
mała
rozbita dusza
z
wielkim żalem nad sobą
to
co po nas zostanie
będzie
jak płacz kochanków
w
małym brudnym hotelu
kiedy
świtają tapety
I jak najbardziej chodzi właśnie o to, co zresztą w przypadku autora "Pana Cogito" było chyba solą jego egzystencji. O "dzbanek rozbity", o "małą rozbitą duszę z wielkim żalem nad sobą", o "płacz kochanków w małym brudnym hotelu kiedy świtają tapety"...
[Russell Lee, Abandoned garage on Highway No. 2. Western North Dakota, October 1937]