Czytam sobie arcyciekawą książkę Marii Janion Bohater, spisek, śmierć. Wykłady żydowskie i w Części Drugiej w rozdziale Jeden cud, traktującym o Zygmuncie Krasińskim i jego Nie-Boskiej Komedii, natrafiłem na taki oto fragment:
Marzący jest tam, gdzie go nie ma, a nie ma go tu, gdzie jest - ta zasada w szczególności sprawdza się w korespondencji Krasińskiego. Zwłaszcza jego listy do Delfiny Potockiej przepełnione są ciągle tworami natężonej wyobraźni - aby oderwać się od tego, co jest "tu i teraz", i poszybować "tam", by stworzyć nową rzeczywistość wspominania wyidealizowanej przeszłości i budowania wizji przyszłości. To jest struktura Przedświtu, to jest owo "Daj mi teraz marzyć, daj", wykpione przez Gombrowicza w Ferdydurke. Stały nawyk alienowania się od skrzeczącej teraźniejszości i przebywania w krainach marzenia, snu, snu na jawie, wizji łączył się u Krasińskiego z przypisywaniem sobie właściwości jasnowidza, umiejętności przewidywania przyszłości, a zwłaszcza katastrof. Na tym przecież zbudowana jest Nie-Boska Komedia, której nie raz przypisywano wielką siłę proroctwa, wnikania pod powierzchnię zdarzeń. Krasiński umiał naginać przyszłość za pomocą przewidywań, przybierających postać fantazmatów - literacko inscenizowanych możliwych scenariuszy wydarzeń. Sądził, że ta zdolność nigdy go nie opuści. Do Augusta Cieszkowskiego pisał w roku 1849, roku katastroficznych rojeń i przeczuć, uwiarygadniajacych, jak sądził jego Nie Boską: "Proszę Cię, często pisuj do mnie i o szczególikach różnych mów, ja mam szczególny instynkt do zbliżających się katastrof i wyrabiających się pod ziemią zdrad!
I po lekturze tego tekstu, przypomniał mi się nagle jeden z wpisów, zamieszczonych na blogu Krzysztofa Jureckiego. W poście o przydługim tytule Andrzej J. Lech. CITÁTY Z JEDNEJ REALITY / QUOTES FROM ONEREALITY. FOTOGRAFIE / Z ROKOV 1978 – 2010 (Poľský inštitút v Bratislave1.11. –30.11. 2012) możemy natrafić na następujące wywody (pisownia oryginalna):
Super huragan Sandy okazał się zbyt silny, pokonał nie tylko
linie lotnicze. Spowodował dla stosunkowo niewielkiego regionu kolo Nowego
Jorku autentyczny koniec świata - Apocalypse Now, który powtarza się co pewien
czas w dziejach ludzkości. Kiedy nastąpi ostateczny koniec? Zdaniem
postmodernistów (np. prof. Tadeusz Sławek) - nigdy, zdaniem chrześcijan w
przyszłości....
Zresztą, jak słusznie zauważył na wernisażu wystawy Amerykanin Roberto Muffoletto, Andrzej
pokazuje stan "przed" i "po" katastrofie, z czym się
zgadzam. Nawet w ten sposób czasami zestawiałem jego prace w Bratysławie,
delikatnie zakłócając chronologię zdarzeń, gdyż ta nie jest najważniejsza. Inny
amerykański krytyk Patrick Keough był pełen uznania dla nowojorskich zdjęć
Andrzeja. To cieszy, ponieważ ich opinie
są "z wewnątrz, czyli z USA"
są cenne. Poza tym, fotografia Andrzeja ma "dar", jaki miała
poezja w starożytnej Grecji czy dramaty Szekspira, może nie jasnowidzenia, ale
przewidywania zdarzeń... Wypełnia się dziwnymi pustymi amerykańskimi,
meksykańskimi czy polskimi pejzażami, niczym naczynie, przyjmujące życiodajny
napój w swym profecznym wymiarze. To "czyni" ją wyjątkową na scenie
polskiej, a w przyszłości może i europejskiej. Odróżnia ją od wielu naśladowców
i imitatorów rzeczywistości fotografujących śmieszne karoserie samochodowe czy
kolorowe witryny, sprowadzając widoczki do formy karykatury.
Ups!
Ups!
Oczywiście w swojej książce Maria Janion nie zajmuje się fotografią, aczkolwiek analizowany przez nią w przypadku autora Nie-Boskiej Komedii proceder tworzenia fantazmatów, które projektowane są na rzeczywistość, dotyczy całkiem sporej grupy artystów, przyjmujących postawę profetów lub proroków. Zjawisko to obejmuje także niektórych krytyków sztuki, a przytoczony przez mnie cytat z bloga Krzysztofa Jureckiego, to chyba wręcz podręcznikowy przykład fantazmatycznej krytyki fotografii...