niedziela, 12 lutego 2012

„Zapomniane ofiary Holokaustu”


Przypomniane w swoistym stylu w artykule Piotra Zychowicza w Rzeczpospolitej (wyd. sobota-niedziela, 4-5 lutego 2012) pod takim właśnie tytułem. Sprawa dotyczy niemieckich Żydów deportowanych z III Rzeszy do gett na terenie Lubelszczyzny. Pisze Zychowicz:
Starosta powiatu Krasnystaw oraz wójtowie z trzech tamtejszych miejscowości – Izbicy, Gorzkowa i Kraśniczyna – wysłali list do ambasadora RFN w Polsce. Powołują się w nim na umowę zawartą między Warszawą a Berlinem w 2003 roku. W jej ramach rząd niemiecki zobowiązał się do upamiętnienia i utrzymania miejsc spoczynku obywateli Niemiec zabitych na terytorium Polski podczas II wojny światowej.
W ramach układu Berlin sfinansował w Polsce 13 pięknych parków-cmentarzy wojennych, na których spoczywa 165 tys. żołnierzy Wehrmachtu. Tymczasem na żydowskich cmentarzach w Izbicy, Gorzkowie i Kraśniczynie do dziś w zbiorowych mogiłach leżą zakopani tam niemieccy Żydzi. Deportowani do tamtejszych gett z Trzeciej Rzeszy i tam zabici przez niemieckich oprawców.
„Zwracamy się do społeczeństwa i władz niemieckich z roszczeniem o przyznanie odpowiedniego budżetu w celu uporządkowania i utrzymania cmentarzy, na których oni spoczywają. Standard tych cmentarzy powinien być analogiczny do wysokiego standardu cmentarzy wojennych. Jest to obowiązek władz i społeczeństwa niemieckiego wobec swoich obywateli, niewinnie zamęczonych i pomordowanych" – napisano w liście.
No i pięknie, słusznie i naukowo. A z tonu cytowanego listu oraz artykułu Piotra Zychowicza należy się chyba domyślać, że „standard cmentarzy” na których leżą wyłącznie Żydzi-obywatele II RP „jest analogiczny do wysokiego standardu” tamtejszych cmentarzy katolickich. Jak to wygląda w realu, wie każdy kto odwiedza opuszczone kirkuty… I to nasze „upamiętnienie” dawnych żydowskich sąsiadów, którzy zginęli w czasie Holokaustu woła o pomstę do nieba. Właściwie nie powinien się dziwić tym artykułem, ponieważ czytuje teksty Zychowicza, a także organ prasowy w którym pracuje.


Moją uwagę zwróciło natomiast ilustrujące rzeczony artykuł zdjęcie. Kolorowa fotografia, zatytułowana Żydzi w Izbicy. Ocenia się, że przez tamtejsze getto przeszło kilka tysięcy niemieckich Żydów, została wykonana w 1941 roku przez Maxa Kirnbergera i można ją zobaczyć na internetowej stronie Ośrodka Brama Grodzka w Lublinie. Kirnberger, oficer oddziału łącznościowego Wermachtu, w 1940 i 1941 roku właśnie wykonał na terenie okupowanej Polski kilkaset fotografii, które przechowywane są obecnie w Deutsches Historisches Museum w Berlinie. 77 z nich pokazujących Lublin, teren późniejszego getta oraz jego mieszkańców, przekazanych zostało Bramie Grodzkiej, która w 2007 roku opublikowała je w albumie „Max Kirnberger. Fotografie getta”. Wracając do interesującego nas zdjęcia, to pozostaje ono nadal w zbiorach Deutsches Historisches Museum i można je tam znaleźć pod sygnaturą DHM_6131. Opis na stronie Bramy Grodzkiej zawiera dwie dodatkowe informacje. Po pierwsze tytuł tej fotografii ma następujące brzmienie: Członkowie Judenratu w Izbicy. Po drugie jest tam też dodatkowa notatka o treści: W tle zdjęcia widoczny budynek synagogi w Izbicy. Tymczasem w papierowym wydaniu Rzeczpospolitej oprócz cytowanego już wcześniej tytułu, pojawia się też podpis zdjęcia REPR: RAFAŁ GUZ, który w internetowej edycji dziennika ma treść… autor: Rafał Guz, źródło: Fotorzepa (sic!).

