wtorek, 30 października 2018

Oława, ul. gen. Józefa Sowińskiego (23.09.2018)


To chyba jeden z najwcześniej namierzonych murali (o ile dobrze pamiętam, powstał w 2014 roku), ale jakoś długo nie mogłem się do niego wybrać. Widoczne tutaj hasło pojawia się też na tzw. oprawach stadionowych, jednak zestaw "przodków" jest mocno niestandardowy. Owszem, Witold Pilecki, Jan Paweł II, Roman Dmowski, to postaci często przywoływane, ale Emilia Plater czy Maria Skłodowska-Curie, to już unikat (dwie kobiety na "patriotycznym" grafie!), tak samo jak Fryderyk Chopin, Mikołaj Kopernik czy nawet Tadeusz Kościuszko. 

Dużo teraz fotografuję i wychodzi mi, że w albumie może być nawet 500 zdjęć... Rozmyślając nad formą publikacji, wziąłem z regału Atlas Gerharda Richtera (był on dla mnie wzorem przy Niewinnym oku) i pomyślałem sobie, że być może format tej książki byłby idealny także dla tego materiału, tyle że zdjęcia musiały by obrócone do pionu, a oglądałoby się to jak fiszki z katalogu bibliotecznego. Zastanawiam się nad tym rozwiązaniem.

poniedziałek, 29 października 2018

Leszno, ul. gen. Jarosława Dąbrowskiego (21/10/2018)


Lokalizacja tego muralu jest... trudna. Bujałem się z nim poprzedniego dnia wieczorem, ale bez satysfakcjonującego rezultatu. I dopiero następnego dnia rano olśniło mnie, żeby zapiąć Irixa 15mm, podejść bliżej i ustawić się mniej więcej frontalnie do malowidła.

niedziela, 28 października 2018

Czeladź, ul. Nowopogońska (26/10/2018)


Pamiętam, że w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, chyba na rocznicę trzydziestolecia PRL, był rozpowszechniany plakat (czyjego autorstwa?) z bardzo podobnym konceptem. Tyle, że gałęzie miały kształt Polski, a pod drzewem stały dzieci zrywające z niego jabłka (możliwe, że coś tutaj poplątałem, bo dawno temu to było...). Mural z Czeladzi namalował Dawid Celek.

sobota, 27 października 2018

(gdzie teraz są? gdzie jest ich królestwo?)

Grzegorz Kwiatkowski


s a m o t n i

tymczasem byłem z klaczą we wsi Schaab u ogiera
wracaliśmy w milczeniu
ale usatysfakcjonowani
jakby mniej samotni


g r o b e m

rozrastał się kosztem swojej rodziny: dzieci i żony
gdzie teraz są?
gdzie jest ich królestwo?
pytał retorycznie i wybuchał śmiechem nad ich grobem


z b i e r a ć

naczelnym obowiązkiem nauki będzie wskrzeszenie swoich ojców
aby móc ich ponownie zabić
i ponownie wskrzesić
i tak w kółko
aż nie będzie co zbierać


[Trzy premierowe wiersze Grzegorza Kwiatkowskiego pochodzą z planowanej/pisanej przez niego książki Karl Heinz M., którą miałem przyjemność poznać w wersji wstępnej, a potem bliższej temu, co się ukaże drukiem.]

środa, 24 października 2018

Rogalinek, ul. Mostowa (21/10/2018)



Z ostatniej trasy w sobotę/niedzielę. A wczoraj o tej porze wyjeżdżałem właśnie z Berlina, gdzie miałem okazję zobaczyć retrospektywę Nicholasa Nixona (w C/O Berlin). Jak kto planuje wycieczkę do stolicy Niemiec, to gorąco polecam tę ekspozycję. Warto też zwrócić uwagę, w jak kapitalnie minimalistyczny sposób zdjęcia Nixona są tam pokazane. Bez żadnego kuratorskiego pierdololo... Wracając do Rogalinka pod Poznaniem, ciekawe czy PKS-y tam jeszcze dojeżdżają?

