Pokazywanie postów oznaczonych etykietą John Vachon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą John Vachon. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 września 2021

Do wieczornej kontemplacji

Arthur Rothstein, jeden z moich ulubionych fotografów pracujących dla FSA. Dawno już (od kilku tygodni) nie zaglądałem na stronę shorpy.com, gdzie czekał na mnie taki kapitalny industrial. Chyba pisałem już tutaj (zapewne nie jeden raz), że inspiracją podczas pracy nad Czarno-Białym Śląskiem były dla mnie zdjęcia Joanny Helander oraz fotografów z ekipy Roya Emersona Strykera, takich jak: Todd Webb, John Vachon, Jack Delano czy właśnie Arthur Rothstein.


sobota, 8 czerwca 2019

Warto było ponownie odwiedzić wystawę Joanny Helander „Baby patrzą‟

w Muzeum Etnograficznym w Krakowie, a tam zreflektować się, że na recepcji można nabyć książkę Gerard K. breven frản Polen, na którą od dawna polowałem (dlaczego nie zauważyłem wcześniej, że wystawiono ją do sprzedaży?).

[Tytułowy Gerard K. na okładce Gerard K. breven frản Polen, zdjęcie z czwartej strony wykonane zostało przez Joannę Helander]

Rzeczone Listy z Polski Gerarda K. to mocno autobiograficzna proza w formie epistolarnej (Gerard K. jest ojcem narratorki i autorki), gdzie jednak pojawiają się też elementy fikcyjne. Oczywiście nie poczytam sobie zawartości tego tomu, ponieważ tekst jest w języku szwedzkim (znam jedynie tłumaczenie fragmentów, które opublikowano w 1994 roku w piśmie NaGłos), jednak obok słów znajdują się tam też zdjęcia, bardzo dużo zdjęć, głównie z Rudy Śląskiej. Chyba już kiedyś tutaj wspominałem, ale mogę to powtórzyć jeszcze raz (i nie raz), że główną inspiracją podczas pracy nad moim Czarno-Białym Śląskiem były śląskie fotografie Joanny Helander, zobaczone po raz pierwszy właśnie we wspomnianym numerze Nagłosu (a obok niej także dwóch fotografów z kręgu FSA - Johna Vachona i Todda Webba). Kiedy w lutym 2000 roku postanowiłem systematycznie fotografować Górny Śląsk, pierwsze miasto, do którego dotarłem to była Ruda Śląska, gdzie niemal automatycznie trafiłem w podwórko z zakładem fotograficznym „Foto-Maria‟... 

[Skan z książki: Joanna Helander, Gerard K. breven frản Polen, Nordstedts, Södertälje 1986, s.66-67.]

Widoczny na rozkładówce poniżej obiekt na lewej stronie, to budynek administracyjny KWK „Walenty-Wawel‟. W latach 1992-1996 fotografowałem rozbieraną wówczas Koksownię „Walenty‟ (primo voto „Wolfgang‟ - w Czarnych Diamentach Maxa Steckela jest też zdjęcie tego obiektu), a fotografie z tej serii znalazły się na wystawie Pejzaż symboliczny, prezentowanej w krakowskie galerii ZPAF w 1997 roku. Nic nie jest przypadkowe... 

[Skan z książki: Joanna Helander, Gerard K. breven frản Polen, Nordstedts, Södertälje 1986, s.84-85.]

