Odprowadzając dzisiaj rano do przedszkola synka znajomych (który odwiedził wczoraj naszego Jonasza), szliśmy zieleniącą się Młynówka Królewską, a wzdłuż niej w ogrodach kwitły intensywnie wiśnie i śliwy. I przypomniało mi się wtedy to właśnie haiku Yosy Busona (choć w trakcie spaceru byłem przekonany, że wyszło spod ręki, czy raczej pędzelka, Matsuo Bashô):
[skan z tomu: Haiku. Z japońskiego przełożyła Agnieszka Żuławska-Umeda, Ossolineum 1983, str. 46-47]
w wersie "dokąd nas wiedzie", czy nie zawiera się clue haiku, formy zawieszonej i w drodze?
OdpowiedzUsuńskojarzenie i samo haiku - piękne:-)
No tak...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, jak ładnie potrafiono wydawać książki w PRL-u. A to przecież rok 1983...
Że haiku kocham, to i chyba mówić nie muszę... :)
OdpowiedzUsuń