poniedziałek, 22 października 2018

Z dedykacją dla Patryka

który słusznie i naukowo przerżnął wybory prezydenckie w stolicy :)


Wczoraj wróciłem z długiej trasy po Wielkopolsce (kilkanaście lokalizacji zaliczonych), a dzisiaj ruszam w następną, tym razem służbową... Więc do środy wpisów nie będzie. Zdążyłem tylko na wczorajsze wybory, potem zrzuciłem pliki z karty i zrobiłem backup na osobnym dysku. Tymczasem żegnam się tradycyjnym (© Jan Ciszewski) DO ZOBACZENIA I DO USŁYSZENIA.

piątek, 19 października 2018

Ireneusz Borowski "Pit Heads"

Po publikacji wpisu o serii KWK Bartosza Dworskiego, Marek Locher napisał do mnie maila (srsly nie da się komentować na blogspocie?) przywołując podobny i wcześniejszy cykl Pit Heads Ireneusza Borowskiego. Historia jest taka, że gdy Bartek podczas któryś konsultacji w Akademii Fotografii w Krakowie, pokazał mi zdjęcia z kopalnianymi wieżami wyciągowymi, powiedziałem mu o istnieniu konkurencyjnego projektu, po czym znaleźliśmy jego stronę w sieci (co trochę trwało, bo zapomniałem nazwiska autora). Ireneusz Borowski expressis verbis przyznaje się do inspiracji działaniami Bernda i Hilli Becherów, a nawet gdyby tego nie wyjawił, to i tak widać to na jego fotografiach z serii Pit Heads. Czy jest w tym coś złego? Nie... sądzę... natomiast sprawa, która mi w tych kadrach przeszkadza, to ich mało zniuansowana szarość, słaby kontrast i dziwna miękkość obrazu. Autor przy pracy nad tym cyklem posługuje się kamerą wielkoformatową 4x5", co przy właściwym naświetleniu negatywu, odpowiedniej obróbce oraz zeskanowaniu go na przyzwoitym skanerze (w sumie może być nawet średniak Epson V700) powinno skutkować obrazami bogatymi w szczegóły oraz półtony... Z takiej kliszy można uzyskać powiększenia rzędu nawet 80x100 cm (oczywiście with a little help from Photoshop) w postaci wydruków lub lambdaprintów świeconych na barycie Ilforda (wersja luksusowa). Gdyby porównać zdjęcia obu autorów, którzy w podobnej konwencji postanowili fotografować kopalniane wieże wyciągowe na Górnym Śląsku, widać wyraźnie jak monochromatyczna technika tuszuje współczesny kontekst rejestrowanych motywów.  

czwartek, 18 października 2018

(Czyżbyś chciał zdechnąć przed siewem, ty psie?)

Bertolt Brecht

PRZEMOWA CHŁOPA DO BAWOŁU
(według pieśni staroegipskiej)

O wielki bawole, bożku, pług ciągnący,
Racz orać równo! Łaskawie
nie plątaj bruzd! Ty 
idziesz przodem, ty prowadzisz, nuże!
Staliśmy zgięci, by żąć tobie paszę,
Racz ją spożyć, drogi żywicielu!
Kiedy żresz, nie troszcz się o bruzdę, żryj!
Stękając przywlekliśmy belki
Na oborę dla ciebie, obrońco rodziny. My
Leżymy w wilgoci, ty w suchości. Wczoraj
Kaszlałeś ukochany przewodniku. 
Nie posiadaliśmy się z trwogi. Czyżbyś chciał
Zdechnąć przed siewem, ty psie?

