Ponieważ wysłuchałem ostatniego przemówienia Dziadygi Żoliborskiej vel Nadprezesa podczas osiemdziesiątej trzeciej smoleńskiej miesięcznicy... Zacząłem się obawiać, że retoryka tego wystąpienia to zapowiedź wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. A ponieważ Słońce Narodu następnego dnia podczas prasowej konferencji solennie zaprzeczył dążeniom do Polexitu, dodając że z panią Le Pen mają tyle wspólnego, co z panem Putinem, obawiam się tym bardziej, ponieważ żyję już trochę na tym świecie i dobrze pamiętam dementi agencji TASS zaczynające się od słów - nieprawdą jest jakoby...
[Łódź, ul. św. Franciszka z Asyżu, 11.03.2017]
Pracując nad albumem Święta Wojna, który był poświęcony graffiti malowanym przez fanów zwaśnionych klubów piłkarskich, starałem się nie używać słowa "kibol". Termin ten ma nie tylko charakter wykluczający, ale też ci, co go stosują w prosty sposób pozbywają się (tak myślą) problemu mowy nienawiści i agresji, przypisując go wąskiej grupie stadionowych fanatyków. Tymczasem o ile kibole faktycznie istnieją jako rodzaj grupy, to nie są oni oderwani od reszty populacji, zaś to co wypisują na murach jest właściwe dla kodów kultury praktykowanych przez całe społeczeństwo naszego kraju. Polityczna teologia PiS-u, która w ekstremalnej postaci ujawniła się ostatnio przy okazji reelekcji Donalda Tuska na stanowisko Przewodniczącego Rady Europy może być tu dobrym przykładem. A jeszcze lepszym to, co na temat polskiego polityka piszą prawicowe szmatławce w rodzaju Gazety Polskiej lub W Sieci (oba tytuły to klasyczne freudowskie pomyłki, tak zresztą jak i zacytowana wcześniej wypowiedź Genialnego Stratega).