Alexander Gronsky, z cyklu The Edge
Dostałem wczoraj maila od organizatorów tegorocznej edycji Foto Art Festiwalu w Bielsku-Białej z programem imprezy, czytam go, a tam informacja o pokazie prac Alexandra Gronskyego, pochodzących z jego dwóch serii pt. „Tło” (Background) i „Krawędź” (The Edge). Konkretnie w budynku BWA od 14 do 30 października 2011. Jaka miła wiadomość!
O wystawie tej organizatorzy festiwalu piszą w sposób następujący (szczerze mówiąc, dla mnie nieco mętny, ale może to tylko kwestia przekładu?):
O wystawie tej organizatorzy festiwalu piszą w sposób następujący (szczerze mówiąc, dla mnie nieco mętny, ale może to tylko kwestia przekładu?):
Artysta bada koncept granicy, dzielącej linii, zarówno mentalnej, jak i realnej.
To granica pomiędzy przedmieściami a centrami miast, przestrzenią publiczną a prywatną, życiem i śmiercią, obrazem i abstrakcyjną odbitką.
Niniejszy projekt odwołuje się do tradycji spektaklu teatralnego, w którym wykorzystuje się różne rekwizyty, i w którym tło, scenografia,
czy mise-en-scene mają swoje znaczenie.
Wszystkie normalne elementy krajobrazu – ludzie, samochody, domy – są w tych fotografiach jakby wyłączone, odczłowieczone.
Ludzie są tu częścią pejzażu jak plastikowe figurki w modelach projektów architektonicznych.
Rozległa nieskończoność pejzażu oraz tło wywołują u odbiorcy uczucie niewysłowionej samotności i fizycznej wręcz niemożności komunikacji.
Tak czy owak, muszę koniecznie tę wystawę zobaczyć.
Hmm - powiedziałbym, ze to po prostu kilka osiedlowych krajobrazów, jakich wszędzie pełno. I znowu zadam pytanie - zdjęcia się wyróżniają dlatego, że zrobił je znany fotograf i do tego analogiem? Ok, kadry są przemyślane, ale w sumie na poziomie przeciętnego amatora. Ok, pewne rzeczy trzeba pokazać i zapewne o to tu chodzi. Ale chyba trzeba też znaleźć na to sposób, a nie po prostu zrobić kilku zdjęć osiedla zimą. Doceniam te zdjęcia z "obiektami": ludźmi, kaczkami... Choć fakt, ze wszyscy zjeżdżają na dmuchanych kołach i do tego takich samych mnie zastanawia; kaczki też jakieś takie bardzo podobne...
OdpowiedzUsuńZapytałbym się, z kim on się przespał, że ma taką wystawę? ;o)
Mam taką propozycję. Weź na tapetę tych "kilka osiedlowych krajobrazów, jakich wszędzie pełno" i spróbuj je sfotografować, a potem pogadamy.
OdpowiedzUsuńJa wiem, co masz na myśli - ja specjalnie ironizuję. Bo wiem, że jakbym ja coś takiego zrobił, to przepadłoby to w odmętach Internetu, czy nawet w spojrzeniu "tych, co się znają". Moc tych zdjęć polega na tym zimowym nastrojowym krajobrazie, który sam w sobie ma pewien specyficzny klimat (weź aparat i zrób zdjęcia w mglisty poranek - dostaniesz podobny efekt). Ok, zdjęcia z ruchomymi obiektami są mocne, coś niosą w sobie.
OdpowiedzUsuńJa specjalnie tak podgaduję, podpytuję, bo nie znam tej granicy, gdzie zdjęcie ze zwykłego szotu robi się właśnie tym. Ja rozumiem zdjęcia, jako rzemiosło: mają być ładne, dynamiczne, poukładane. A nie wiem, jak zrobić takie dokumentalne (jak Gronsky), żeby były artystyczne, żeby coś mówiły. Bo właśnie jego zdjęcia z tej serii można tak czytać - albo to zwykłe fotki osiedlowych okolic, albo sztuka. Pha!
