Album 808,2 km Waldemara Śliwczyńskiego (właściwie są to dwie książeczki,
ale o tym za chwilę) nie jest zbyt duży. Publikacja ma rozmiary 20,5x15,5cm zaś
zamieszczone w środku zdjęcia 17,5x12,5cm. Wszystkie fotografie zostały
wykonane z zastosowaniem obiektywu 210mm, który podpięty był do drewnianej
kamery wielkoformatowej Wisnera o wielkości kadru 5x7”, więc reprodukowane w
albumie zdjęcia pojawiają się tam w skali 1:1 względem rozmiaru negatywu. Skąd
tak dokładne informacje? Jak już
wspomniałem, rzeczone wydawnictwo składa się z dwóch części, pierwsza to
klasyczny album zawierający czarnobiałe zdjęcia, druga to rodzaj dziennika
pracy nad projektem, a czasem gawędy, podczas której Waldemar Śliwczyński
opowiada o swoich doświadczeniach z techniką analogową (biorąc pod uwagę obecną dominację technologii cyfrowej w fotografii, diariusz ten zaciekawi z pewnością sporą grupę czytelników).
Tematem projektu 808,2 km jest rzeka Warta, zaś
inspiracją do jego podjęcia – jak otwarcie wyznaje sam Śliwczyński – był
kontakt z albumem ODRA_RHEIN_ODER_REN
André Köhlera. Bardzo dobra i ciekawa książka Köhlera, będąca fotograficzną
monografią Odry i Renu przeszła u nas właściwie bez echa, chociaż zdjęcia były
prezentowane w 2011 roku we wrocławskiej Galerii Entropia. O istnieniu tego
wydawnictwa dowiedziałem się z bloga Mateusza Palki, więc niezwłocznie
ściągnąłem tę publikację (oczywiście przepłacając, bo za niespełna rok
zobaczyłem ją w berlińskiej księgarni z soldami Langer Blomqvist za jedyne
9,99 €). Wędrując wzdłuż Odry i Renu z wielkoformatową kamerą 8x10”, André
Köhler celował w motywy o dużym potencjale wizualnej atrakcyjności. W przypadku
obszarów nad pierwszą z wymienionych rzek, które przed 1945 rokiem nie znajdowały
się w granicach państwa polskiego, Köhler wybierał lokalizacje ewidentnie
związane z niemiecką przeszłością tych terenów, jednak bez resentymentów czy
nostalgizowania, ewidentnie nawiązując do wizualnych tradycji Neue Sachlichkeit.
Podobnie jak w przypadku 808,2 km
Śliwczyńskiego, fotografie reprodukowane w albumie ODRA_RHEIN_ODER_REN mają π razy oko rozmiary użytych negatywów.
Pracując nad monografią Warty
Waldemar Śliwczyński nie skopiował metody działania André Köhlera. Owszem
inspiracją był sam pomysł podążania wzdłuż biegu rzeki i robienia zdjęć,
natomiast zarejestrowany przez mieszkającego we Wrześni autora materiał jest
zupełnie inny. Śliwczyński zawsze podkreśla, że kontakt z zdjęciami Bogdana
Konopki, Andrzeja Jerzego Lecha czy fotografów kojarzonych ze szkołą
jeleniogórską, był dla niego ważnym doświadczeniem kształtującym własny sposób
fotografowania. I faktycznie jego wczesne prace noszą znamię wymienionych
wcześniej autorów, jednak już w przypadku Topografiiciszy dochodzi do wyraźnej transgresji względem kadrów w czarnej
negatywowej ramce, reprodukowanych wyłącznie w postaci stykowych kopi.
Topograficzny zapis Śliwczyńskiego poświęcony budynkom dawnych
rezydencji ziemiańskich w Wielkopolsce, to w przemyślany sposób sporządzona
monografia zjawiska, które zaprezentowano z dbałością atrakcyjność wizualną
kadrów, jednak to nie kwestia ich estetyki jest tutaj istotna, lecz zarejestrowany
proces spoleczno-historyczny.
Przystępując do fotografowania
Warty Waldemar Śliwczyński myślał początkowo o tworzeniu panoram, które byłyby
elektronicznie zmontowane z zarejestrowanych w czysto analogowy sposób kadrów.
Oczywiście można by użyć średnioformatowej kamery panoramicznej, np. Linhofa
Technoramy 617, Fuji G617 czy chińskiego Fotomana 617, ale aparaty te są absurdalnie drogie, a i też
uzyskiwane dzięki nim obrazy nie bardzo dają się powiększać do dużych
rozmiarów. Pierwsze próby składania panoram pokazały jednak, że elementy na
krawędziach kadru nie schodzą się idealnie. Po kilku mało owocnych próbach
stowrzenia takich składanek (Śliwczyński opisywał te zmagania na swoim blogu),
autor 808,2 km wybrał metodę
najprostszą i zarazem najbardziej skuteczną. Polegała ona po prostu na
wykonywaniu dwóch lub trzech ujęć, z każdorazowym obrotem kamery na statywie o
ten sam kąt. Zarejestrowane w ten sposób kadry prezentowane są obok siebie w
ciągu odzwierciedlającym układ krajobrazu (podobny sposób działania znajdziemy np. w cyklu Discarded Landscape Jeffa Brouwsa).
