czwartek, 31 grudnia 2020

(Są to chwile godne uwagi)

Jarosław Markiewicz


*    *    *

Wychodzę z domu, wyprowadzam na spacer
to, o co powinienem - póki czas - dbać,
myśli które są tyle moje, co nie moje,
przynależą do rzeczy i zdarzeń,
pochodzą z sześciu światów.
Idę, a one wyprzedzają mnie
albo pozostają w tyle,
spotykają swoich znajomych, 
z szacunkiem kłaniają się swoim wrogom,
niektóre, korzystając ze sposobności
opuszczają mnie na zawsze.
Są to chwile godne uwagi.


Nauczanie przypadku

Z każdym oddechem więcej czasu,
który jest w przestrzeni.
Z każdym oddechem więcej przestrzeni,
która jest w czasie.
I jeśli się sam nie zatrzymasz,
nic cię nie może zatrzymać.
Jeśli sam się nie potkniesz,
nic cię nie popchnie.
I nie ma potrzeby,
żebyś wychodził poza ten czas,
bo tylko ten czas
oddziela cię od ścian wielkiego
i szorstkiego pudła wieczności.
I nie ma potrzeby,
żebyś wychodził poza tę przestrzeń,
bo gdybyś wyszedł poza nią,
to by znaczył, że wracasz,
a nie ma do czego powracać
w drodze bez początku i końca.

Więc teraz weź kostkę do gry
i naucz ją
szlachetnej sztuki oddychania.

[Pierwszy wiersz z książki W ciałach kobiet wschodzi słońce (1976), drugi z tomu i (1980).]

wtorek, 29 grudnia 2020

niedziela, 27 grudnia 2020

(W środku miasta szczeka pies)

Jarosław Markiewicz

*    *    *

W środku miasta szczeka pies
i nikt nie wie dlaczego
wsłuchiwałem się w szczekanie psa
od północy aż do rana
i dopiero świcie dotarło do mnie
że jest to śmiech
nie wiem czy obydwa te zdarzenia
dadzą się jakoś połączyć
ale kiedy usłyszałem śmiech
w szczekaniu psa - pies zamilkł

[Wiersz z książki A a a  ! ... wydanej w tym roku przez ConVivo i Iskry (pierwotnie w tomie W ciałach kobiet wschodzi słońce z 1976 roku).]

sobota, 26 grudnia 2020

Spawacze i złomiarze

[Wałbrzych - teren byłej Koksowni Bolesław Chrobry - 10.10.2003]

Nie wiem, czy ten drugi termin był używany w Wałbrzychu lub Nowej Rudzie? Podobnie jak słowo hałdziarz, wymawiane zwykle jako hałdziorz (a złomiarz jako złomiorz)?

czwartek, 24 grudnia 2020

Mathildensiedlung

Osiedle Matylda w dzielnicy Sobięcin w Wałbrzychu, nazwane tak od imienia drugiej żony (hrabiny Matyldy Ursuli zu Dohna-Schlobitten) Jana Henryka XI Hochberga z Książa, jednego z właścicieli tutejszych kopalń i koksowni. Ktoś tam się ku mnie skradał w chaszczach...

środa, 23 grudnia 2020

Wizualna reprezentacja entropii w kontekście lingwistycznym

 
Andrzej Tobis - z cyklu A-Z (Gabloty Edukacyjne)

Swój wpis na facebooku, gdzie zaprezentował wczoraj powyższą gablotę edukacyjną, Andrzej Tobis opatrzył autorskim komentarzem, który pozwalam sobie wkleić in extenso:

