Lasy białostockie
Słońce mam na policzku i trochę na szyi.
Przede mną liście klonu ostro wycinane
nade mną jest ich więcej czuje ten tłum
patrzący i kolegów w tym krótkim szeregu
i dół mokry króryśmy wykopali.
Nieruchomi i cisza. Nigdy nie słyszałem
takiej ciszy choć obok chodzą pokrzykują
tych nie słyszę. Za to traktor daleki
będzie z dwa kilometry równiutko terkocze
umilkł dlaczego umilkł. Szczęknęła komenda.
Liście się rozmazują plamy zielone i złółte
zaraz przy schodach. Chyba to były nasturcje.
Mój z lewej napiął mięśnie jak na starcie czeka
na dźwięk którego nie zdąży usłyszeć.
Mógłbym spojrzeć na niego ale spłoszę słońce.
1979
Pamięci G..W.F. Hegla
Mokrą wiosną w czterdziestym pierwszym, kiedy po roku z kawałkiem
zwalniano moją matkę z Ravensbrück bei Fürtsenberg
nieznacznie zdarła, co było zakazane
i łatwo było wrócić do łopaty w rudawej glinie,
swój numer 3228
z rękawa. niski numer. Został mi po niej.
Schowała go zdając pasiak, pobierając rzeczy,
a piegowaty esesman, który wydawał dokumenty,
powiedziała nagle: Es war eine Umschulung.
Może miał takie instrukcje, może drwił,
może poczuł, że chce się jakoś wytłumaczyć
przed obcą kobietą w płaszczu, kiedy zgarniała
zbite lusterko, niepotrzebne już klucze
i dziwny przedmiot z innej epoki, szminkę do ust.
Lecz może wiedział. Rozkwita pedagogika
skoro historia ma Cel. Rozumny, bo jest rozumna
jako bicz dla nadzorcy. Z gazetą w ręku
coraz to nowych krajów szukając w atlasie
piszę dziś po nich oczami: Na, es war...
i zawsze usiłuję spamiętać, co mówią
prości funkcjonariusze Ducha Dziejów.
Może za rzadko myślę: zerwij numer.
1985
[Z książki Kamyki wydanej w 1989 przez PIW, s. 13, 40-41. Eliza Kącka pisząc recenzję Minimalizmu przywołała ten tom, którego wcześniej nie czytałem, choć pamiętam moment jego wydania. Pani bibliotekarka w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie wręczając tę cieniutką książeczkę powiedziała mi - szybko pan to przeczyta... Jak widać z karty bibliotecznej, czytelników nie ma zbyt wielu.]