piątek, 9 grudnia 2011

O Foto Art Festivalu w A&B


Bela Doka, z cyklu Bóg jest wszędzie

W grudniowej edycji A&B polecam mój tekst na temat bielskiej imprezy.
Tegoroczna edycja była niezwykle udana, a 3 wystawy: obszerny pokaz zdjęć Alexandra Gronskiego, „Congo in Limbo” Cedrica Gerbehaye i „God is everywhere” Bela Doki, to crème de la crème całego festiwalu.

O tym ostatnim zestawie, piszę w A&B tak: (…) zrealizowana w Ameryce Łacińskiej seria „Bóg jest wszędzie” węgierskiego fotografa Bela Doki, to kapitalny przykład wizualnej antropologii, która unikając manieryzmu współczesnej fotoreporterki, bierze za temat obecność religijnych wizerunków w przestrzeni prywatnej i publicznej (oglądamy w niej np. zdjęcie figury Najświętszej Marii Panny w sklepie rzeźnika). Po zapoznaniu się z zestawem Doki, można nabrać apetytu na podobne przedsięwzięcie, zrealizowane w naszym kraju, który obfituje przecież w równie wszechobecną bogobojną symbolikę.

Bela Doka, z cyklu Bóg jest wszędzie

W sumie to dziwne, że u nas taki projekt nie powstał...
Węgry, kraj katolicki przecież, też chyba mogły by być ciekawym poligonem dla tego rodzaju eksploracji.
U Bela Doki bardzo spodobał mi się, ten jego lekko nonszlancki sposób kadrowania,  idealnie sprawdzający się w przypadku podjętej tematyki.

Bela Doka, z cyklu Bóg jest wszędzie

2 komentarze:

  1. Dokładnie mam takie same odczucia: Gronsky - chętnie zobaczyłbym album z jego projektem, Gerbehaye - magnetyczne wręcz powiększenia i właśnie Doka (bardzo różnorodne zdjęcia, nie pozwalające się znudzić i to swobodne, acz przemyślane kadrowanie). Jakoś nie zrobiła na mnie wrażenia prezentacja Fundacji Alexi, po pierwsze podobny styl wszystkich autorów, a po drugie tak wielkie nagromadzenie cierpienia paradoksalnie sprawia, że człowiek przestaje na nie zwracać uwagę.
    Podobały mi się również zdjęcia Macieja Pisuka, chociaż tutaj miałem wrażenie, że już je gdzieś widziałem (Ackerman itp.)

    OdpowiedzUsuń
  2. Alexia... Dokładnie jak piszesz. Ilość sfotografowanych kikutów rąk i nóg niekoniecznie powoduje wzrost emaptii u widza.
    Żal mi trochę prezentacji Karla Cudlina (spotykałem go prawie co roku, gdy jeździłem robić zdjęcia do Kalwarii Zebrzydowskiej), który jest świetnym fotoreporterem, a w Bielsku-Białej wypadł dość blado. Jednak na jego autorskiej stronie www też panuje pewnego rodzaju chaos...
    Na wystawie widać też było moment, w którym z analoga przesiadł się na cyfrę (2009?) i... ta zmiana nie wyszła na lepsze jego zdjęciom.

    OdpowiedzUsuń

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.