sobota, 12 marca 2022

(Za godzinę żółtych ma nie być!)


Opisane powyżej wydarzenia miały miejsce naprawdę, jakkolwiek na potrzeby wiersza, awansowałem pojawiającego się w nim oficera LWP. Dlaczego? Nie pamiętam już. Tak samo nie wiem, z jakiej przyczyny datowałem tę historię na 1988, skoro wszystko odbyło się rok wcześniej... W bliskim dystansie czasowym od wizyty generalicji Układu Warszawskiego, w święto 22 lipca odbywał się w tzw. Zmechu (Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu) festyn, na którym pokazywano też sprzęt wojskowy. I tam właśnie po wyjściu z wieżyczki czołgu T-72, dorwałem jakiegoś pułkownika od broni pancernej, aby zadać mu pytanie na temat szans tego pojazdu w konfrontacji z natowskim Leopardem 1. Chłopisko było wyższe ode mnie (a mierzę sobie 190 cm), popatrzyło na mnie z góry i głuchym głosem odezwało się w te słowa: „Podchorąży, kurwa mać, jak was kurwa jego mać jebany Leopard namierzy, to macie kurwa piętnaście sekund, żeby wypierdalać.... Opowiadałem później wielokrotnie różnym znajomym tę historyjkę i śmiechu było co nie miara. Ale teraz, kiedy oglądam zdjęcia i filmiki pokazujące rosyjskie czołgi, które zniszczyli Ukraińcy, używając Jevelinów, Panzerfaustów czy zwykłych RPG-7, wcale nie jest mi do śmiechu, bo widoczne w tych relacjach urwane wieże, to efekt eksplozji amunicji zgromadzonej wewnątrz pojazdu. Zastosowanie karuzelowego automatu ładującego pociski do armaty kalibru 125mm, nie było zbyt szczęśliwym pomysłem. I niezależnie, czy są to mniej lub bardziej zmodernizowane T-72B i T-72B3 z reaktywnym pancerzem, czy nowocześniejsze T-80, T-80BW i T-80BWM lub nawet relatywnie całkiem nowe T-90A, czy wreszcie wyciągnięte z lamusa T-72A, efekt jest ten sam. Dymiący wrak kadłuba i leżąca w pobliżu wieża, oderwana przez eksplozję. Nikt z załogi nie ma szansy na przeżycie takiego ataku. Oczywiście mieszkańcy Ukrainy nie zapraszali rosyjskich tankistów do złożenia im wizyty...