Takich panoramicznych ujęć
składających się z dwóch lub trzech kadrów jest w albumie Waldemara Śliwczyńskiego aż czterdzieści pięć. Ogląda
się je świetnie, mimo że w omawianej monografii rzeki Warty brakuje raczej
motywów o jakimś spektakularnym wyglądzie. Można by wręcz powiedzieć, że
Śliwczyński z premedytacją wybiera lokalizacje dość przeciętne (oczywiście sam
charakter nadrzecznych pejzaży znad Warty daje takie możliwości), a w przypadku
większych miast unika wizualnych przejawów wielkomiejskości. Konsekwentny
banalizm tego zapisu przywiódł mi na
myśl panoramiczne zdjęcia Ivana Lutterera, który w drugiej połowie lat
osiemdziesiątych ubiegłego wieku fotografował realia Czechosłowacji, używając archaicznej
kamery panoramicznej typu swing lens
Kodaka. Lutterer realizując w latach 1985-89 swój zapis, który miał być wedle
słów autora obrazować „czeskie tao”, postępował znowuż podobnie jak fotografowie
pokazani w 1975 roku na słynnej wystawie New
Topographics: Photographs of a Man-Altered Landscape.
Wspomniana ekspozycja z George
Eastman House w Rochester, kuratorowana przez Williama Jenkinsa, była właściwie
rodzajem eksperymentu o cechach prowokacji. Eksponowane na wystawie prace o
stylistyce zredukowanej do maksymalnego weryzmu, prezentowały takie przejawy
amerykańskiego krajobrazu, w przypadku których z powodzeniem można by mówić –
pożyczając od Marca Augé ten termin – o „nie-miejscach”. Wystawa nowych topografów wywarła duży wpływ na amerykańskich (i nie tylko) fotografów, podejmujących
tematykę krajobrazową. Trwająca do tej pory żywa recepcja ekspozycji z George
Eastman House sprawiała, że znacznemu rozszerzeniu uległ zestaw rejestrowanych motwów
i lokalizacji, których w przeciwieństwie do wcześniejszej galeryjnej fotografii
pejzażowej, nie poddaje się estetyzującym zabiegom (a jeżeli już to w mocno zredukowanym
wymiarze).
Sporządzenie monograficznej rejestracji,
której tematem byłaby rzeka, obserwowana od źródeł aż do ujścia, to temat w
miarę regularnie (choć znowu nie aż tak często) podejmowany w fotografii. Na gruncie
polskim jednak takich przedsięwzięć brak, jeżeli wyłączymy wydawane w czasach
PRL-u propagandowe albumy utrzymane w womitalnej stylistyce „fotografii
ojczystej”. Przedsięwzięcie Waldemara Śliwczyńskiego można więc uznać za prekursorskie,
ale także - czy może przede wszystkim – dzięki konsekwentnie zastosowanym
metodom rejestracji o topograficznych właściwościach. Wędrując wzdłuż Warty i
fotografując nadrzeczne krajobrazy Waldemar Śliwczyński sporządził niezwykły katalog…
banalnych miejsc. Jego surowy, werystyczny zapis wciąga jednak czytelnika do oglądania albumu
808,2 km już od pierwszej składanej panoramy.
Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ kadry Śliwczyńskiego, mimo że prezentują często
tzw. miejsca bez właściwości, skonstruowane są w przemyślany i atrakcyjny dla
oczu widza sposób.
Jedna z moich ulubionych panoram z albumu 808,2 km, miejscowość Sławsk.
Powiem szczerze, że szalenie jestem ciekaw tej książki, wcześniejsza "Topografia ciszy" jakoś nie zdołała mnie do siebie przekonać. W tym przypadku, jestem pełen nadziei, zwłaszcza po takiej recenzji :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam. Bardzo dobra książka!
OdpowiedzUsuńNo i same zdjęcia! Jest co oglądać :)
Bardzo dziękuję, Wojtku!
OdpowiedzUsuńGdyby ktoś chciał zamówić książkę, to proszę pisać na adres z.kaczmarek@wrzesnia.info.pl. Cena - 90 zł + koszty wysyłki. Jest też kalendarz 13-kartkowy - 30 zł.
Nakład książki jest znikomy - 200 egz.
Aha - ta miejscowość to Sławsk (między Goliną a Lądem nad Wartą), mam też wersję 3-elementową. Gdy fotografowałem Kropek wybrudził się jakimś okropnym olejem i wylądował u weterynarza...
Już poprawiam :)
OdpowiedzUsuńZamówiona!
OdpowiedzUsuńMam drobną obawy o format książki... ale zobaczę na żywo i się przekonam.
Też się tego trochę obawiałem, ale format daje radę. Sam zobaczysz, zwłaszcza, że to sa jednak głównie te składane ujęcia panoramiczne.
UsuńInna rzecz, jaka mnie tutaj niepokoi czy też zasmuca, to nakład... 200 szt.
