piątek, 12 października 2012

Kossakowski "6 mètres avant Paris"



Dzisiaj dotarł do mnie ten album (tu PODZIĘKOWANIA dla Mariki Kuźmicz z Fundacji Arton) i cały czas jestem pod jego wrażeniem.
Książka prezentuje się rewelacyjnie. 
Wyważony i oszczędny layout.
Świetne opracowanie zdjęć do druku.
Ciekawe teksty komentujące.
I wreszcie, a raczej przede wszystkim, 159 fotografii Eustachego Kossakowskiego z cyklu "6 metrów przed Paryżem". Cała seria, czyli tyle ile w 1971 roku było tablic z nazwą Paris.
Książkę można oglądać, oglądać i oglądać. I wcale się nie ma dosyć.
Pomysł na tę serię jest niezwykle prosty. 
Jak już wcześniej pisałem na tym blogu, fotograf ustawiał się pi razy oko 6 metrów przed z każdą ze 159 tablic napisem Paris i robił zdjęcie. A ponieważ granice administracyjne stolicy Francji, w sensie rozgraniczenia między miastem, a przedmieściami, są ustalone w sposób arbitralny, więc w zasadzie nie widać żadnego momentu przejścia (jakkolwiek po kilkukrotnym przeglądnięciu albumu, zacząłem rozróżniać w tle wielu zdjęć estakady lub tylko latarnie Boulevard Périphérique - czyli autostradowego ringu otaczającego centrum metropolii).
Pomysł prosty, a efekt rewelacyjny!
I trudno uwierzyć, że seria ta musiała czekać aż 41 lat na publikację książkową.
W wspomnianym powyżej poście pisałem też o widocznym wizualnym powinowactwie z późniejszą o 4 lata od serii Eustachego Kossakowskiego, wystawą New Thopographics: Photographs of a Man-Altered Landscape Williama Jenkinsa (sam fotograf swój projekt nazywał po latach... reportażem o Paryżu). Anka Ptaszkowska, autorka jednego z tekstów wstępnych do albumu i jak się należy domyślać, spiritus movens całego tego przedsięwzięcia wydawniczego, pisze o niezrealizowanym do końca, wspólnym projekcie z Edwardem Krasińskim z 1970 roku (na 20 fotografiach nalepionych na drewniane plansze, a przedstawiających w skali 1:1 sylwetkę "człowieka podobnego do wszystkich" i sportretowanego podczas okrążenia modela o 360 stopni, miała zostać  nalepiona, a także na ścianach galerii, słynna niebieska linia horyzontalna). I nagle olśniło mnie, że w tym przypadku źródła działania Kossakowskiego mają konceptualny, minimalistyczny charakter. Co, wracając znów do "nowych topografów", właściwie nie powinno dziwić, bo fotografii w "stylistycznej opcji zerowej" nie byłoby przecież bez wymienionych wcześniej dwóch kierunków oraz popartu.