[Stary dobry Brecht w przekładzie Adolfa Sowińskiego z książki: Bertolt Brecht, Wiersze wybrane, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1954, s. 63. Ponieważ często czytam ten tom, zaczął się on rozlatywać, więc na przekór rozpadowi, a także przez szacunek dla autora, kupiłem jeszcze jeden egzemplarz tej publikacji. Tak w ogóle, to dziwna sprawa z całym tym Brechtem (cytat nieprzypadkowy), bo ten wybitny poeta języka niemieckiego nie doczekał się do tej pory obszerniejszego wydania polskich tłumaczeń swoich wierszy. Może dobrym pomysłem byłoby też wznowienie tomu Elegie bukowskie i inne wiersze, który na początku lat osiemdziesiątych wydał w drugim obiegu Ryszard Krynicki.]

środa, 17 października 2018

Bartosz Dworski "KWK"

 Bartosz Dworski, z serii KWK, Zabrze.
Bartosz Dworski, z serii KWK, Pszów.
 Bartosz Dworski, z serii KWK, Chudów.
Bartosz Dworski, z serii KWK, Pszów.
 Bartosz Dworski, z serii KWK, Zabrze.
Bartosz Dworski, z serii KWK, Jankowice.
Bartosz Dworski, z serii KWK, Jankowice.

Podczas wczorajszej wizyty w Poznaniu, gdzie brałem udział w seminarium Procesy, sedymentacje, topografie - współczesnym dokumencie fotograficznym (mówiłem o Jedynce Macieja Rawluka i 808,2 km Waldemara Śliwczyńskiego), spotkałem dwie osoby, które powiedziały mi, że czytają mojego bloga. Tzn. pierwsza z nich oznajmiła, że już nie czyta, ponieważ za dużo jest tutaj polityki, o on (był to mężczyzna, ale pomińmy personalia) nie chce łączyć z tym fotografii (fotografii z polityką...). Druga osoba (też rodzaju męskiego) powiedziała, że dzięki hiperrealizmowi poznała Stephena Shore'a (sic!), ale że ostatnio dynamika bloga siadła. Jak zrozumiałem, chodziło mu (Stefanowi) o brak prezentacji projektów fotograficznych. Fuckt, jest tego znacznie mniej, a to dlatego, że sam mam znacznie większe niż kiedyś wątpliwości, co do... nazwijmy to tak - nośności znaczeniowej tego medium. 

Bartosz Dworski, którego pracy dyplomowej Leningrad miałem przyjemność być promotorem na Akademii Fotografii w Krakowie (w roku 2017), zainstalował ostatnio w necie regularną autorską stronę internetową, na której znalazł się też jego cykl KWK. I już słyszę te uwagi z ust krytyków fotografii starszego i średniego pokolenia (nie sądzę jednak, żeby to napisali tutaj w komentarzu), "że to Becherowie", "że Becherowszczyzna", etc. I owszem, cykl Dworskiego odnosi się do modelu industrialnej typologii, jaki wypracowali w swych wizualnych działaniach Bernd i Hilla Becherowie, jednak zarejestrowany został w zupełnie innym realiach ekonomiczno-politycznych. Dworski fotografuje industrialne ostatki w późnym kapitalizmie, a ich wizerunki nie zestawia w tableau, jak czynił to niemiecki duet. Jego seria wydaje się być bardziej linearna, a użycie koloru sprawia, że mocniej daje znać o sobie kontekst lokalizacji kopalnianych wież wyciągowych.

poniedziałek, 15 października 2018

"Pisane w jadącym autobusie"


Mgr. Jerzy Frąckiewicz w niezmiernie nastrojowy (rustykalny wręcz!) sposób przedstawił krematorium w obozie Auschwitz I... Zresztą nie tylko on je fotografował na potrzeby wyprodukowania kart pocztowych z Oświęcimia. Pocztówka ta, obok poprzednio tu pokazywanej, znajdzie się na stole, gdzie prezentowana będzie rzeźba Jana Wojtarowicza Deutsche Fabriken. A stanie się to na wystawie Widok zza bliska. Inne obrazy Zagłady, która 30 listopada otwarta zostanie w Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Więcej szczegółów już wkrótce.

