Ryszard Grzyb
Popołudnie na Bundesplatz
Nie możesz zebrać myśli
nie dane ci było doczekać jasnego obrazu
leżysz osłupiały na niebieskim śpiworze
kołysany przez biel sufitu
Tu jest Berlin stolica Nowej Atlantydy
nad brzegiem Złego
w mieście gdzie żyje najwięcej starców
nie dane ci było doczekać jasnego obrazu
leżysz osłupiały na niebieskim śpiworze
kołysany przez biel sufitu
Tu jest Berlin stolica Nowej Atlantydy
nad brzegiem Złego
w mieście gdzie żyje najwięcej starców
i ludzi młodych
którzy nie chcą iść do wojska
w mieście gdzie jest dużo parków
- To jest dobre - powiedział człowiek
Znów powracasz do poplątanych ulic
barier różnego rodzaju, deszczu, bycia obcym
powtórnego bycia obcym w - jak w stolicy Nolandii Warszawie
powracasz do śpiewu ptaków podwórku-studni
z trzema progami tajemnicy, do pragnień powracasz niejasnych
krzyżujących się losów ludzkich, rozstań,
dróg pędzących w przestrzeń dla której i przyszłość
nie znajdzie nazwy
W bólu i trwodze wydalania, pochłaniania
pracy, narodzin i śmierci
w pocie bezwzględnego usuwania innych na bok
toczymy swoją bryłkę gnoju
zapamiętale albo leniwie
Berlin 1986
Krzeszowice, Miechów
Na sznurku w ogrodzie suszą się ubrania
ciężkie, zardzewiałe wagony towarowe
stoją na bocznicy
czekają na następny transport
Każdy załatwia różne sprawy na tym świecie
pełnym szarości i rdzy
Biały gołąb opada na zaorane pole
podczas gdy jakiś człowiek podróżuje z miasta do miasta
zanurzony w szumie wagonów, jęku żelaza
Ciężarówka wiezie żwir w innym kierunku
trudno jest natrafić na ślady ducha
w tym pejzażu
1990
[Z książki Ja chrząszcz, 1978-2002 (Fundacja na rzecz kultury i edukacji im. Tymoteusza Karpowicza, Wrocław w 2020), s. 68, 96.]
którzy nie chcą iść do wojska
w mieście gdzie jest dużo parków
- To jest dobre - powiedział człowiek
Znów powracasz do poplątanych ulic
barier różnego rodzaju, deszczu, bycia obcym
powtórnego bycia obcym w - jak w stolicy Nolandii Warszawie
powracasz do śpiewu ptaków podwórku-studni
z trzema progami tajemnicy, do pragnień powracasz niejasnych
krzyżujących się losów ludzkich, rozstań,
dróg pędzących w przestrzeń dla której i przyszłość
nie znajdzie nazwy
W bólu i trwodze wydalania, pochłaniania
pracy, narodzin i śmierci
w pocie bezwzględnego usuwania innych na bok
toczymy swoją bryłkę gnoju
zapamiętale albo leniwie
Berlin 1986
Krzeszowice, Miechów
Na sznurku w ogrodzie suszą się ubrania
ciężkie, zardzewiałe wagony towarowe
stoją na bocznicy
czekają na następny transport
Każdy załatwia różne sprawy na tym świecie
pełnym szarości i rdzy
Biały gołąb opada na zaorane pole
podczas gdy jakiś człowiek podróżuje z miasta do miasta
zanurzony w szumie wagonów, jęku żelaza
Ciężarówka wiezie żwir w innym kierunku
trudno jest natrafić na ślady ducha
w tym pejzażu
1990
[Z książki Ja chrząszcz, 1978-2002 (Fundacja na rzecz kultury i edukacji im. Tymoteusza Karpowicza, Wrocław w 2020), s. 68, 96.]