niedziela, 10 maja 2020

(i cały czas powtarzała bez końca, jaka będzie wierna i posłuszna, i jak ciężko będzie pracować dniami i nocami.)

Charles Reznikoff

Stare dobre czasy: recytatyw
epizody z historii

IV
Targ niewolników - Nowy Orlean

Najpierw niewolnicy musieli się porządnie umyć
a mężczyznom noszącym brody kazano je zgolić;
potem każdemu dano  nowy garnitur.
tani ale czysty, i kapelusz, i koszulę, i buty;
a każdej kobiecie sukienkę z perkalu,
i chustkę do przepasania włosów.
Potem człowiek, który sprzedawał niewolników, przeprowadził ich do dużego pomieszczenia;
mężczyzn ustawiono po jednej stronie, a kobiety po drugiej;
najwyżsi z przodu
a po nich następni według wzrostu
i tak dalej aż do najniższych.

Wielu przychodziło obejrzeć niewolników wystawionych na sprzedaż
a sprzedawca bez przerwy mówił o ich zaletach;
kazał im chodzić energicznie z podniesioną głową;
a potencjalni kupcy kazali im otwierać usta
żeby obejrzeć zęby
i obmacywali im ramiona i ciało,
tak jakby kupowali konie;
i pytali każdego, co umie robić.
Czasem mężczyznę albo kobietę prowadzono do domku na dziedzińcu
gdzie rozbierano ich i oglądano uważnie:
blizny od pejcza na plecach
oznaczały, że były z nimi kłopoty.

Tego dnia dokonano kilku transakcji;
i pewien plantator z Boton Rouge kupił synka Elizy.
Przedtem chłopiec musiał skakać i biegać
żeby wykazał się aktywnością.
Ale przez cały czas kiedy dobijano targu
jego matka płakała i załamywała ręce
i bez końca błagała mężczyznę, który miał zamiar kupić chłopca
żeby nie kupował go bez niej
i bez jej małej córeczki -
i Eliza cały czas mówiła, że jeśli kupi ich razem, ona będzie „najwierniejsza niewolnicą, jaką świat widział‟.
Ale człowiek z Boton Rouge powiedział, że nie stać go na nią,
i wtedy ona z rozpaczy wybuchnęła płaczem.

Człowiek, który sprzedawał niewolników doskoczył do niej z uniesionym pejczem,
żeby skończyła ten jazgot:
jeśli nie przestanie „się mazać
wyprowadzi ją na dziedziniec
i wymierzy sto batów.
Chciała otrzeć łzy
ale nie była w stanie
i mówiła, że chce być ze swoimi dziećmi
i dalej błagała sprzedawcę niewolników i człowieka z Boton Rouge -
który tymczasem kupił już jej syna -
żeby ich nie rozdzielał, matki, syna, i córki;
i cały czas powtarzała bez końca, jaka będzie wierna i posłuszna,
i jak ciężko będzie pracować dniami i nocami.

Ale człowiek z Boton Rouge
powtórzył, że nie może kupić matki i syna, a tym bardziej ich trojga,
i pójść ma z nim tylko chłopiec.
Wtedy Eliza podbiegła do syna, przytulała go i całowała
bez końca
a jej łzy spadały mu na twarz.
Człowiek, który sprzedawał niewolników, złorzeczył jej
i wyzywał od beczących, skrzekliwych bab
i kazał wracać na miejsce w szeregu
i zachowywać się jak należy
bo jak nie, to da jej prawdziwy powód do płaczu.

[Z książki Co robisz na naszej ulicy (WBPiCAK, Poznań 2019), przekład Piotra Sommera, s. 210-212.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Żeby zamieścić komentarz, trzeba się po prostu zalogować na googlu i przedstawić.