Przeczytać słowo wstępne pióra Stefana Bratkowskiego -- BEZCENNE!
Ten fragment najbardziej mnie ujął: Zdjęcia Erazma Ciołka są triumfem czarno-białej fotografii. Czarno-biała fotografia - w porównaniu z kolorową okazuje się już przetworzeniem rzeczywistości; nadaje jej inny walor, nadaje skupienie; kolor rozprasza widza, odwraca uwagę od treści, staje się wrogiem fotografii. Czarno-biała fotografia może utrwalać piękno. Ale przede wszystkim jest formą literacką. To gatunek pisarstwa albo dziennikarstwa. Zdjęcia są czasem krótkimi nowelkami, a czasem skrótowym, mistrzowskim reportażem, to znów fraszką czy maleńkim poemacikiem prozą.
Ach Ty „poemaciku prozą”...
Ach Ty „poemaciku prozą”...
To Ty o tym nie wiedziałeś i robisz kolorowe? Phi!
OdpowiedzUsuń;o)))
No widzisz, mogłem wcześniej kupić album E. Ciołka... Ociągałem się...
OdpowiedzUsuń;)))
w pierwszej chwili chciałem jakoś skomentować ten fragment, ale nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów ;D ...zatem dla zrównoważenia negatywnej energii linkuje wykład S. Shore http://www.youtube.com/watch?v=tLSBGduw0Q4 , na początku 3ciej części pada coś co nawiązuje do tego tego tematu ;]
OdpowiedzUsuńDobre ;)
OdpowiedzUsuńwe wstępie do albumu Alexa Webba jest taki cytat z Goethego: "Colors are the deeds and suffering of light". Tyle że w latach 80-tych i wcześniej nie mieliśmy (chyba?) w Polsce swojego Webba, Leitera czy innych takich.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony pogląd jak wyżej był powszechny również w Stanach, no, trochę może wcześniej, ale w końcu nie tylko w fotografii byliśmy w komunie w Polsce zacofani.
Polski Alex Webb pracujący na ORWO UT 21... ;)))
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, czemu nie?
W albumie jest adnotacja, że wszystkie zdjęcia zostały zrobione Nikonami (FE i FA) na filmie Fotopan HL, czyli na licencyjnym Ilfordzie HP4, poprzedniku HP5. Fajny film to był, używałem go w wersji 120. Wołało się go w Hydrofenie, który znowu był rodzimym odpowiednikiem Microphenu Ilforda...