Na rynku w mieście ustawiono szopkę. Wszystkie postacie - ludzkie i zwierzęce zostały wykonane z powrozów skręconych z siana. Nie interesowały mnie wszystkie postacie. Chciałem zobaczyć jedynie małego Jezusa. Chciałem sfotografować Jezusa zrobionego z siana, leżącego na sianie. Żeby to zrobić, musiałem wejść do środka stajenki, pokonując barierę z długich żerdzi. Nie było to dozwolone, więc z konieczności działałem w trybie „Rób zdjęcie i w nogi”. Nie doceniłem jednak sprawności firmy ochroniarskiej. Kiedy stałem jeszcze z aparatem przy żłóbku, dwaj panowie w czarnych uniformach pojawili się przed szopką. Mogliby tu odgrywać rolę tajnych agentów Heroda, ale nie byli wykonani z siana.
- Dzień dobry. Tam nie wolno wchodzić. Co pan tam robi?
- Robię dokumentację.
- W jakim celu?
- Pracuję nad projektem badawczym, w ramach którego dokumentuję wizualne reprezentacje entropii w kontekście lingwistycznym.
Wypowiedzenie tej magicznej formuły zazwyczaj pozwala na zyskanie kilku dodatkowych sekund niezbędnych do wykonania zdjęcia. Tak było i tym razem. Ochroniarz po chwili milczenia zwrócił się do kolegi:
- Po co to fotografować. To dziecko wyglada jak trup. Tobie się to podoba?
Dzieciątko faktycznie nie wyglądało zdrowo. „Może gdyby Jezus urodził się w dzisiejszej Polsce, urodziłby się jako martwe dziecko, któremu wcześniej jako płodowi odmówiono badań prenatalnych?” - Tak rozmyślałem, składając statyw. Drugi ochroniarz w profesjonalnym milczeniu obserwował każdy mój ruch. Przecisnąłem się przez barierki na zewnątrz. Rozeszliśmy się w pokoju.
Kiedy już w domu oglądałem zdjęcie, zdałem sobie sprawę, że Jezus zrobiony z siana wygląda jak Pszczółka Maja. Ma nawet takie czułki. Martwa pszczoła w suchej trawie.
„Gdzieś jest, lecz nie wiadomo gdzie, świat w którym baśń ta dzieje się (...)”

poniedziałek, 21 grudnia 2020

(mówię do komara, który przysiadł na ręce, pij, bracie)

Z nowego wyboru wierszy Jarosława Markiewicza A a a ! ... 111 wierszy, wydanej na dniach przez ConVivo i Iskry (wybór i posłowie - Jakub Skurtys, Dawid Kujawa, Rafał Wawrzyńczyk). Tekst wcześniej nie publikowany. Będziemy jeszcze wracać nie raz do tej książki.

piątek, 18 grudnia 2020

(Nie każcie mi już niczym więcej być!)

Po wielu, wielu latach, czytam znów OHO Białoszewskiego. Świetne momenty i ciągnące się mielizny, mozolne zapisywanie/nadpisywanie pustki (czy jak kto chce - próżni). Na końcu książki jeden z najlepszych tekstów zbioru Wywiad, czyli mironowska wersja Dialogus inter Mortem et Magistrum Polikarpum.

czwartek, 17 grudnia 2020

Gołąb się zrywa do lotu...

...na ulicy Ludwika Beethovena (oficjalna nazwa) w Sobięcinie w Wałbrzychu, co miało miejsce 10 października 2003 roku. Dzielnicy nazywanej do tej pory Palestyną, więc kiedyś myślałem, że ze względu na specyfikę tutejszych stosunków międzyludzkich. Tymczasem nazwa ta jest śladem obecności polskich Żydów, którzy po wojnie osiedlali się tutaj, czekając na emigrację do mandatu brytyjskiego na Bliskim Wschodzie.

No i nastąpił trzechtysięczny wpis na blogu...


(Gołąb albo gołębica?)

poniedziałek, 14 grudnia 2020

Koksownia „Victoria‟ (2)

[12.10.2003]
 
Następnego dnia wróciłem tam, trafiając w moment, kiedy chmury na jakieś 15 minut zakryły słońce. Tego potrzebowałem i akurat rozpoczęło się gaszenie koksu. Wszystko to fajnie wygląda w monochromie, ale tak naprawdę było tam dość kolorowo. Np. wszystkie te technologiczne rurociągi pomalowane są na żółto i zielono.

niedziela, 13 grudnia 2020

Koksownia „Victoria‟

[Wałbrzych (Sobięcin) - 11.10.2003]

Nigdy wcześniej nie byłem na terenie pracującej koksowni. Andrzej Ślusarczyk, który miał chody w tym zakładzie, załatwił zezwolenie i wleźliśmy na górę pracującej baterii koksowniczej. Było tam gorąco i śmierdziało jak cholera... 
No i tego zdjęcia raczej nie dołączę do składu.

sobota, 12 grudnia 2020

czwartek, 10 grudnia 2020

Smells Like Teen Spirit...


