Joanna Helander, Podwórko w Rudzie Śląskiej
Zdjęcie Joanny Helander. Wykonane prawdopodobnie w drugiej połowie lat 70. XX w. Trafiłem na nie zupełnie przypadkowo, szukając fotografii przedstawiających banery propagandowe z czasów realsocjalizmu, na stronie Ośrodka Karta. Tzn. najpierw znalazłem folder ze śląskimi zdjęciami Joanny (przy okazji, znajdują się w nim też kadry zarejestrowane w Skawinie i w halach działającej wówczas jeszcze huty aluminium), a dopiero w trakcie jego przeglądania rzeczoną fotografię. Jak myślę, rewelacyjną!
Wykonane na Śląsku zdjęcia Joanny Helander, po raz pierwszy zobaczyłem w nieistniejącym już piśmie „Nagłos”, w numerze z 1994 roku, który w całości poświęcony był Górnemu Śląskowi (w środku wydrukowano też obszerny fragment powieści Janoscha „Jakie to szczęście znać Hrdlaka” – i to był też mój pierwszy kontakt z prozą pisarza urodzonego w familoku na ulicy Piekarskiej w Zabrzu Porembie). Zdjęcia Joanny od razu wpadły mi w oko, a lepiej powiedziawszy – z miejsca mnie zafascynowały. Była tam cała sekwencja kadrów z Rudy Śląskiej, akurat z miejsc, które wtedy co dopiero poznałem, więc mogłem dokonywać konfrontacji między realem, a „fotograficznym widzeniem”. Muszę się tutaj przyznać, że kiedy kilka lat później rozpocząłem realizację „Czarno-Białego Śląska”, to zacząłem właśnie od Rudy, po której chodziłem na początku śladami zdjęć Joanny Hellander. Studiując wcześniej wspomniany numer „Nagłosu” oraz opublikowane w nim fotografię, zrozumiałem nagle, że optymalna aurą do fotografowania śląskich miejskich motywów, w których dominują budynki z nieotynkowanej cegły, jest pochmurna pogoda, późnej jesieni, zimy oraz wczesnej wiosny i tego się trzymałem podczas kilkuletniej pracy.
Patrząc na zdjęcia z lat 70, 80tych nie raz miałem ochotę wydrukować co poniektóre, głównie te na których są dzieci i popytać w tych dzielnicach czy ci ludzie tam mieszkają, kim są, jak się potoczyło ich życie... Szanse może i są minimalne na ich znalezienie, ale może warto by było spróbować. Czasem powstają z tego ciekwe sytuacje np. na jednym ze zdjęć Michała Cały pojawia się ojciec obecnego radnego Katowic.
OdpowiedzUsuńPonieważ autorka urodziła się w Rudzie i mieszkała w domu przy ulicy Wolności (trzydzieści ileś, nie pamiętam, parzysta czy nieparzysta strona?), więc jest prawdopodobne, że te osoby fotografowane na ulicach Rudy właśnie, dość dobrze znała. Czyli identyfikacja nie byłaby zbyt skomplikowana. Z drugiej strony, trzydzieści kilka lat, to szmat czasu...
OdpowiedzUsuńHmm, temat mi znany i kochany. Bo dlaczego tak lubię fotografować podwórka? Bo mają tą fajna aurę bajkowości, innego zamkniętego świata, podszewki miasta, gdzie bywają w zasadzie tylko ludzie tam mieszkający, takie małe osobne światy. Miałem nawet bloga "Podszewka miasta" o zabrzańskich podwórkach, ale by się nie rozdrabniać, przerzuciłem zdjęcia stamtąd do mojego zabrzańskiego.
OdpowiedzUsuńTwórczości Joanny Helander niestety nie znam. I nie znam również Twojego albumu "Czarno-biały Śląsk". Można gdzieś w necie zobaczyć fragmenty?
Książkę mają chyba jeszcze w księgarni GCK-u (?), tzn. teraz to się nazywa CKK. Ale czy mają, to nie wiem, bo im się strona nie otwiera... (powiedziałbym, jak zwykle ;)
OdpowiedzUsuńMoże na jesieni uda mi się reaktywować własną stronę, więc wtedy powieszę na niej te zdjęcia. Ale samych podwórek, to zbyt wiele tam nie ma.
Joanna Helander wydała w latach 70. w Szwecji album pt. "Kobieta", bardzo dobry i tam jest sporo jej śląskich zdjęć. Można go wyhaczyć na Allegro, bo od czasu do czasu, ktoś wstawia tę publikację. Sam właśnie w taki sposób stałem się właścicielem tej książki.