poniedziałek, 9 grudnia 2013

Ten genialny Alexander Gronsky!


Alexander Gronsky, Norilsk (2013)

Zastanawiałem się co weźmie na tapetę po bardzo udanym cyklu Pastoral z lat 2008-2012, o który pisałem swego czasu na hiperrealizmie. No i całkiem niespodziewanie (to prawda od pół roku nie zaglądałem na jego stronę) dotarła do mnie informacja (via Andrzej Maciejewski) o przedsięwzięciu pod nazwą Norilsk. Zdjęcia zostały zrealizowane w roku bieżącym i zgodnie z tytułem przedstawiają obszar tego rosyjskiego miasta, zlokalizowanego na dalekiej północy w Kraju Krasnojarskim. 

 Alexander Gronsky, Norilsk (2013)


Alexander Gronsky, Norilsk (2013)

Industrialne tereny Norylska mogą się chyba przyśnić jako senne koszmary... Ponieważ znajdują sie tutaj bogate złoża niklu, koblatu i platyny, a także węgla kamiennego, surowce te nie tylko się wydobywa, ale także przerabia na miejscu, co skutkuje daleko idącą degradacją środowiska naturalnego (rzecz umując eufemistycznie). Tak w ogóle, miasto zostało zbudowane w latach 30. XX w. przez więźniów mieszczących się w okolicy łagrów, a do 1955 roku to właśnie spośród zeków i uwolnionych rekrutowała się głównie siła robocza tutejszych kopalń, hut i fabryk.

Alexander Gronsky, Norilsk (2013)

Alexander Gronsky, Norilsk (2013)

Genialnie trafione zdjęcia! 
I bez żadnej za przeproszeniem "fotogeni" w obrazie ... 
I też bez postradzieckiej martyrologii (czy ew. nostalgii za ZSRR), choć historia Związku Radzieckiego jest tutaj obecna w tle.
Prosty, werystyczny zapis, zbudowany z kadrów o dużej atrakcyjności wizualnej, które pokazują zdecydowanie nieatrakcyjne do życia tereny...
Jak fajnie i miło być zaskoczonym kolejnym świetnym projektem Alexandra Gronsky'ego, chociaż przecież po fotografie tym niczego innego nie można się było spodziewać.

Alexander Gronsky, Norilsk (2013)

niedziela, 8 grudnia 2013

Henry nocą, Henry pojmuje...

John Berryman


Henry nocą

nocne zwyczaje Henry'ego były zmorą jego kobiet.
Po pierwsze się okazuje chrapał, leżąc na wznak.
A potem wiercił się i miotał,
zmieniając pozycje jak flota w akcji. Potem, bezlitośnie
budził się co godzinę - nie miały jak 
nadążyć za ruchliwym Henry'm, co przepadał

o 3 nad ranem, po nowe tabletki albo papierosa,
czytał dawne listy, pisał nowe, gryzmolił
wyzywające Piosenki;
po czym znów do łóżka, na starą melodię, albo się sposobił
do wykrztuśnego kaszlu, już bez żadnych sprzeczek
a to jest jak śmierć. Zło które im wyrządzał

one gromadziły w sobie, potem przebaczały, tajemnicze, słodkie;
przyznacie jednak, że tak się nie da żyć'
a nawet przeżyć.
Nie wspomnę już o snach i nie powtórzę
jak drżał i oblewał się potem - coś tu musi puścić:
na dobre był na nogach już o piątej.


Henry pojmuje

Czytał do późna u Richarda, daleko w Maine,
32-letni? Richard i Helen już dawno w łóżku,
moja dobra żona już dawno w łóżku.
Miałem się tylko rozebrać i wejść do łóżka,
włożyć zakładkę do książki i zasnąć,
i wstać na gorące śniadanie.

Przy brzegu była wyspa, P'tit Manaan,
trawnik Richarda był prawie urwiskiem.
O czwartej chłód.
Zrobić człowieka zajmuje ledwie parę minut.
Chwila skupienia na tu i teraz.
Nagle, inaczej niż Bachowi

i koszmarnie, inaczej niż Bachowi, przyszło mi na myśl
że pewnej nocy, miast wkładać ciepłą piżamę,
rozbiorę się całkiem
i przejdę przez mokry zimny trawnik i urwisko
do tej okropnej wody i zawsze już będę szedł
pod nią, dalej, w kierunku wyspy.

