to jeden z tych tekstów Grzegorza Wróblewskiego, które bardzo i niezmiennie lubię. Wiersz z tomu "Planety" (1984) wydanego w tzw. "bibliotece bruLionu", gdzie kapitalnie oddany został klimat i charakter (oczywiście nie tylko te wymienione "parametry"...) kopenhaskiej dzielnicy Valby oraz autentycznie długiej arterii, która do niej prowadzi z centrum miasta. A ponieważ wczoraj autor wiersza powiesił na Facebooku linka do strony PROJECT FOR INNOVATIVE POETRY, gdzie można przeczytać przekłady jego tekstów na angielski (dokonane przez Malcolma Sinclaira), a wśród nich także wymieniony w tytule tego posta utwór, pomyślałem, żeby wkleić na bloga oryginał i tłumaczenie (dlaczego wcześniej tego nie zrobiłem?).
Ponieważ swego czasu, tzn. 13 lat temu planowaliśmy wspólne przedsięwzięcie wydawnicze (nic z niego jednak nie wyszło), w ramach którego podczas dwóch pobytów w Danii fotografowałem Kopenhagę, zacząłem przeglądać archiwum i stykówki, w celu dopasowania jakiegoś obrazka. No i niestety, te wykonane wtedy na Valby, jakoś specjalnie (i przede wszystkim oglądane z perspektywy 2012 roku) mi nie podchodziły... Zdecydowałem się więc na kadr z dzielnicy Amager, którego klimat i charakter (oczywiście z wyłączeniem właściwości topograficznych) w jakiś sposób konweniują z tym wierszem.
Ponieważ swego czasu, tzn. 13 lat temu planowaliśmy wspólne przedsięwzięcie wydawnicze (nic z niego jednak nie wyszło), w ramach którego podczas dwóch pobytów w Danii fotografowałem Kopenhagę, zacząłem przeglądać archiwum i stykówki, w celu dopasowania jakiegoś obrazka. No i niestety, te wykonane wtedy na Valby, jakoś specjalnie (i przede wszystkim oglądane z perspektywy 2012 roku) mi nie podchodziły... Zdecydowałem się więc na kadr z dzielnicy Amager, którego klimat i charakter (oczywiście z wyłączeniem właściwości topograficznych) w jakiś sposób konweniują z tym wierszem.
Kopenhaga, Amager, listopad 1999
Grzegorz Wróblewski
VALBY ULICA DŁUGA
publiczny
dom (250 od łebka)
rzeźnia
(słodkawy, mdły zapach)
fryzjer
(obcina nieżywych już staruszków)
to
jest moja duńska przestrzeń
a
konkretnie valby ulica długa
zmęczony
malarz w białym kombinezonie
wchodzi,
załatwia błyskawicznie miłość
i
odjeżdża furgonem, z którego
wystaje
mu składana drabinka
(rzeźnik
zbiera z ulicy czerwoną maź)
a
ja nie potrafię tak znienacka
wejść
i równie szybko wyjść
---
VALBY LONGSTREET
a brothel (250 per head)
a slaughter-house (a sweetish,
sickly smell)
a barber (clips old men who are
already dead)
this is my danish space and
specifically
Valby Longstreet
a tired house-painter in white
overalls
goes in, makes quick love
and leaves in his van from which
a folding ladder protrudes
(the butcher shovels up the red
grease
from the street)
but I can’t go so suddenly in
and
come so quickly out
[Translated from the Polish by the author and Malcolm
Sinclair]
A ja się nie chwalę, ale mam PLANETY w wersji premierowej. Biały kruk jak nic!
OdpowiedzUsuńJa też mam (i z dedykacją - tu się chwalę) ;)
OdpowiedzUsuńI mam też chyba to wydanie London Magazine (nie sprawdzę teraz, bo wszyscy w domu już śpią), gdzie pojawiła się "Valby ulica długa" i inne wiersze w tłumaczeniu Malcolma Sinclaira (chwalenia się c.d.)
POZDROWIENIA!