Poszedłem zobaczyć wczoraj kolekcję malarstwa dawnego w Gallerie dell'Academia, a po drodze w sklepiku ze szkłem z Murano, trafiłem na kolejną scenkę rodzajową ("tradycje od 1516") z mohelem w roli głównej...
W Akademii nagromadzenie religijnego kiczu może wywołać odruchy womitalne (nie trzeba zresztą wszystkiego oglądać, wystarczy sam Tintoretto).
Przy okazji wizyty w tej szacownej instytucji przekonałem się, że Pan Jezus nie był żadnym tam Jehoszuą Ben Josefem, lecz po prostu... urodziwym Włochem o jasnej karnacji. Takoż i jego mama Miriam.