Oczywiście rozumiem realia tego kraju... Ale ich KU*WA nie akceptuję!
Wojtku! znowu chcesz zacząć temat nakładów książek fotograficznych?
UsuńDziesiątki tysięcy sprzedanych aparatów każdego roku... tysiące odwiedzających wystawy... a nakłady książek to zazwyczaj 300 sztuk. Jeśli ktoś wyda 1000 to sprzedaje to przez kilka lat...
Z drugiej strony to zajebiście bo mam czas zebrać kasę i kupić to co mnie interesuje zanim się wyprzeda.
Myślałem właśnie o takim wpisie. :)
UsuńŚwietna "Topografia ciszy" miała nakład 350 i chyba nadal można ją kupić.
Próbowałem zainteresować tym albumem pismo Herito, które niejako z definicji powinno sprokurować jakieś jego omówienie, ale bezskutecznie. Sam nie mogłem o tej książce pisać, bo jestem autorem jednego z tekstów komentujących...
Wszystko to trochę smutne.
Ja już się pogodziłem z „istniejącym stanem rzeczy”, tzn. z tym, że prawie nikt w naszym kraju nie kupuje książek i albumów fotograficznych. Po prostu tak jest. I koniec. Przed drukiem „808,2 km” zrobiłem akcję marketingową: wysłałem ofertę dofinansowania książki do wszystkich urzędów gmin, powiatów i województw (wojewodów i marszałków), chciałem 5000 zł w zamian za: 15 książek + skan wysokiej rozdzielczości jednej fotografii z ich miejscowości (składającej się czasem z 3 elementów) z pełnią praw do wykorzystania w druku, w internecie + 100 plakatów A2 autorskich, numerowanych i sygnowanych. W książce, na wszystkich wystawach i wszystkich stronach internetowych, gdzie prezentowany będzie zestaw, miał być stosowny wpis o dawcy dofinansowania. Zaproponowałem też - za dodatkowe pieniądze (zwrot kosztów) - wystawę i spotkanie autorskie. Oferta była wysłana tradycyjną pocztą, w pięknych czarnych kopertach A4, bo mejl mógłby trafić po prostu do spamu. Zaproponowałem też korzystne płatności - nawet po nowym roku, kiedy będą mieli nowe budżety. Jaka była reakcja? Mniej więcej 1/3 adresatów odpowiedziała, przeważnie mejlowo, choć nie tylko: wszyscy odmownie. Uzasadnienia - jeśli były - to były w stylu: dziękujemy, ale mamy już książki, którymi się promujemy, albo: promujemy się w inny sposób. Parę dni temu starostwo ze Środy Wlkp. zamówiło 1 egz.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że „Niewinne oko nie istnieje” sprzedało się tak dobrze, że musiał być dodruk... To ewenement na skalę krajową.
Sorry, taki mamy klimat...
"Niewinnego oka" sprzedałoby się więcej, ale nie mieliśmy szczęścia do współwydawców, tzn. Atlas Sztuki nie miał, bo to galeria finansowała publikację. A teraz już nie będzie wznowień (bo i po co...). Łączny nakład i tak nie przekroczył 2000 sztuk...
Usuń"Czarno-Biały Śląsk" wyszedł w 2004 w iości 500 egzemplarzy i sprzedawał się w księgarni ówczesnego GCK chyba do 2011-12 roku, z tym że książka nie była dystrybuowana w księgarniach. Galeria Zderzak - będąca współwydawcą albumu - opyliła swoją część nakładu znacznie szybciej ;))
Panie Waldemarze, nie odbierałbym tego osobiście. Praktycznie codziennie chodzę do urzędów po różnego rodzaju dane i po wielu rozmowach mogę śmiało powiedzieć, że jeśli na biurko trafia nowa(nawet jeśli bardzo ciekawa) oferta to i tak traktowana jest jako dodatkowy obowiązek, za który nikt urzędnikowi nie podziękuje, a na 100% rozliczy z zasadności wydanych pieniędzy.
Usuń"Sorry, taki mamy urząd"
Dziwi mnie tylko to, że nie wszystkie urzędy odpowiedziały. Mają przecież obowiązek odpowiedzieć w ciągu 30 dni na każde pismo(reguluje to chyba KPA)... ale to już temat na inną rozmowę.
Tak, jak napisałem wyżej: już się nie przejmuję, już niczego nie oczekuję. Jak nie możesz czegoś zmienić, to pokochaj, albo... zapomnij o tym. Uprawiam swoją fotografię dla siebie i dla paru osób. Wystarczy...
UsuńNic nowego do tematu nie wniosę. Próbując pozyskać fundusze na wydanie książki o Bałutach zebrałem bazę maili firm mających siedziby w tej dzielnicy. Minimalna kwota jaką można było wesprzeć książkę to było tylko 30 zł (!!!), można było oczywiście więcej, i w zamian tę książkę przyniósłbym osobiście. Wysłałem kilkaset maili i nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, nawet odmownej.
Usuńhttp://www.polskieradio.pl/9/209/Artykul/1550313,8082-km-czyli-portret-tajemniczej-Warty
OdpowiedzUsuń