niedziela, 14 października 2018

(UMIEM BYĆ CISZĄ)

[Katowice, ul. Wiśniowa, 14.10.2018]

Od dwóch tygodni robię dla Muzeum Śląskiego dokumentację bardzo ciekawego projektu Transfer Szymona Kuli. Prognoza ICM przewidywała, że dziś rano w Katowicach będą chmury i zamglenie. I owszem, początkowo wszystko się zgadzało, ale już po ósmej mgły się uniosły i wylazło ohydne październikowe słońce, FUCK! Więc w sumie tylko ta lokalizacja. Gdybym nie pomylił ulicy Kalidego z Kaliny, miałbym jeszcze jeden motyw zaliczony (na ulicy Kaliny w Chorzowie-Batorym właśnie). 
Powrócić po dziewięciu latach na ulice Cwajki (nieistniejący już mural z ulicy Pudlerskiej ozdabia okładkę Świętej Wojny), doświadczenie bezcenne...

piątek, 12 października 2018

(Jak miło byłoby wyplątać jego rogi z gęstych gałęzi, zejść w dół do strumyka i bawić się z nim)

Janina Katz


Dania

wielkie niebo
białe plaże

ogromne oko morza

o zachodzie słońca
dziewczęta i chłopcy
dzieci i starcy
przyklejeni do szczytów wydm

wieczór za wieczorem
te pogańskie wiece
pingwinów
twarz w twarz
z biegiem słońca i morza

zapach pieczonej świniny
zmieszany z wonią róż i słonej morskiej wody

nieśmiało cuchną glony


Moje multietniczne życie

Ambasador nadeptuje mi na nogę.
Bankiet trwa nadal. Pończocha
puszcza oczko. Poeci.
piją koszerną wódkę.Kawior
i perfumy. Bransoleta z prawdziwego złota.
Rubinowoczerwone paznokcie kobiet.
Samodziały i plecaki. Wątpliwe diamenty
Ktoś uśmiecha się do mnie
spod długich rzęs. Trzydzieści lat
za późno. Gra muzyka. Mendelssohn
i Schubert. Wychodzę na balkon.
Łapię promień słońca. Zapinam go
i formuję sześcioramienną gwiazdę.
Wracam do domu. Gwiazda podąża za mną.
Kot siedzi na Baśniach Andersena
i pazurkami drapie Księgę Hioba.
Wszystko jest czystą harmonią.
Choć niektórzy mogliby
sądzić inaczej.


Izaak

Abraham jest małomówny.
Hiob zawodzi.
Pan mówi do Hioba.
Posłuszeństwo
wyklucza dyskusję.
Pan fatyguje się 
tylko raz.
Resztę załatwia anioł.

Izaak
- niech Pan będzie pochwalony -
nie został zabity.
Rośnie zdrowo,
bogaty w dzieci i bydło,
nie ma kompleksów.
Baranka wspomina rzadko.
- Jak miło byłoby
wyplątać jego rogi
z gęstych gałęzi,
zejść w dół do strumyka
i bawić się z nim.
- Beznadziejne dzieciństwo -
mruczy przez sen.
I komu ja zawdzięczam życie?


[Wiersze Janiny Katz - w przekładzie z duńskiego autorstwa Bogusławy Sochańskiej - przepisałem z tomu: Janina Katz, Powrót do jabłek, Biblioteka Śląska w Katowicach, Katowice 2011, s. 97, 89, 82. Książka ma też ogólnodostępną wersję elektroniczną.]

czwartek, 11 października 2018

WE HAVE NOT FORGOTTEN

NOUS N'AVONS PAS OUBLIE, WIR HABEN ES NICHT VERGESSEN, propagandowa książka Tadeusza Mazura i Jerzego Tomaszewskiego z 1961 roku, której layout zaprojektował Wojciech Zamecznik (!!!). Świeży nabytek z Allegro.


