Robiąc wczoraj zdjęcia na Śląsku, wygospodarowałem chwilę (akurat zaczęło wyłazić też wtedy zza chmur lampowate słońce), żeby zajrzeć do Muzeum Śląskiego w Katowicach i oglądnąć wystawę Thomasa Voßbecka pt. „Struktura i architektura”. O projekcie tym, tzn. o książce, która przy okazji rzeczonej prezentacji (pokazywanej najpierw w RFN) ujrzała światło dzienne, napisałem recenzję (entuzjastyczną!) dla kwartalnika Herito już wiosną tego roku, lecz jej druk został wstrzymany właśnie do otwarcia katowickiej wystawy. Oglądając ekspozycję w Muzeum Śląskim, dostrzegłem jednak, że pokazywane tam prace, różnią się nieco od albumowych reprodukcji… Po prostu w książce wszystkie te zdjęcia, maja konsekwentnie lekko obniżony kontrast i stłumione kolory, co brałem na krab, nie do końca słusznej artystycznej koncepcji, gdy tymczasem na ekspozycyjnych odbitkach, wszystko wygląda tak, jak PB przykazał w przypadku analogowej, wielkoformatowej fotografii. Zaskoczenie in plus. Drugie zaskoczenie to piękne zdjęcie (nie ma go w albumie niestety) wieży ciśnień w Szopienicach-Borkach, które przekonuje, że Thomas Voßbeck jest klasowym fotografem.
W muzealnym sklepiku, który znajduje się w budynku obok gmachu głównego tej instytucji, natknąłem się na katalog wystawy zdjęć Arkadiusza Goli, zatytułowanej „Stany graniczne”. Zacząłem przeglądać to wydawnictwo (niestety nie kupiłem tej książki, bo muzealne księgarnie w naszym kraju nie mają zwykle terminali do obsługi kart kredytowych, a sam musiałem już gnać dalej, bo akurat wróciły chmury) i podczas tej pośpiesznej lektury, pomyślałem sobie, że w sumie, ktoś z osób zajmujących się recenzowaniem fotograficznych albumów na tym terenie, powinien dokonać komparatystycznej krytyki obu wydawnictw. Po powrocie do domu, zgooglowałem nawet obie wystawy, ale na nic takiego (JAK SIĘ NALEŻAŁO TEGO SPODZIEWAĆ) się nie natknąłem, poza zdawkowymi anonsami, będącymi raczej reklamą obu ekspozycji, gdzie namiętnie odmieniano na wszystkie przypadki słowo „fotografik”… Tymczasem spraw jest istotna, ponieważ mamy tu do czynienie z dwoma diametralnie różniącymi się podejściami do górnośląskiej tematyki i warto byłoby się zastanowić, co z tego może wynikać?