John Vachon. The coal company town of Kempton, West Virginia, May 1939.
W nawiązaniu do komentarza Sevilliana, switchman’s shack to zdecydowanie „budka zwrotniczego”, a nie „dozorcy” – jak to figuruje w wersji Bogdana Brana. Hm, itd., ITP.
Jednak w 1984 roku, kiedy ukazał się w Wydawnictwie Literackim zbiór jego przekładów Ginsberga, udało mi się zdobyć egzemplarz tej książki, tylko dzięki znajomości z autorem tłumaczeń (który w 1982 był niebanalnym wykładowcą kursu filozofii na polonistyce).
Sam jednak tytuł wiersza, traktowany dosłownie i metaforycznie jest mi bliski, i oddaje też pewien sposób oglądu tego, co nas otacza, czego doświadczamy zmysłem wzroku np. I nieodparcie kojarzy mi się też ze zdjęciami Johna Vachona lub Carla Mydensa, jakie na przełomie lat 30. i 40. wykonywali w ramach programu F.S.A. (mam wrażenie, że te, co celniejsze raczej obok niego) i które zebrane w albumie Long Time Coming: A Photographic Portrait of America, 1935-1943 robią ciągle spore wrażenie. Między innymi znalezieniem się na wspomnianych tyłach/zapleczu właśnie.
Carl Mydans, Group of houses at Detroit and Van Buren Streets, near electric railroad. Milwaukee, Wisconsin, April 1936.
Carl Mydans, Junk, with living quarters close by. Milwaukee, Wisconsin, April 1936.
Czytam sobie ostatnio po raz drugi (dla relaksu oraz rozrywki) „W drodze” Jacka Kerouaca. I o ile stylistyka tej powieści jest już nieco - i też zaskakująco - anachroniczna oraz często gęsto pretensjonalna, to w warstwie opisowej/faktograficznej można tutaj znaleźć mnóstwo elementów, jakie zarejestrowane zostały właśnie w tych miejskich pejzażach Vachona i Mydansa, a wobec których - literatura piękna i tzw. kultura wysoka zwykle niedowidzą. „Nie załapują się na nie” – jak mógłby powiedzieć powieściowy Dean Mariority, czyli realny Neal Cassady (określony przez Ginsberga w poemacie „Skowyt” mianem „adonisa z Denver”). Tymczasem jestem na stronie 102 wydania polskiego z 1993 (Państwowy Instytut Wydawniczy, tłumaczenie Anny Kołyszko) i prowadzący narrację w pierwszej osobie Sal Paradise (alter ego autora), ogląda przez szybę greyhounda wjazd do Hollywood:
Wyglądałem pożądliwie przez okno – domy zdobione sztukaterią, palmy, zajazdy, całe to szaleństwo, łachmaniarska ziemia obiecana, niezwykły kraniec Ameryki. Wysiedliśmy z autobusu przy Ulicy Głównej, która nie różniła się od głównej ulicy, kiedy wysiada się z autobusu w Kansas City, Chicago czy Bostonie – kamieniczki, brud, wokół snują się rozmaite indywidua, tramwaje suną ze zgrzytem przez ten beznadziejny świt, kurewski smród wielkiego miasta.
John Vachon, Business section of Dubuque, Iowa. The rich live in houses on the cliffs seen in background, April 1940.
John Vachon. Scraps of paper blowing on bridge. St. Louis, Missouri, May 1940.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.