Mógłbym też zaśpiewać w chórku, gdyby pociągnęli to dalej:

I'm worse at what I do best
And for this gift I feel blessed
Our little group has always been
And always will until the end

Podziwiam drive duetu Willcox & Fripp oraz... mieszczański wygląd ich kuchni. Której wyposażenie świadczyć może, że lubią sobie smacznie przyrządzić to i owo. Piosenki, jakie wspólnie nagrywają, też mogą coś takiego sugerować.

W 1992 roku wyrwawszy się chwilowo z roli komiwojażera, której w całości byłem wtedy oddany, pojawiłem się w Krakowie, w barze o nazwie Free Pub, który był wtedy tzw. miejscem kultowym (knajpa nie miała żadnego szyldu, trzeba było wiedzieć, w którą bramę przy Sławkowskiej wejść, a następnie - które drzwi otworzyć w ciemnym korytarzu). Gdzie przy kontuarze spotkałem dawno nie widzianego redaktora od efektów specjalnych kwartalnika bruLion oraz grono młodzieńców (w relacji do mojego równie młodego wieku), ubranych we flanelowe koszule oraz wełniane czapki (w knajpie nie było bynajmniej zimno). Zwróciwszy się więc do redaktora (a byłem już po kilku Żywcach) i wskazując na kręcące się klony, spytałem go - „A cóż to do chuja jest?‟. „Jak to nie wiesz‟ - odparł specjalista od efektów specjalnych (obecnie producent seriali telewizyjnych, w sumie dobrze, bo mógł spotkać Jezusa, jak redaktor naczelny pisma...) - „to jest grunge‟, z tym, że nazwę gatunku muzycznego wypowiedział fonetycznie. „Ale co to jest to grunge‟ - spytałem redaktora, kontynuując fonetyczną wymowę, próbując go bardziej wkręcić w tę debilną konwersację, lecz on odwrócił się ode mnie z niesmakiem... Co być może spowodowane było jednak prozaicznym faktem otwarcia przez kogoś drzwi do kibla, a toalety we Free Pubie słynęły z nademisji fetoru.

środa, 9 grudnia 2020

Wałbrzych (Sobięcin), ul. Ludwiga van Beethovena

[10.10.2003]

Pierwszy raz wylądowałem w tym miejscu w 1993 roku, także jesienią i fotografowałem familoki stojące przez płot z koksownią Bolesław Chrobry, która pracowała wtedy jeszcze pełną parą. To znaczy, nie jestem pewien, czy coś faktycznie sfotografowałem... nie mogę znaleźć teraz kadrów z Sobięcina na stykówkach, więc może tylko tam byłem? Zdjęcie musiało zostać wykonane z miejsca zaznaczonego czerwoną kropką. 
No i pojawił się kolejny kadr, który powinien zostać uwzględniony w książce... Na pewno się tam znajdzie!


[Wstać rano o 4:45, potem przejechać 116 kilometrów, żeby po wyjęciu aparatu z plecaka i przypięciu go do statywu, zorientować się, że nie włożyło się do korpusu baterii, która, owszem naładowana, została w ładowarce na biurku... !@#$%^&*()_+=-{}|":>?<]

wtorek, 8 grudnia 2020

sobota, 5 grudnia 2020

Hiperrealizm na czwartym miejscu w rankingu blogów fotograficznych Magazynu PRESS

Dokładnie to „blogów fotograficznych, które nadal żyją‟. No cóż, horror vacui to silna motywacja... Przynajmniej w moim przypadku. Dziękuję jurorom tego rankingu i życzę powodzenia ludziom, którym się jeszcze chce udzielać w sieci w blogowej formie, a nie w formacie tego parszywego Instagrama. Napisałem zresztą o tym fenomenie esej do najnowszego Autoportretu (nr 71), który zapewne ukaże się w styczniu 2021 (oczywiście, jeżeli nie nastąpi w międzyczasie koniec świata).

piątek, 4 grudnia 2020

Silesia

[Katowice-Wełnowiec - Zakłady Metalowe „Silesia - 17.2.2004]

Dlaczego by więc nie dodać także tego zdjęcia? Oczywiście, że dodać! Co też uczyniłem. Będzie kończyć książkę jako solówka. Nieco wcześniej pojawi się podobny kadr wykonany w porze bezśnieżnej. Hala „Silesii‟ często była fotografowana, a rodzimi fotograficy upodobali sobie szczególnie tę kratownicę więźby dachowej, produkując z upodobaniem posthartwigi i pseudobułhaki... W lutym 2004 roku album Czarno-Biały Śląsk był już złożony i czekał na druk. 16 kwietnia w Galerii Zderzak otwarła się wystawa ze zdjęciami z tego projektu, zatytułowana jednakże... Postindustrial, ponieważ tak chciałem pierwotnie nazwać książkę, czemu oponował Jan Michalski (Czarno-Biały Śląsk to był dla mnie tytuł roboczy). A ponieważ wystawę razem z nazwą wpisano wcześniej do kalendarza Dekady Fotografii w Krakowie, więc (ku mojej niezmiernej radości) nie można było tego zmienić.

