Tyle ma ich być podobno w Łodzi wg. Macieja Rawluka, który - jak pisze to na swoim blogu - postanowił je wszystkie sfotografować. No więc, SZACUN z w/w powodu! Narszcie ktoś zabrał się za niknącą w oczach Łódź i systematycznie zaczął robić dokumentację tego miasta. I aż trudno uwierzyć, że dopiero teraz... Owszem, może ktoś powiedzieć, że Łódź już wcześniej sfotografowano. Bo faktycznie fotografowano to miasto, ale efekty tej działalności pozostawiają niestety sporo do życzenia. Sam ma dwa takie albumy. Pierwszy to - Łódź. Zdjęcia z początku wieku Artura Urbańskiego, wydany po raz pierwszy w roku 2003, a teraz wznowiony. Drugi - Za bramami Ziemi Obiecanej Tomasza M. Sobieraja, także z tego roku. No i nie są to wydawnictwa zbyt udane (rzecz ujmując nadzwyczaj eufemistycznie...). Tym bardziej cieszy pomysł Macieja Rawluka, zwłaszcza, że to co do tej pory umieścił na swoim blogu, pozwala pomyślnie rokować temu projektowi (no, może z wyłączeniem "składanek", których nie kupuję...). Poniżej wklejam dziesięć fotografii wykonanych w ciągu ulicy Wólczańskiej. Jest co oglądać!
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 58
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 90
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 97
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 121/123
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 124
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 141
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 149
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 219
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 228
Maciej Rawluk, 12 000 domów, ul. Wólczańska 260
Rzeczywiście projekt wydaje się bardzo ambitny,
OdpowiedzUsuńJednak zastanawiam się czy ma sens w tej własnie formie?
Przedstawiona powyżej ulica Wólczańska, jest dostępna w Google street view.
A poszczególne budynki można obejrzeć w szerszym kontekście, niż na powyższych zdjęciach/.
Osobiście interesowała by mnie dokumentacja to czego Google nie "widziało".
W sumie dość zabawne jak oglądający łatwo przyswaja sobie np. pejzaż naturalny (góry, morze itd.), a przy pejzażu miejskim, pierwszym odruchem jest odrzucenie. Podczas gdy patrząc na piękny landszaft nikt nie pyta "po co to zdjęcie", to w przypadku takich zdjęć jak te powyższe, jest to pytanie nagminne.
UsuńNie wiesz dlaczego? Miasto jest "brzydkie"... ;))
UsuńTu mi się przypomniało, jak pokazywałem w Płocku "Z wysokości" w 2002 roku (wystawa przeniesiona z Małej Galerii w Warszawie i pierwsza prezentacja zdjęć z "Czarno-Białego Śląska") i ktoś mnie zapytał - "Czemu fotografuję takie smutne miejsca". Drugie pytanie brzmiało - "Dlaczego nie ma ludzi?"
A jest coś, czego google nie widziało? ;)
OdpowiedzUsuńAutor fotografuje domy a nie street-widoki, więc u niego jest węziej. Używa shifta, więc piony są proste. Oczywiście można poprzestać na googlu ;)
"A jest coś, czego google nie widziało?" - jest. Austria. :)
UsuńBardzo fajnie się zapowiada.
Wojtek. Ale nie sugerujesz ze jedyna zaleta tych zdjec jest uzycie shifta?
OdpowiedzUsuńNie sugeruję ;)
UsuńW przypadku tych zdjęć shift to konieczność.
A foty są OK. "Lubię to".
Wojtek. Ale nie sugerujesz ze jedyna zaleta tych zdjec jest uzycie shifta?
OdpowiedzUsuń12tyś zdjęć... niech żyje cyfrowa rewolucja! ;)
OdpowiedzUsuńNiech żyje! Niech żyje! Niech żyje!
Usuń12.000 szitek dałoby nam kwotę (bez wołania) przy Fuji NS160 i cenie 349,00 PLN za pudełko z 20 szt. = 209.400,00 PLN
Dzięki technice cyfrowej tego typu dokument (inwentaryzacja?) jest możliwa. Tylko czy ma ona wymiar artystyczny? Ktoś kiedyś powiedział, ze zdjęcie jednego obiektu to dokument, ale komplet zdjęć setek podobnych obiektów to już sztuka. Czy tego typologicznego podejścia nie stosowali, wysoce cenieni zresztą, Becherowie?
UsuńNo właśnie, spróbuj sobie odpowiedzieć na pytanie, co zrobić, żeby wizualna dokumentacja była traktowana/odbierana jako działanie o charakterze artystycznym.
UsuńJeżeli uda Ci się znaleźć odpowiedź - sporo wygrałeś ;)
Rozumiem, że niewielu znalazło? ;o)
UsuńPowiedzmy, że w Polszcze jest z tym problem... ;)
UsuńWojtek, a tę książkę znasz, jest niezła:
OdpowiedzUsuńhttp://featurefoto.wordpress.com/2011/04/26/sentymentalna-podroz-po-lodzi/
Cześć Łukasz, Dzięki za namiar, o istnieniu książki nie wiedziałem.
UsuńNo i do czego to doszlo. Juz nas ma zadowolic google streetview. Juz nie mowie nawet o tym ze przeciez oni aktualizuja to co iles lat a tu chodzi o dokumentacje. No a jakosc, szczegoly - o Boze - odebrano mi zawod!!!!! (jak to mawial wspanialy pan Tomaszewski). Poddaje sie. Ide na piwo.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą GSV to świetny dokument, do tego interaktywny. Ale z drugiej strony dziś medium cyfrowe dokumentuje dziś wszystko: każdy ma u siebie setki/tysiące zdjęć cyfrowych, które są właśnie w dużej mierze dokumentami, internet jest pełen zapisków dzisiejszego świata (pisanych, dźwiękowych, fotograficznych, filmowych). Zatem, czy warto jeszcze coś do tego dodawać? Dzisiaj mamy nadmiar wiedzy o naszym świecie, a za kilkadziesiąt lat będzie jej jeszcze więcej. Przeszłość przedcyfrowa jest naprawdę ubogo udokumentowana w porównaniu do dzisiejszej, cyfrowej. Fakt, że jakościowo też się różni, ale czy ludziom na tym zależy? Czy archeologom/historykom na tym zależy? Lepszy jakikolwiek ślad, niż żaden.
UsuńPS: wypiję lampkę wina, bo od piwa mi rośnie brzuch (a od wina... nie maleje :O))
UsuńE tam, gadanie. Jestem szybszy od street view (dwa ostatnie zestawienia):
Usuńhttp://alekw.blogspot.com/2013/04/546-street-view.html
:-D
Dokumentowanie "wszystkiego" i to w duzej ilosci ma ta jedna wade ze tak naprawde tam nic nie ma. Tak jak z tymi ludzmi co to gadaja bez ustanku - wcale nie znaczy ze cos maja do powiedzenia.
UsuńWiesz, to chyba element większego procesu, kiedyś była "generacja X", a teraz jest "generacja Mp3". Przypomina mi się suchar o Chucku Norrisie, który zgrał cały internet na dyskietkę ;))
OdpowiedzUsuńPiwo owszem, dziś wieczorem, jak wróce do Kr. POZDROWIENIA