piątek, 4 stycznia 2019

INDUSTRIELANDSCHAFTEN


Prezent urodzinowy (58). Zawsze chciałem mieć ten album, no i mam! Pamiętam retrospektywę Bernda i Hilli Becherów, którą widziałem w Museum Hamburger Bahnhof (tu musiałem sprawdzić datę przy pomocy wujka googla i wyszło mi, że było to... 12 lat temu) wiosną 2006 roku, kiedy po tych wszystkich industrialnych seriach eksponowanych w postaci tableau, naprawdę odetchnąłem w sali z krajobrazami przemysłowymi. Książka wydana w 2002 przez oficynę Schirmer/Mosel ma minimalistyczny, oldschoolowy layout, co niezmiernie mi odpowiada. Dawno temu, w czasach pracy nad Czarno-Białym Śląskiem, a i też po premierowej wystawie w Galerii Zderzak w 2004 (miała ona nazwę... Postindustrial), paru krytyków sztuki/fotografii przyrównywało moje industriale do zdjęć Becherów. Problem polega na tym, że w tamtym czasie właściwie nie znałem dokonań niemieckiego duetu... Widziałem chyba tylko kilka zdjęć (proszę przypomnieć sobie internet z telefonicznego modemu z tamtych lat i prędkość transmisji danych... a także kwestię dostępności albumów fotograficznych), a prawdziwą inspiracją podczas realizacji wspomnianego projektu były fotografie Todda Webba (postać w Polsce kompletnie nieznana) z Pitthsburgha oraz Johna Vachona, który także fotografował smoky city (których poznałem studiując zasoby biblioteczne konsulatu USA w Krakowie, a było to jeszcze w latach osiemdziesiątych...). Skądinąd powinienem chyba pomyśleć nad reedycją albumu z Górnego Śląska, sporo zdjęć nie weszło do publikacji z 2004 roku, np. cały set panoram, który zrobiłem wtedy Horizonem 202 (sprawdzałem ostatnio te kadry i trzymają jakość). Wracając do Industrialelandschaften widać, że trochę (dużo!) czasu upłynęło, i do publikacji tej książki, i też od rejestracji przemysłowych motywów/obiektów, które oglądane teraz wyglądają... nieco archaicznie, a przecież były to całkowicie współczesne sprawy dla genialnego duetu z Niemiec. Widać też, że nie estetyzowali oni industrialnej tematyki, co niestety jest przypadłością np. Edwarda Burtynsky'ego, ale to zupełnie inna historia... "Jeszcze o tym napiszę" - że przywołam leitmotiv pojawiający się w poemacie W Marcina Sendeckiego - co tak naprawdę oznacza, że nie napisze o tym wcale ;))

piątek, 7 listopada 2014

Jak upupić Johna Vachona


Warszawski Dom Spotkań z Historią nie ma zbyt dobrej ręki do albumów fotograficznych. Kiedy na początku tego roku przeczytałem w necie informację, że instytucja ta szykuje wystawę zdjęć Johna Vachona byłem pełen obaw. Ekspozycja w salach DSH tylko je potwierdziła, bowiem wspaniałe kadry amerykańskiego fotografa, umieszczono w dziwacznej durnostojce z płyty OSB. Plakat wystawy, podpadający pod kategorię "grafik płakał, jak projektował", obudził we mnie dodatkowy niepokój, co do kształtu katalogu ekspozycji (w momencie otwarcia wystawy trwały jeszcze prace nad tym wydawnictwem). W trakcie środowego pobytu w stolicy odwiedziłem DSH i kupiłem tę książkę.

W porównaniu do albumu Poland, 1946 z 1995 roku, rodzima publikacja zawiera nieco więcej zdjęć z pierwszego przyjazdu do Polski, kiedy Vachon pracował jako fotograf U.N.R.R.A. (1946), a także kilkanaście kadrów z dwóch późniejszych pobytów (1956, 1963), gdy był na etacie w tygodniku Look. Fotografie są wydrukowane na zupełnie niezłym poziomie, z niezrozumiałych jednak dla mnie względów, cześć z nich prezentowana jest z dominantami ocieplającymi lub oziębiającymi obraz... Jest to tym bardziej dziwne, że - jak należy przypuszczać - graficy pracowali na skanach w skali szarości (wyłączywszy te kilka Kodachromów z 1963 roku). W przypadku rozdziału poświęconego działalności U.N.R.R.A. w Polsce, zupełnie niepotrzebnie pojawiają się też mocno przeciętne zdjęcia innych autorów, które sąsiadują z kadrami Vachona. Mimo, że książka ma format pionowy, graficy pracujący dla DSH na całe szczęście zrezygnowali z puszczania fotografii przez rozkładówki (co tak lubią robić DTP, pracujący dla oficyny BOSZ), jednak dizajnerskie patenty zastosowane w layoucie tego wydawnictwa, bardziej nadają się do projektu bombonierki dla Cioci Kloci, a nie albumu fotograficznego.