środa, 2 grudnia 2020

Koksownia Huty „Kościuszko‟ w lutym 2004

[17.2.2004]

Grzebię trochę w makiecie książki z panoramami z Górnego Śląska... Np. widoczne wyżej zdjęcie zastąpiło kadr z czerwca 2003. Doszły też dwie rozkładówki z Wałbrzycha z fotografiami wykonanymi w październiku 2003. A więc w albumie (in spe) znajdzie się nie tylko Górny Śląsk, ale też Dolny, choć nieproporcjonalnie słabiej reprezentowany. I może coś jeszcze wymienię lub inaczej zakończę wizualną narrację? Na teren byłej Huty „Kościuszko‟ (primo voto Königshütte, secundo voto Huta Piłsudski) po raz pierwszy z aparatem fotograficznym wszedłem w roku 1997, jednakże nic specjalnego wtedy z tego fotografowania nie wyniknęło. Ostatni raz byłem tam 14 grudnia 2005. Siedem lat później (latem) wszystkie te tak kapitalnie wyglądające silosy węglowe i budynki zakładu koksochemii wysadzono w powietrze. 

Rosyjski Horizon 202 nie był specjalnie wyrafinowanym instrumentem do rejestracji obrazu, ale jak widać, kamera dawała radę. Z zeskanowanego negatywu o rozmiarach 24 x 58 mm da się spokojnie przygotować plik do druku w rozmiarach 25 x 60 cm (co kilka lat temu zrobiłem np. dla Muzeum w Chorzowie). Używając wówczas Horizona, marzyłem o kamerze Noblex 150UX na film średnioformatowy, dającej kadry o rozmiarach 50x120mm i nawet udało mi się na niego kiedyś trafić na allegro, jednakże była to wczesna wersja w oznaczona literą E, czyli z czasami ekspozycji w przedziale 1/15 - 1/250 sek., a i tak nie miałem wolnych 5500 PLN... Może i dobrze się stało, bo Noblexy to konstrukcje dość delikatne i podatne na awarie.

wtorek, 1 grudnia 2020

Wałbrzych, Zakład Koksowniczy nr 4 (Mieszko)

[12.10.2003]

A raczej to, co z niego jeszcze zostało w 2003 roku. Skądinąd świetny pomysł, żeby handlarza niewolników uczynić patronem koksowni... Choć na usprawiedliwienie pomysłodawców tej nazwy trzeba zauważyć, że wiedza na temat specyfiki rządów Mieszka I i jego synów wyglądała 74 lata temu inaczej niż obecnie. Zakład koksowniczy powstał na początku XX wieku obok kopalni Melchior i należał do rodziny Kulmitz. W 1946 roku Melchiora (patronował on obu przedsiębiorstwom) zastąpiono Mieszkiem, a koksownia działała do roku 1989 i można ją było obserwować całkiem z bliska, jadąc pociągiem między stacjami Wałbrzych Główny i Wałbrzych Miasto (kilka razy zaliczyłem tę trasę w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych). W 2003 roku wybrałem się do Wałbrzycha na spotkanie z Andrzejem Ślusarczykiem, którego zdjęcia z cyklu Wałbrzych-powidoki chciałem pokazać na wystawie Fotorealizm, przygotowywanej dla Galerii Zderzak. Oczywiście pojechałem ze sprzętem i w ciągu trzech dni naświetliłem kilkanaście filmów, używając X-Pana, Horizona 202 oraz Mamiy 6 (którą na jeden dzień wymieniłem się z Andrzejem za X-Pana - razem szwendaliśmy się po wałbrzyskich postindustrialach). Przypomniałem sobie o tych kadrach, oglądając makietę książki z panoramami z Górnego Śląska (pokazaną premierowo 17 listopada podczas spotkania w siedzibie Warsztatów Fotograficznych w Katowicach) i pomyślałem - dlaczego by nie włączyć kilku klatek z tego zestawu do przygotowywanego albumu? Dwie, może trzy rozkładówki? Zeskanowałem więc te filmy i widzę, że spokojnie da się z tego materiału coś wykroić.