W środku mnóstwo archiwalnych fotografii, świetnie ułożonych i... przetworzonych. Moją uwagę zwróciły dwa zdjęcia.

 [s.56-57]
[s. 86-87]

Obie fotografie są wykadrowane. Proporcje oryginałów mogą wskazywać, że wykonano je na filmach małoobrazkowych. Górne zdjęcie przedstawia prawdopodobnie egzekucję żydowskich mężczyzn w okolicach Bochni, na dolnym widać żydowskie kobiety prowadzone przed pluton egzekucyjny w Mizoczu na Ukrainie. Na pierwszym obrazie wycięto z kadru mężczyznę w mundurze (stojącego po prawej stronie), który patrzy w stronę fotografa wskazując ręką ofiary. Na drugim zdjęciu wykadrowano kobietę z dzieckiem na ręku, która dobiega do grupy oczekującej na stracenie. Obie oryginalne fotografie są czytelne i w miarę ostre (jak na czasy i okoliczności, w których powstały), jednak w opracowaniu Wojciecha Zamecznika obrazy uległy wydatnemu zmiękczeniu. Oczywiście stosowana wówczas w Polsce przy druku fotografii technika fotograwiury, skutkowała taką przypadłością, jednak metoda ta nie prowadziła do aż takiego rozmycia szczegółów. Zamecznik ewidentnie zrobił to celowo, aby uzyskać efekt miękkiej grafizacji. Wiele zdjęć w omawianej książce nasuwa nieodparte skojarzenia z monochromatycznymi obrazami Gerharda Richtera z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku (są na nich także sceny zagładowe i obozowe), z tym że najwcześniejsze z tych płócien powstały w roku 1962. Ciekawe czy Richter zetknął się z publikacją Mazura i Tomaszewskiego? W swoim kapitalnym Atlasie (jestem szczęśliwym posiadaczem polskiego wydania, które nigdy nie trafiło do dystrybucji...), czyli zbiorze zdjęć i wycinków prasowych, jakie służyły artyście do malowania obrazów, znajduje się też fotografia z Bochni, ale raczej nie pochodzi ona z książki We Have Not Forgotten.

[Gerhard Richter Atlas, s. 17-18 Fotografie z książek 1967]

środa, 10 października 2018

Sanok, ul. Jana Heweliusza (10/10/2018)

[07:53]

Nowy tag #bombowiec? Tak!
I jeszcze #Sanok (sfotografowało się tu kilka murali...) oraz #Vickers Wellington (to na wyrost raczej, bo nie wiem czy znajdzie się jeszcze jeden?).

poniedziałek, 8 października 2018

Warka, ul. Polna

[02.10.2018]

Ta panorama idealnie się skleja, ale też warunki topograficzne/urbanistyczne na to pozwoliły. Dodatkowo o 06:30 rano parking przy miejskiej pływalni był pusty, więc można się było precyzyjnie ustawić. 
Mam świadomość, że zarejestrowany na tych kadrach krajobraz oraz pewne jego elementy mogą być odbierane, jako rodzaj dysonansu względem pięknych wierszy Janiny Katz z poprzedniego posta (czy też innych zamieszczanych tutaj tekstów). Proszę jednak zwrócić uwagę, jak np. w utworze Drogi autorka tomu Pisane po polsku kapitalnie rozgrywa narrację przy użyciu przetłumaczonych dosłownie nazw kopenhaskich ulic oraz dzielnicy Frederiksberg... 
Jak się nazywał pierwszy (i najlepszy) tom próz Mirona Białoszewskiego? Donosy rzeczywistości, tak?

niedziela, 7 października 2018

(Owoc jest niepodzielny)

Janina Katz


DROGI 

   Jadę drogą Północnego Bażanta, potem Drogą 
Południowego Bażanta.
Mijam Drogę Matyldy, Drogę Magnolii i Drogę
Królowej. Mijam szary szpital i zielony cmentarz,
obydwa pod wezwaniem Góry Fryderyka. To nie
poezja, to jedna z brzydszych dzielnic Kopenhagi.
     Wszystkie Drogi prowadzą na cmentarz, gdzie
pod różami leży moja Matka.