Publikacja stara się dość wszechstronnie zaprezentować postać amerykańskiego fotografa (mamy więc tutaj np. sporo informacji biograficznych, m.in. o jego pracy w ekipie fotografów F.S.A), jednak w przypadku polskiego epizodu w jego karierze, pewne sprawy zostają pominięte. Owszem, wspomina się o listach pisanych przez Vachona do przebywającej w Ameryce jego ówczesnej żony Millicent "Penny" Leeper, ale już ich treść nie jest przytaczana. A szkoda, bo John Vachon był niezwykle bystrym obserwatorem (w młodości miał też ambicje literackie, nigdy jednak nie zrealizowane), o czym świadczą też dobrze jego zdjęcia z pierwszego pobytu nad Wisłą, będące najciekawszym chyba dokumentem fotograficznym, jaki wykonano w naszym kraju w latach czterdziestych ubiegłego stulecia. Po przyjeździe do Polski Vachon natychmiast zetknął się też z dziwnym dla niego obrazem relacji polsko-żydowskich, co tym bardzie zdumiewało go, im więcej dowiadywał się Endlösung der Judenfrage i im częściej rozmawiał z polskimi znajomymi.

Szkoda, że przygotowując wystawę i publikację polskich zdjęć Johna Vachona, Dom Spotkań z Historią nie zdecydował się po prostu na rozszerzoną edycję albumu Poland, 1946. W nowym wydawnictwie, tak jak w publikacji sprzed 19 lat, powinien się znaleźć zestaw fotografii z archiwów U.N.R.R.A., oczywiście poszerzony o nowe znaleziska, zdjęcia robione dla z magazynu Look oraz przekład jego arcyciekawych listów z Polski, opatrzony komentarzem historyka. 

środa, 14 maja 2014

Wystawa zdjęć Johna Vachona w Warszawie!

Już za dwa dni, w piątek 16 maja o godz. 18:30 w Domu Spotkań z Historią otwiera się prezentacja fotografii Johna Vachona, jakie wykonał w Polsce podczas trzech wizyt w 1946, 1956 i 1963 roku (po raz pierwszy jako fotograf U.N.R.A., a później już jako fotoreporter magazynu Look). Tomasz Markiewicz, współautor tej ekspozycji, na której pokazanych zostanie 120 fotografii, tak mówił dla serwisu PAP o kulisach pomysłu na tę wystawę: 

Na książkę Johna Vachona wydaną zdaje się przez jego córkę, w której znalazły się jego fotografie i listy pisane z Polski w 1946 r. natrafiliśmy przypadkowo. Sławomir Rybałtowski, drugi ze współautorów wystawy, zdecydował się wtedy pojechać do USA i odnaleźć te zdjęcia. Doszliśmy wówczas do wniosku, że to świetna okazja przypomnienia jaka była kondycja polskiego społeczeństwa tuż po wojnie i pokazania trudów odbudowy.

Tak się składa, że jestem posiadaczem wspomnianej publikacji, faktycznie wydanej staraniem córki fotografa Ann. Album Poland, 1946, The Photographs and Letters of john Vachon, opublikowany przez Smithsonian Institution Press w 1995 roku, mam od kilkunastu lat... Kiedy nabyłem tę książkę, chyba zimą 1999 i zabrałem się do lektury, moją uwagę zwróciły nie tylko kapitalne zdjęcia Vachona (fotografie jego autorstwa znałem wcześniej z albumu Roy Stryker: U.S.A., 1943-1950. The Standard Oil (New Jersey) Photography Project oraz z internetowej strony Biblioteki Kongresu USA), ale też zawartość listów pisanych do żony Penny Leeper. Poniżej pozwolę sobie przytoczyć fragment korespondecji z 2 marca 1946 roku:

