Linka do projektu Sebastiena Erôma wkleił ostatnio na facebooku Aleksander Wasilewski*. Zajrzałem więc i się zachwyciłem. Erôme w 2004 roku zrealizował dla pisma Libération materiał o górnikach pracujących w ostatniej czynnej kopalni węgla kamiennego we Francji. Reportaż, jak reportaż, bardzo dobrze zrobiony, ale też - w kwestii obrazowania czy pomysłu na narrację wizualną - niczym specjalnym się nie wyróżniający. Po dziesięciu latach Erôme postanowił wrócić do Loraine i sfotografować to, co zostało po zlikwidowanej kopalni La Houve oraz pracowników kiedyś w niej zatrudnionych. Oglądamy więc pokopalniane krajobrazy, jakie bez problemu można by zarejestrować w okolicach Wałbrzycha, Nowej Rudy, Zabrza, Bytomia, Katowic, Jaworzna, etc., tyle że nikt (czy raczej prawie nikt - bo trzeba pamiętać o albumie Wałbrzych, powidoki Andrzeja Ślusarczyka) u nas tego nie zrobił**. Oglądamy portrety byłych górników La Houve i tutaj sytuacja znowuż przedstawia się tak, iż wyraźnie widać, że francuski system socjalny nie pozostawił zredukowanych pracowników w czarnej d*pie, tak jak to miało miejsce podczas likwidacji kopalń na Dolnym Śląsku. Seria Sebastiena Erôma przypomina mi trochę głośny projekt i album Briana Schutmaata Greys the Mountain Sends, tyle że Loraine to nie American West, więc krajobrazy mają mniej spektakularny kształt, co nie znaczy wcale, że nie da się ich ciekawie sfotografować.
Sebastiene Erôme z serii Back to La Houve - Wasteland.
Sebastiene Erôme z serii Back to La Houve - Thierry Dieuze.
Hewer.
Sebastiene Erôme z serii Back to La Houve - Jean-André
Bersweiler. Cutting operator.
Sebastiene Erôme z serii Back to La Houve - Wasteland. The entrance.
-----------------------------------------
* Ubolewam, że niedługo cała nasza aktywność przeniesie się na facebooka... Znikną i tak już niszowe pisma sieciowe oraz blogi - nisza nisz.
* Ubolewam, że niedługo cała nasza aktywność przeniesie się na facebooka... Znikną i tak już niszowe pisma sieciowe oraz blogi - nisza nisz.
** Uprzejmie proszę o nieprzywoływanie w tym miejscu nazwiska Arkadiusza Goli, który mimo wydania dwóch albumów o Górnym Śląsku, w żadnej z tych książek nie zamieścił zbliżonej (w sensie ujęcia tematu) narracji.
Uważam, że co przeniesie się na facebooka, to wkrótce padnie. Facebook to "zupka chińska" dla mózgu, a na takiej "strawie" długo pociągnąć się nie da. Hipermedium wsysa czyniąc wessane bezwartościowym. Kiedyś padła tu konkluzja o specyfice odbiorcy facebookowego, określonego właśnie jako "specyficzny"... ;)
OdpowiedzUsuńJa tego bloga cenię wysoko. Zaglądam tu regularnie. :)
Dzięki za dobre słowo, ale widzisz jak się sytuacja rozwija... czy też raczej zwija. Co byśmy nie powiedzieli złego o fb, to i tak ta platforma jest górą.
UsuńFascynujący jest brak praktycznie jakichkolwiek śladów po kopalni.
OdpowiedzUsuńSchutmaat to jednak magia wielkiego formatu :-)
Jak po kopalniach uranu na Dolnym Śląsku: Miedzianaka, Kowary, Lądek Zdrój...
OdpowiedzUsuńChyba zrobię projekt pt. "Magia wielkiego formatu nie istnieje" ;))