OWOC

Ten mały, ciemnopomarańczowy owoc
obieram nieudolnie, jak jabłko.
A głowa pęka mi od miłości.
Sok ścieka z palców.
Owoc jest niepodzielny. Cały w sobie,
jak przerośnięta śliwka. Bez pestki.
Pochodzi gdzieś z Turcji.
Nie gasi pragnienia.
Moja miłość ma krótkie imię.
Dwie słodkoczarne sylaby
z biblijnym rodowodem.
W uśmiechu odsłania ostre białe zęby
i grzeszną niewinność. Zalewa nas fala 
plemiennej czułości.
Matka pożądania.


W ZIEMI OBIECANEJ

Zachodzące słońce. Pochmurna pomarańcza. Nadąsany owoc dojrzałego granatu.
   Co ja robię w tym kraju, który wszystkie zwycięstwa zamienia w krwawe klęski. 
Dzieci poszarpane w strzępy na ulicach. Ociężali starcy, którzy znają głodową 
śmierć, schylają się nad dziećmi. Nad buziami nie do rozpoznania. 
     Odmawiają, kadysz za kadyszem. Wierzą w Boga. Nie wierzą w Boga. ale to 
ciągle ten sam niepojęty Bóg.
     Nie wolno im przeklinać życia. Przeklinają sprawców śmierci.
     Co wieczór to samo zachodzące słońce: pochmurna pomarańcza, nadąsany 
owoc dojrzałego granatu. Co wieczór ten sam krwawy kadysz nieba.


[Wiersze z książki: Janina Katz, Pisane po polsku, Austeria, Kraków-Budapeszt 2008, s. 7, 20, 42. Janina Katz zmarła w roku 2013, a ten poruszający tom ciągle można kupić w Krakowie, w księgarni Wydawnictwa Austeria (ul. Józefa 38), która mieści się na parterze Synagogi Wysokiej na Kazimierzu. Janina Katz tłumaczyła też na duński wiersze Grzegorza Wróblewskiego (zawarte w tomie Siesta på Nørrebro z 1994 roku), o czym nie wspomniano jednak w notce biograficznej, jaka umieszczona jest na skrzydełku książki.]


piątek, 5 października 2018

(Światło umysłu nie jest tak połyskliwe, jak światło poranne)

Charles Tomlinson


DAROWANA 
CHWILA 
ŁASKI

Darowana chwila łaski:
dwie filiżanki
płynące
po mahoniowej tafli
stołu. Wypełniają
umysł, 
który się prostuje.
Niby zwykła porcelana,
a jak błyszczy,
chłodny brąz
wydobywa i destyluje
rozognioną biel.
Nie zamieniłbyś ich
na nic innego -
ty, którego wzywają
i napełniają
te puste naczynia.


O ŚWIETLE
PORANNYM

Światło umysłu nie jest tak połyskliwe,
jak światło poranne: odcienie,
dla których mamy nazwy, nie są tak
wspaniałe, jak dyskretna wielość,
która jawi się nam
bez słów: o porannym świetle
powiem, że wszystko jest w nim
po królewsku równe: fiolet
powszednieje, lecz fiolet
w akordzie ma tysiące tonów
i gasnących
cieni: umysł
kiedy szuka drogi wśród
tych nieostrych odróżnień,
zostaje z tyłu, zaś one
rozbłyskują w pewność,
która w końcu usuwa je
w świetle dnia.


