którego sobie ostatnio podczytuję. Wydanie PIW-u (słynna "celofanowa seria") z 1971 roku, co zresztą widać na ostatnim skanie.
Bibliteka z Tczewa pozbyła się tego tomu na początku lat osiemdziesiątych.
Państwowy Instytut Wydawniczy jest w stanie likwidacji, a na jego siedzibę przy ulicy Foksal w Warszawie ostrzy sobie zęby Instytut Książki.
Wiersze Carla Sandburga sprzed mniej więcej stu lat, przełożone czterdzieści parę lat temu przez Krzysztofa Mętraka i Michała Sprusińskiego brzmią bardzo aktualnie...
Rzec by można: proroctwo...
OdpowiedzUsuńNie znałem, ale jak poznałem - to non stop o tym myślę. Od rana.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo chyba leży w ludzkiej naturze. Istota sytuacji się nie zmienia, tylko moc kontrastu bywa niekiedy mniejsza, niekiedy większa.
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej poruszył "Płot". Tu gdzie mieszkam płoty sięgają wyżej ramion, a czasem i głowy; dziesięć kilometrów dalej, za Nysą, płotów praktycznie nie ma...
W Danii też nie ma...
OdpowiedzUsuńAle natura ludzka nie jest wytłumaczeniem... To wszystko nie dzieje się po prostu. To są procesy, na które mamy wpływ.