Pomińmy to redakcyjne niedbalstwo i wróćmy do samej fotografii i jej autora. Informacje na temat Maxa Kirnbergera są nad wyraz skąpe. Wiadomo, że był żołnierzem Wermachtu, fotografem amatorem, nauczycielem w ośrodkach dla niesłyszących w  Straubing, w 1942 wrócił z frontu do domu z powodów zdrowotnych (choroba wrzodowa dwunastnicy), po wojnie znowu pracował w zakładzie w Straubing, pisał artykuły z zakresu historii sztuki i fotografii, zmarł w 1983. Kolekcja slajdów Kirnbergera zgromadzona w Deutsches Historisches Museum w Berlinie (na stronie Ośrodka Brama Grodzka uparcie nazywane są one kolorowymi negatywami…) liczy 480 kadrów, naświetlonych w latach 1937-1942. No więc np. na wykonanym w 1939 roku zdjęciu widać paradę Wermachtu w Regensburgu. Na fotografii o dwa lata wcześniejszej Reichsparteitag w Norymberdze i udekorowaną flagami ze swastyką budowlę Alberta Speraa (?).

Czy więc Kirnberger był nazistą, czy należał do NSDAP? Jakimi intencjami kierował się wykonując zdjęcia polskim Żydom w 1941 roku, kiedy wraz z agresją na ZSRR 21 czerwca, oddziały Einsatzgruppen  rozpoczęły praktyczną realizację Endlosung der Juden Frage (bo przecież nie po konferencji w Wannsee w styczniu 1942). To pytanie wydaje mi się być niezwykle istotne, ponieważ nawet po oglądnięciu wszystkich zdjęć zamieszczonych w albumie, wydanym przez Ośrodek Brama Grodzka, motywacje Kirnbergera nie są do końca jasne. A to że na jego kadrach nie zobaczymy aktów przemocy, tak jak np. na wykonywanych powszechnie przez żołnierzy Wermachtu zdjęciach, przedstawiających proceder golenia bród ortodoksyjnych Żydów, nie oznacza wcale, że mamy tu do czynienia z obserwacją pełną empatii. Na fotografiach z getta w Kutnie, zarejestrowanych przez nazistowskiego korespondenta wojennego Hugo Jaegera w październiku 1939, na pierwszy rzut także oka nie widać dyskryminacji, choć oglądnięcie całości materiału z tego miejsca przekonać może, że ofiarom fotoreportera kazano uśmiechać się do obiektywu (popatrzymy na pierwsze i ostatnie zdjęcie z sekwencji dostępnej pod tym adresem).

Wykonane w 1941 roku zdjęcie autorstwa Maxa Kirnbergera, oficera oddziału łącznościowego Wermachtu, które przedstawia trzech ortodoksyjnych Żydów, członków narzuconego przez niemieckich okupantów Judenratu w Izbicy, użyte jako ilustracja tekstu do Piotra Zychowicza, gdzie eksponuje się także konflikt między osadzonymi w gettach Żydami z terenów II RP i tymi deportowanymi z III Rzeszy (autor artykułu z Rzeczypospolitej używa tu terminów: Westjuden i Ostjuden), powinno być szczegółowo opisane i podpisane. W przeciwieństwie do Claudea Lanzmanna (autora filmu „Shoah”), który kwestionował czerpanie z dokumentalnych zapisów niemieckiego autorstwa, mam przekonanie, że takie obrazy lub filmowe sekwencje mogą być wykorzystywane, ale we właściwym kontekście i zawsze z komentarzem.