This Jewish thing here is so far beyond my understanding that it is incomprehensible. I have listened to, from Poles, some anti-Jew talk that really far surpasses anytthing you've ever heard: that Hitler had done one great thing in the world, and how unfortunate he hadn' t the chance to finish off the remaining 80,000 Jews - this is said not jokingly or smirkingly, but dead seriously by Poles who fought in the insurection, who suffered under Hitler, were in concentration camps themselves.

Bardzo ciekaw jestem warszawskiej wystawy.

[zdjęcie z albumu: John Vachon Poland, 1946Smithsonian Institution Press, Washington and London 1995, str. 140-141. Podpisy pod zdjęciami: Triplets (strona lewa) i Boy Demonstrating German Salute (strona prawa)]

wtorek, 26 lutego 2013

John Vachon - Warszawa / Stephen Shore - El Paso


Właściwie mógłbym tego posta opatrzyć tytułem Dlaczego klasycy? (3)...
Te dwa zdjęcia, od dawna chodziły mi po głowie i od pewnego czasu chciałem dokonać ich porównania.
Chociaż dzieli je 29 lat, a pierwsze to klasyczny monochrom (4x5"), zaś drugie to odbitka z kolorowego negatywu (8x10"), mają ze sobą wiele wspólnego, jeżeli przyjrzeć się metodzie/konwencji obrazowania.
Powiedziałbym nawet, że w jakiś sposób jedno wynika z drugiego.
I warto też wiedzieć, że Vachon robił dla FSA również kolorowe zdjęcia (można je zobaczyć na stronie Biblioteki Kongresu USA).

John Vachon, Poland 1946, Ruined shrine in Warsaw

Stephen Shore, El Paso Street, El Paso, Texas, July 5, 1975


----------
Pierwsze zdjęcie z książki John Vachon Poland, 1946. The Photographs and Letters of John Vachon, Smithsonian Institution Press, Washington and London 1995. Str. 83.
Druga fotografia pochodzi z albumu Stephen Shore Uncommon Places. The Complete Works, Aperture Foundation, New York 2004. Str. 111.

poniedziałek, 25 lutego 2013

John Vachon, "Poland, 1946" (2)


Dwie fotografie, które w albumie "Poland, 1946" znajdują się pomiędzy pierwszą, a drugą stroną tytułową.



Pierwsza fotografia, do której pozują dwie dziewczynki z pociągu repatriacyjnego (rewelacyjny kadr!), wykonana została na stacji kolejowej gdzieś na Górnym Śląsku.
Na drugiej widać pchli targ w Warszawie. Co ciekawe, publikacja albumu Vachona, w którym naliczyłem 14 zdjęć zrujnowanej stolicy przeszła właściwie bez echa... A fotografie świetne i w każdym calu dokumentalne. I gdyby porównać je do Kodachromów Henry'ego N. Cobba z 1947 roku, których "odkrycie" (a później prezentacja w Domu Spotkań z Historią) narobiło ostatnio tyle szumu, to dostrzec można dość istotną różnicę na niekorzyść tego drugiego.
Jak przeczytałem w posłowiu pióra Ann Vachon, jej ojciec odwiedził Polskę ponownie w 1956 roku i zrealizował tu materiał dla dwutygodnika Look (ciekawe, jak wyglądają te zdjęcia?).

----------
Zdjęcia z książki John Vachon Poland, 1946. The Photographs and Letters of John Vachon, Smithsonian Institution Press, Washington and London 1995.
Kolejno:
1. Two polish girls, standing beside a train, str. III.
2. Warsaw flea market, on the present site of the Palace of Culture, at Emile Plater Street, str. II.

niedziela, 24 lutego 2013

John Vachon, "Poland, 1946"


Ci co przyjeżdżają...




