O istnieniu książki Route 66 PL Łukasza Gniadka dowiedziałem się chyba podczas pierwszego lockdownu. Nawet przez chwilę
korespondowałem z autorem i doszliśmy do porozumienia, że się wymienimy
książkami (z mojej strony miało to być Niewinne oko). Ale potem był
drugi lockdown, korespondencja się urwała i sprawa przyschła. Tymczasem kilka
dni temu Tymon Markowski ogłosił na feju, że sprzedaje swoją kolekcję książek
fotograficznych na serwisie aukcyjnym OLX (nie jest to przypadkiem firma mająca
niejasne powiązania z Rosją?), więc wypatrzywszy Route 66 PL (oczywiście jest to odniesienie do „kultowej‟ niegdyś trasy 66 w USA) i album trafił wczoraj do mnie. Fajna rzecz, nieźle ułożona narracja
wizualna w konwencji „fotografii drogi‟, która dotyczy krajowej trasy nr 66, mającej długość ok. 100 kilometrów,
wiodącej przez słabo zaludnione obszary północno-wschodniej Polski (o których
nieładnie mówi się – by przytoczyć definicję Mikołaja Trzaski – że psy tam
d*pami szczekają i ch*jami wodę z kałuż piją). Książka została wydana w 2013
roku w nakładzie 95 egzemplarzy, więc niejako z definicji mogła dotrzeć do
niszowej grupy czytelników. Po tych dziesięciu latach od jej publikacji
wyraźnie zmienił się model odbioru fotografii, czego doświadczam też na własnej
skórze. Słabo wyobrażam sobie prezentacje zdjęć Łukasza Gniadka w serwisie
takim, jak Instagram, gdzie trzeba napie*dalać obrazami bez przerwy, najlepiej
wrzucając po kilka dziennie i w formie mini-serii. A co z powyższego
wynika? A na przykład sytuacja swoistego zużywania przedstawień realnego (pisała
o tym Susan Sontag w esejach O fotografii, ale chyba nie przewidziała skali jaką przybierze to
zjawisko), która odbywa się na tej platformie w tempie błyskawicznym. Czy o to
nam wszystkim chodzi/chodziło?