to tytuł mojej recenzji kapitalnego albumu Eustachego Kossakowskiego w najnowszym jedenastym wydaniu kwartalnika Herito. Dla zachęty wklejam poniżej fragment tekstu i zachęcam do lektury pisma, które w tej edycji zawiera materiały (bardzo ciekawe zresztą) poświęcone głównie Republice Chorwacji.
[Herito nr 11 (2013) str 160-167]
(...) Nie
sposób omawiać 6 mètres avant Paris, nie odnosząc się do portretów Paryża,
które powstawały od momentu wynalezienia przez Niépce’a i Daguerre’a metody
fotograficznej rejestracji obrazu. Gdy przypomnimy sobie fotografie zabytkowych
budynków wykonane w połowie XIX wieku w ramach Mission Héliographique, nieco
późniejsze „widoki administracyjne” zarejestrowane w czasie przebudowy miasta
przez Georges’a Haussmanna, tworzoną przez prawie cztery dekady dokumentację
Eugène’a Atgeta, nocne zdjęcia Brassaïa czy uliczne kadry Henriego
Cartier-Bressona i André Kertésza (by poprzestać na autorach najbardziej
znanych czy też popularnych widoków miasta na rzeką Seine), widzimy, jak
odmienne i nowatorskie było spojrzenie oraz działanie Kossakowskiego.
Oczywiście – w jego podejściu sporo jest też ironii czy sarkazmu świeżego
imigranta, niepewnego przedłużenia wizy pobytowej i poruszającego się po
mieście najtańszą metodą per pedes. Sfotografowany przez Kossakowskiego w 1971
roku Paryż, otoczony wówczas jeszcze nimbem „kulturalnej stolicy świata”,
ukazuje nam swe dojmująco banalne oblicze.
[Herito nr 11 (2013) str 160-167]
Wróćmy jednak do samej metody pracy autora 6 mètres avant
Paris. Jeżeli jego zdjęcia zestawić z fotografiami pokazanymi na słynnej i
wpływowej ekspozycji New Topographics: Photographs of a Man-Altered Landscape
Williama Jenkinsa, gdzie oglądać można było prace takich autorów jak (między
innymi) Robert Adams, Lewis Baltz, Bernd i Hilla Becher, Frank Gohlke czy
Stephen Shore, to dostrzeżemy zadziwiające podobieństwa w wyborze motywów i
sposobie prezentacji zurbanizowanego krajobrazu. Jednak wystawa Jenkinsa zaprezentowana
została w Muzeum Fotografii George Eastman House w styczniu 1975 roku, czyli
niespełna cztery lata po 6 metrów przed Paryżem w Musée des Arts Decoratifs.
Kierując się własną wizualną intuicją, podrasowaną zapewne przez obserwacje
konceptualnych działań artystów Galerii Foksal (których akcje dokumentował
przed wyjazdem z kraju) oraz widoczną przekorą wobec „artystycznych” – w
popularnym odbiorze – konwencji obrazowania, Kossakowski w swoim sposobie
prezentacji tematu „Paryż” zdecydował się na weryzm mogący nasuwać skojarzenia
z dadaistycznym ready made z lat dwudziestych XX wieku lub pokrewnymi mu i
późniejszymi o trzy dekady serigrafiami, na których możemy oglądać wypadek
ambulansu pogotowia ratunkowego lub (bez specjalnej różnicy) puszkę z zupą
pomidorową. (...)
Ha! Akurat wczoraj ten album dostałem pocztą z Bookoffu. Świetna jakość skanów, przyjemnie się to ogląda (i czyta). Ciekawy tylko jestem, bo tego nie doczytałem, jak ułożono zdjęcia w albumie: chronologicznie, czy topograficznie (kolejno sąsiadujące tablice zgodnie ze wskazówkami zegara lub na odwrót)? Pierwsze zdjęcie z albumu jest lekko nieostre (poruszone), więc było ono pierwsze w serii (jeszcze przypadkowe?), co sugerowałoby układ chronologiczny? Wiesz coś o tym?
OdpowiedzUsuńNie jestem specjalistą od topografii Paryża, ale to chyba z grubsza leci przedmieściami. W opisie zdjęcia po słowie rue, av., bd., jest nazwa arterii, po przecinku występuje nazwa przedmieścia co jest łamane przez nazwę ulicy już paryskiej, a po kolejnym przecinku jest numer dzielnicy. Czyli (duuuże) kółeczko ;)
OdpowiedzUsuń