poniedziałek, 30 listopada 2020

(Wszyscy wiedzą wszystko)

W dziesiątej edycji sieciowego pisma Obszary Przepisane, które w Stavanger wydają Ewelina Gołąb i Sylwester Gołąb, ukazało się 6 moich premierowych tekstów, jakie być może znajdą się w książce Dekady (jeżeli w ogóle taka książka się ukaże?). Bardzo podoba mi się oprawa plastyczna najnowszego numeru (za którą odpowiada Magdalena Rechłowicz), no i w ogóle rad jestem wielce z tej prezentacji. Niniejszym zapraszam do lektury!

niedziela, 29 listopada 2020

(wysiadać! wysiadać bez spadochronów!)

Mając wciąż przed oczami zdjęcia Cezarego Sokołowskiego z wczorajszej demonstracji Strajku Kobiet w Warszawie, na których osiłek w policyjnym mundurze w odpowiedzi na okazaną legitymację poselską, pryska gazem pieprzowym prosto w oczy Barbarze Nowackiej, co oznacza, że katoliccy nacjonaliści  z PiS się boją i wymuszają na policji agresywne zachowania, szukając rano czegoś do czytania, znaleźć tom wierszy Hansa Magnusa Enzensbergera, a tam trafić od razu na tekst Zwycięstwo wiśni, a za chwilę na inny, także mocno w temacie, o tytule Obrady na najwyższym szczeblu, i obróciwszy wzrok  w stronę regału z płytami, zorientować się, że jest się także w posiadaniu Mesjasza Handla w interpretacji Christophera Hogwooda z The Academy of Ancient Music, o czym się zapomniało, gdzie śpiewa m.in. Emma Kirkby, więc dla wyjustowania poziomów i odzyskania empatii, położyć na talerzu gramofonu pierwszy czarny krążek, oddając się lekturze Enzesbergera, który jest poetą genialnym, zawsze trafiającym w sedno (wiersze przełożył Grzegorz Prokop, a książkę Proces historyczny wydało w 1982 roku Wydawnictwo Literackie)!


sobota, 28 listopada 2020

(Polska krążyła nad głową natrętna jak osa)

Wiersz Jarosława Markiewicza rozpoczynający jego książkę i, którą w 1980 roku wydał PIW. 
Szykuje się wydanie nowego wyboru wierszy Jarosława Markiewicza w opracowaniu Rafała Wawrzyńczyka, Davida Kujawy i Jakuba Skurtysa, a książkę opublikuje na dniach Wydawnictwo ConVivo. Z czego się należy cieszyć, w przeciwieństwie do decyzji Miejskiej Biblioteki Publicznej w Jaśle, która z udostępnianego księgozbioru pozbyła się książki świetnego autora. 

niedziela, 22 listopada 2020

Bobrek

 


[Bytom-Bobrek - ul. Karola Jochymczyka - 14.4.2002]

Kiedyś na Bobrku wpadłem na pomysł, żeby sfotografować grupę młodocianych złomiarzy, którzy przeskakiwali przez mur rozbieranej huty... Udało mi się dobiec do auta, wrzucić do środka torbę ze sprzętem, odpalić silnik i w te pędy odjechać. Było to chyba latem 2003? Rok wcześniej, gdy szedłem sobie między domami Nowej Kolonii Robotniczej z dyndającym na piersiach Horizonem 202, wystartował do mnie pan Rom z nożem, ponieważ nieopatrznie zbliżyłem się do grupy jego ziomków, opalających właśnie z izolacji wyszabrowane gdzieś kable energetyczne. Nie przypuszczałem wtedy, że potrafię tak szybko biegać. Googlowóz pojawił się na ulicy Karola Jochymczyka niemal równo dziesięć lat po tym, jak wykonałem tam panoramiczne zdjęcie Horizonem 202. Jak widać, po industrialu stojącym po przeciwnej stronie ulicy było już pozamiatane (widać też, że młodzi mieszkańcy Bobrka postanowili urządzić operatorom „tradycyjne‟ dla tej dzielnicy powitanie...).

[Maj 2012]