Wiktor Woroszylski
18 PAŹDZIERNIKA 1982
Starszy kapral Jan Maciejewski
trzymając się ziemi rozkraczonymi nogami
po raz ostatni pełni służbę przy moim ciele
W skupieniu
przetrząsa bieliznę i listy
i obmacuje mnie szuflami rąk
jakby zgarniała niewidzialny miał mojej egzystencji
Jest w tym coś z oczyszczenia
i uświęcenia
W tak uroczystej chwili
wpatruję się w jej kapłana i myślę
cóż byłoby warte moje błąkanie się
przez tyle miesięcy w poświacie tego Elizjum
gdybym na koniec zaniedbał zatrzymać w oku
starszego kaprala Jana Maciejewskiego
jego płowy wąs i jaskółcze gniazdo nad karkiem
rumiane policzki
opięte łydki
i tłuste zwinne palce
których dotyk na zawsze
odcisnął na mnie swój znak