[Gdy po raz pierwszy - a było to jesienią 2009 - zapuściłem się głębiej w to blokowisko, startując od „Boniola” i idąc w kierunku południowo-wschodnim, z każdą nową ulicą i za każdym nowym blokiem, odkrywałem coraz bardziej fascynujący i odjechany krajobraz. Nie wiem, czy jest bardziej depresyjne terytorium, od tego w Mysłowicach - pardon! - w „polskim Manchesterze”? Jednak ponieważ teren jest tutaj pofałdowany, a bloki budowano na łagodnych wzniesieniach, więc ustawione są one często „amfiteatralnie”, co dość fajnie się fotografuje... Tak w ogóle, to kapitalny poligon, na jakiś większy projekt fotograficzny, dotyczący architektury blokowej.
Widoczny na garażu po lewej stronie rodzaj „zrównania”, jest dość typowy nie tylko dla Górnego Śląska, Krakowa czy Łodzi, ale - spoglądając szerzej - także dla całego naszego kontynentu, który ma - jak to często podkreślają prawicowi publicyści - „chrześcijańskie korzenie”... Patrząc na te - dość nieporadne od graficznej strony - zabiegi symboliczne, trudno o tych „korzeniach” zapomnieć.]
To wzniesienie nazywane jest "Mazynberg", mniej więcej w tej części przed wojną i pewnie jeszcze trochę po - miałbyś przed oczami cegielnię, a część wzniesienia używana była do wybierania gliny i w sumie potem nigdy nic tu nie wybudowano, być może teren jest niepewny albo co? Pozdro :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te wszystkie nazwy miejscowe :) Mezynberg... brzmi jak "ukryta opcja niemiecka" ;)))
OdpowiedzUsuńPOZDRO