Już jest!!!
A wewnątrz m.in. mój tekst o albumach: Stefana Kiełszni „Ulica Nowa 3” i Maxa Kirnbergera „Fotografie getta: Lublin 1940”.
(…)
Publikacja obu albumów nie była specjalnie komentowana w mediach. Owszem, Fotografie getta otrzymały nagrodę Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, lokalna lubelska prasa informowała o spotkaniach promocyjnych, ale próżno by szukać jakichś analiz materiału zawartego w obu wydawnictwach. Jest to dziwne, bo w przypadku prac Kirnbergera mamy jednak do czynienia z okiem zwycięzcy w wojnie i okupanta, więc zanim nazwie się jego fotografie „autentycznym fotoreportażem” (jak uczynił to prof. Tadeusz Radzik, nieżyjący już kierownik zakładu historii najnowszej UMCS), warto by się najpierw zastanowić, jakie były uwarunkowania wyboru motywów i sposobu ich prezentacji. Archiwum Kirnbergera, pozostające obecnie w posiadaniu Deutsches Historisches Museum, udostępnione zostało szerszemu gronu odbiorców przez tę właśnie instytucję. Sam autor (zmarły w 1983 r.) zdjęć z gett w Lublinie, Izbicy, Rzeszowie i Zamościu, a także fotografii z przedwojennych nazistowskich parad i parteitagów, nigdy nie zdecydował się na prezentację swoich diapozytywów, a przecież miał chyba rozeznanie, po procesie norymberskim, po późniejszych o dekadę rozprawach załóg Treblinki i Einsatzgruppen, po uprowadzeniu Adolfa Eichmanna i jego procesie w Tel Awiwie, jak ważnym zapisem dysponuje.
W przypadku fotografii Stefana Kiełszni lista problemów jest dłuższa. Przede wszystkim pojawia się pytanie o polski dokument fotograficzny sprzed 1939 roku, a ściślej rzecz ujmując o jego… zagadkową nieobecność. Czy więc wykonane w 1934 roku na lubelskim podzamczu zdjęcia żydowskich sklepów i firm, dom po domu, ulica po ulicy, należy uznać za prekursorski zapis w historii fotografii polskiej? Na pewno tak! Pozostają jednak pytania, dlaczego autor fotografii tak długo zwlekał z ich prezentacją, a później lekką ręką udostępniał swoje negatywy komu popadnie, co doprowadziło do istotnego rozproszenia kolekcji? Czym tak naprawdę się kierował, przystępując do pracy w 1934 roku, to znaczy w momencie – zgodnie z danymi z jego biografii – jego początków w tej dziedzinie? Materiał ujawniony przez Kiełsznię w 1977 roku ma wszystkie cechy świadomego działania artystycznego, jednakże nie wpłynął on zasadniczo na jego późniejszą działalność fotograficzną i właściwie przez niego samego nigdy nie został wyczerpująco skomentowany.
(…)
Dziękujemy za tekst i zapraszamy do środka! Więcej szczegółów dotyczących numeru znajdą Państwo na naszej nowej stronie: http://www.herito.pl/archiwum-wydan/opowiesci-z-krajow-ktorych-juz-nie-ma
OdpowiedzUsuńTym razem polecamy szczególnie, bo wydaliśmy bardzo współczesny i mocny tematycznie numer o nieistniejących krajach, krainach i światach. Warto je mieć choć na półce.
Pozdrawiamy,
Redakcja "Herito"
Dodajmy, że 7 numer Herito ilustrują świetne zdjęcia Mikołaja Grospierre. Które można też oglądać na położonej trochę od strony kuratorskiej wystawie "Miasto, które nie istnieje" w Bunkrze Sztuki ;)
OdpowiedzUsuń