NACZYNIE

Stawiam wodę
w szklanym dzbanie
na środku stołu
przed wieczornym posiłkiem:
strumień za oknem
odbija światło
późnego popołudnia:
woda w dzbanie
lekko drży, uwięziona
w szkle, może pragnąca
być tym, czym kiedyś była:
swobodnym nurtem, a nie
zaokrągloną pełnią,
osobną, nieruchomą.
Lecz dla uświetnienia tej chwili
nie potrzebujemy Ondyny.
Po prostu napij się
zamkniętego chłodu, który
jest oddechem. Za oknem
skończona doskonałość
lutowego, nocnego nieba,
zimowy księżyc przywołuje
wodę, napełnia dzbany.


[Wiersze Charlesa Tomlinsona w przekładzie Jacka Gutorowa przepisałem z książki: Wygnani z raju. David Jones, Geoffrey Hill, Charles Tomlinson, Fundacja na rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza, Wrocław 2016, s. 143, 151, 183. Dwóch pierwszych autorów ominąłem szerokim łukiem...]

czwartek, 4 października 2018

środa, 3 października 2018

(i narzędzia mokrej roboty)

Adam Ważyk

ZAPAŁKA

Na strychu, gdzie suszyła się kiedyś bielizna,
gdzie szło się po krętych schodach,
gdzie nie wolno było zapalać zapałki,
gdzie deska skrzypiała pod nogą,
gdzie bajki o nietoperzach i myszy,
gdzie był dziecinny strach,
zapal zapałkę,
zobaczysz las posągów,
patos na miarę kołtuna,
pajęczynę grozy
i narzędzia mokrej roboty.

Zapałka w palcach parzy jak wstyd.

[Z książki: Adam Ważyk, Poemat dla dorosłych i inne wiersze, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1956, s. 36. Taki bardzo brechtowski wiersz... nie wiem jednak, jaki był stosunek Ważyka do twórczości niemieckiego poety. Co oczywiście można sprawdzić. I pewnie to zrobię. Całkiem świeży nabytek, fajnie się obcuje w epoce e-booków, netu oraz całego tego cyfrowego syfu z książką wydaną 62 lata temu. Książką istotną, bo IMHO Poemat dla dorosłych to jeden z najważniejszych tekstów poetyckich, jakie napisano w języku polskim po 1945 roku. Co z tego, że (podobno) na zamówienie Romana Zambrowskiego...]

wtorek, 2 października 2018

Kock, ul. Marcina Stępnia

[02.10.2018  08:45]

Z dzisiejszej trasy, druga lokalizacja (po Warce, a przed Wolą Osowicką, Zamościem i Mielcem). Tak na szybko wrzucam i nie wiem czy ostatecznie ten kadr pójdzie do albumu, czy też może bardziej ogólny plan, gdzie widać niezwykłą urodę (sarkazm) budynku Muzeum Historii Kocka. 

Irix 15mm f/2,4 to cudowny obiektyw! 

poniedziałek, 1 października 2018

Sosnowiec, ul. Stańczyka

[22.06.2015]

Ponieważ budynek poddano ostatnio termomodernizacji, widoczny na obrazku mural został pochowany pod warstwami styropianu. Na sajdingu pojawiło się jednak całkiem świeże malowidło, które przedstawia też ludzi siedzących na koniach, ale bardziej współczesnych. Muszę się tam wybrać i to sfotografować. Zdjęcie z Sosnowca zrobiłem jeszcze Nikonem D700 + 20mm, którego z racji opisanego tutaj upadku D810, zmuszony byłem ostatnio znów używać (jak dobrze, że go nie sprzedałem...). Jednak tydzień temu, dokładnie we wtorek, odebrałem naprawiony sprzęt z serwisu Nikona w Warszawie, uff. Zaledwie 10 lat rozwoju technologii cyfrowej robi kolosalną różnicę...
---------
ps. Właściwie to powinienem na nowo "wywołać" tego RAW-a, ale nie mogłem się do tego zmusić... Z pewnością zrobię to przy edycji zdjęć do książki.