I ci co wyjeżdżają...



----------
Zdjęcia z książki John Vachon Poland, 1946. The Photographs and Letters of John Vachon, Smithsonian Institution Press, Washington and London 1995.
Kolejno:
1. Man with Accordion, str. 114.
2. Shrine on a Boxcar, str 112.
3. Repatriante Family in Boxcar Doorway, str 116.
4. German Deportees, Wroclaw, str. 142.

sobota, 23 lutego 2013

Dlaczego klasycy? (2)


Tym razem bez cytowania tego nudziarza Herberta (choć może jego wiersz Fotgrafia wart jest przytoczenia, a jeszcze bardziej nieco kuriozalny komentarz, jakim utwór ten na łamach Tygodnika Powszechnego obdarzył kiedyś Marian Stala ...).
Dwa zdjęcia Johna Vachona, jakie pojawiły się niedawno na portalu www.shorpy.com, które chyba dość dobrze pokazują, że dokumentalny zwrot w fotografii amerykańskiej, który miał miejsce w latach 60. i 70. XX w. nie był czymś przypadkowym.
Fotografie są z roku 1937, czyli zostały wykonane przed formalnym przyjęciem Vachona do ekipy pracującej dla Farm Security Administration.

 John Vachon - August 1937. Gas station and gospel mission in Cleveland, Ohio.


John Vachon - December 1937. Gas station in Minneapolis.

Niezłe kadry, jak na prace dwudziestotrzyletniego autora, który fotografuje dopiero od roku...

John Vachon nie jest u nas specjalnie znany, a trzeba wiedzieć, że pierwszy solowy album z jego zdjęciami, zawierał fotografie z Polski właśnie.
Książkę już po śmierci Vachona wydał jego córka Ann, a znalazły się tam kadry zarejestrowane w 1946 roku, kiedy fotograf przez 6 miesięcy przebywał w naszym kraju i robił zdjęcia dla UNRRA. Na całe szczęście jednak fotografował nie tylko działania tej instytucji (o co zresztą zwierzchnicy mieli do niego pretensje) i dzięki temu mamy kapitalny - chyba najlepszy w tamtym czasie -zapis z powojennej Polski. Bezbłędnie trafione fotografie z Warszawy, Gdańska, Górnego Śląska, Kielecczyzny, lubelskiego, Nysy Wrocławia. We wspomnianej książce jest też rewelacyjna sekwencja zdjęć, na której zobaczyć można pasażerów pociągu wiozącego repatriantów ze wschodnich terenów II RP na tzw. ziemie odzyskane. Bardzo mocny zestaw!

[John Vachon Poland, 1946, Smithsonian Institution Press, Washington & London 1995]

czwartek, 14 czerwca 2012

ODKRYWANIE AMERYKI albo John Humble i jego „Sunday Afternoon”


„Podróże kształcą” jak mówi porzekadło (owszem, banalne...), także te w sieci. Ponieważ po zabiegu resekcji dziąsła (średnia raczej przyjemność) utknąłem w domu, więc trochę więcej niż zwykle serfowałem w necie. I tu np. spore zaskoczenie in plus zdjęciami Johna Humble'a. Który nie zajmuje jakoś specjalnie eksponowanej pozycji na tamtejszej scenie fotograficznej (tylko jeden album o Los Angeles), a jest rewelacyjnym fotografem! To duża przyjemność oglądać jego zdjęcia, zwłaszcza, że kolorem posługuje się od końcówki lat 70., a w tym co robi można się dopatrzyć wpływu „nowych topografów”, ale nie widać jakiegoś specjalnego uzależnienia od Stephena Shore'a. „Sunday Afternoon” to seria już z tego wieku, fajnie pomyślana i perfekcyjnie zrealizowana. Oprócz wspomnianych już „nowych topografów”, kłania się tutaj też Walker Evans i trochę także John Vachon z czasów współpracy z FSA. 