Natomiast jego serię z Chin, gdzie są dyptyki, pt. "Mountains & Waters" kocham. Ale czy nie kocham ich dlatego, ze pokazują "ładne" (specyficzne) krajobrazy, czyli niemal rzemieślnicze podejście??
Thomas Ruff w którymś z wywiadów, na pytanie czy jest/czuje się artystą? Odpowiedział (cytuję z pamięci): Oczywiście, że tak, przecież wystawiam swoje prace w galerii sztuki ;)
OdpowiedzUsuńHehe, dobre!
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej kocham te zdjęcia Gronsky'ego. Może mniej te osiedlowe, ale Chiny mnie pochłonęły. I chyba tu, poza dyptykowym podejściem do krajobrazu i nim samym, chodzi o tę plastykę zdjęć, które są jakby lekko za jasne, ale przy zachowaniu szczegółów w światłach oraz kontrastu! Chyba o to tu chodzi w analogu też. Czy jesteś w stanie odpowiedzieć, na podstawie swojego analogowego doświadczenia, jakim aparatem można zrobić takie prostokątne klatki? Mamiyą 7, 8?
6x7cm to bardzo blisko proporcji 4x5". Czyli Mamiya 7, RB67, RZ67, Pentax 67, Bronica GS-1, Fujica 6x7. Ostatnia z wymienionych kamer ma niewymienną optykę. Było jeszcze coś, co się nazywało Koni Omega, była też Mamiya Press, do której można było podpiąć magazynek 6x7. Był też taki aparat o nazwie Fujica 6x8 (proporcje kadru 3:4) i chyba nadal ktoś to chce ożenić na Allegro. Mamiya 7 cały czas trzyma cenę (body z obiektywem 80mm, to wydatek 4500-7000 PLN), resztę można kupić całkiem okazyjnie, a jest to sprzęt o niezłych możliwościach.
OdpowiedzUsuńjak ktoś się zasadza na Mamiye 7 to polecam ebay niemiecki. ta sztuka na allegro, poza tym że 3 razy droższa (albo raczej - dlatego że 3 razy droższa), pojawia się i znika już co najmniej 5 lat.
OdpowiedzUsuńFakt, cena zaporowa. Było jeszcze kiedyś coś takiego o nazwie Makina 67 w dwóch wersjach, z obiektywem 80mm lub 55mm (oba szkła Nikona). Zasadzałem się na to kiedyś na Ebayu właśnie, ale powyżej 5500 PLN zrezygnowałem. Fajny aparat, używa go np. Stephen Gill. Coś podobnego produkowane jest obecnie pod nazwą Voigtlander Bessa 667 przez... Fujifilm. Jest to aparat dwuformatowy, do wyboru 6x7 albo 6x7, z obiektywem 80mm. Cena... 2000 Euro, niestety.
OdpowiedzUsuńnie wiem czy ebay niemiecki to taka świetna opcja, no chyba ze aparat całkowicie z prywatnych rąk, bo "handlarze" to raczej wystawiają sprzęt za kosmiczne pieniądze i jeszcze niezbyt korzystny przelicznik z euro, ebay amerykański już lepiej, ale znów dochodzi kwestia cła, kosztów przesyłki itp, ale okazje jak wszędzie, czasem się zdarzają :)
OdpowiedzUsuńA Gronsky... absolutny "must see" :D
Makina - też fajny aparat, można go sobie dobrze "obejrzeć" w 'Palermo Shooting' Wendersa. Ale podejrzewam że jest jeszcze droższy od Mamiya 7. A przynajmniej był droższy kilka lat temu, jak też szukałem "okazji" :)
OdpowiedzUsuńWenders sam robił zdjęcia Makiną, ale autentycznym zabytkowym Plaubelem Makiną 6x9 (tak w ogóle, to jest też świetnym fotografem).
OdpowiedzUsuńMakinę 67 miałem kiedyś w ręce i mimo, że korpus aparatu wygląda dość kanciasto, dobrze się go trzyma w łapach. Były 2 serie produkcyjne tej kamery, a jedną z nich (nie pamiętam, pierwszą czy drugą?) wytwarzała Mamiya...