John Humble z cyklu Sunday Afternoon, View North, 3300 Block of Industrial Way | Los Angeles, September 26, 2005

John Humble z cyklu Sunday Afternoon, View North, 14th Street | Los Angeles, October 30, 2005

John Humble z cyklu Sunday Afternoon, Hewitt Street at Palmetto Street | Los Angeles, September 9, 2005

niedziela, 19 września 2010

Na tyłach rzeczywistości (2)

  
John Vachon. The coal company town of Kempton, West Virginia, May 1939.

W nawiązaniu do komentarza Sevilliana, switchman’s shack to zdecydowanie „budka zwrotniczego”, a nie „dozorcy” – jak to figuruje w wersji Bogdana Brana. Hm, itd., ITP.
Jednak w 1984 roku, kiedy ukazał się w Wydawnictwie Literackim zbiór jego przekładów Ginsberga, udało mi się zdobyć egzemplarz tej książki, tylko dzięki znajomości z autorem tłumaczeń (który w 1982 był niebanalnym wykładowcą kursu filozofii na polonistyce).
Sam jednak tytuł wiersza, traktowany dosłownie i metaforycznie jest mi bliski, i oddaje też pewien sposób oglądu tego, co nas otacza, czego doświadczamy zmysłem wzroku np. I nieodparcie kojarzy mi się też ze zdjęciami Johna Vachona lub Carla Mydensa, jakie na przełomie lat 30. i 40. wykonywali w ramach programu F.S.A. (mam wrażenie, że te, co celniejsze raczej obok niego) i które zebrane w albumie Long Time Coming: A Photographic Portrait of America, 1935-1943 robią ciągle spore wrażenie. Między innymi znalezieniem się na wspomnianych tyłach/zapleczu właśnie.

Carl Mydans, Group of houses at Detroit and Van Buren Streets, near electric railroad. Milwaukee, Wisconsin, April 1936.

Carl Mydans, Junk, with living quarters close by. Milwaukee, Wisconsin, April 1936.

Czytam sobie ostatnio po raz drugi (dla relaksu oraz rozrywki) „W drodze” Jacka Kerouaca. I o ile stylistyka tej powieści jest już nieco - i też zaskakująco - anachroniczna oraz często gęsto pretensjonalna, to w warstwie opisowej/faktograficznej można tutaj znaleźć mnóstwo elementów, jakie zarejestrowane zostały właśnie w tych miejskich pejzażach Vachona i Mydansa, a wobec których - literatura piękna i tzw. kultura wysoka zwykle niedowidzą. „Nie załapują się na nie” – jak mógłby powiedzieć powieściowy Dean Mariority, czyli realny Neal Cassady (określony przez Ginsberga w poemacie „Skowyt” mianem „adonisa z Denver”). Tymczasem jestem na stronie 102 wydania polskiego z 1993 (Państwowy Instytut Wydawniczy, tłumaczenie Anny Kołyszko) i prowadzący narrację w pierwszej osobie Sal Paradise (alter ego autora), ogląda przez szybę greyhounda wjazd do Hollywood:

Wyglądałem pożądliwie przez okno – domy zdobione sztukaterią, palmy, zajazdy, całe to szaleństwo, łachmaniarska ziemia obiecana, niezwykły kraniec Ameryki. Wysiedliśmy z autobusu przy Ulicy Głównej, która nie różniła się od głównej ulicy, kiedy wysiada się z autobusu w Kansas City, Chicago czy Bostonie – kamieniczki, brud, wokół snują się rozmaite indywidua, tramwaje suną ze zgrzytem przez ten beznadziejny świt, kurewski smród wielkiego miasta.

John Vachon, Business section of Dubuque, Iowa. The rich live in houses on the cliffs seen in background, April 1940.

John Vachon, Liquor store in Omaha, Nebraska, November 1938.

John Vachon, The Alamo movie theater in Washington, D.C., December 1937.

John Vachon. Scraps of paper blowing on bridge. St. Louis, Missouri, May 1940.