[wiersze z tomu Delusions, etc (1972) w przekładzie Piotra Sommera przepisałem z książki: Piotr Sommer Artykuły pochodzenia zagranicznego, Wydawnictwo Marabut, Gdańsk 1996, str.105,106.
Wreszcie naczytałem się Berrymana do woli... Choć pewien niedosyt jednak pozostaje.
Ta nichilstyczna poezja, to chyba w sam raz lektura na grudniowe dni bez światła?]





sobota, 7 grudnia 2013

Ale dlaczego nie powiedzieć, co zaszło?

Robert Lowell

Epilog

Tamte błogosławione struktury, rym i wątek –
dlaczego nie są mi pomocne teraz,
kiedy chcę zrobić
coś z wyobraźni, nie z pamięci?
Słysze skrzek własnego głosu:
Wizja malarza to nie soczewka,
aż drży, aby ogarnąć światło.
Ale czasem wszystko, co piszę
jest jak migawka,
upiorna, pospieszna, przeładowana, pocięta,
wybita z życia,
a jednak obezwładniona przez fakty.
Wszystko jest mezaliansem.
Ale dlaczego nie powiedzieć, co zaszło?
Prośmy o łaskę precyzji
jaką Vermeer dał iluminacji słońca,
co jak przypływ przekrada się przez mapę
do jego wypełnionej tęsknotą dziewczyny.
Jesteśmy biednymi przelotnymi faktami,
i właśnie to nas upomina
by każdej postaci na zdjęciu
dać jej żywe imię.

[przekład Piotra Sommera z książki: Piotr Sommer Artykuły pochodzenia zagranicznego, Wydawnictwo Marabut, Gdańsk 1996, str. 169.
Nigdy nie przypuszczałem, że zacytuję kiedyś Roberta Lowella... A tymczasem powyższy wiersz przyszedł mi do głowy (nieco wcześnie przyszła pocztą wylicytowana na Allegro książka), po niedawnej lekturze bloga Mateusza Palki i wpisu poświęconego alegorycznym zdjęciom Bogdana Konopki
Przy okazji, jeśli idzie o Vermeera van Delft, to malując swoje obrazy korzystał on z camera obscura... ]

wtorek, 3 grudnia 2013

CZTEROLECIE BLOGA!

Które wybije dokładnie o 16:45, bo wtedy opublikowałem pierwszego posta, ale nie chce mi się czekać do popołudnia.

A więc już teraz nieco statystyki.

W ciągu tych czterech lat odnotowałem 301016 odsłon (stan na 07:13), co daje średnią dzienną na poziomie 206 wizyt

Do tej pory opublikowałem 956 postów.

Zamieszczonych do nich komentarzy jest 3269, czyli na jeden wpis przypadają stystycznie 3 wypowiedzi z ogonkiem (dokładnie 3,4194560... i tak dalej)

Trzy najpopularniejsze wpisy to:
1. Babi Jar - 1369 odsłon
2. Warszawskie ruiny w kolorze - 740 odsłon
Hm...

W przyszłym roku najprawdopodobniej (wszystko lub... prawie wszystko na to wskazuje) razem z Krzysztofem Jaworskim wystartujemy z sieciowym pismem hiperrealizm2, czyli pewną kontynuacją wydawanego 10-11 lat temu "pierwszego" hiperrealizmu. Co niniejszym anonsuję.

Z okazji dzisiejszego niewątpliwego jubileuszu grupa Ленинград i koncertowe wykonanie ich szlagieru Шоу-бизнес (pod tytułowym linkiem w kryje się też wersja płytowa z krążka Mат без электричества)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

TA HISTORIA

TA HISTORIA (nieznany wiersz Piotra Bernatowicza,
napisany owszem siekierą, ale jakże na czasie…)

Sztuka abstrakcyjna potrzebuje kontekstów. Dom,
otoczenie, w którym artysta dorastał, stają się źródłem
jego znaczeń, którymi dzieło nasiąka jak gąbka.
                                                                       Tworzy
artystyczną mitologię. Cmentarz żydowski, getto
w Otwocku. „Getto było tuż obok domu, w którym
się wychowałem. Towarzyszyło mi napięcie związane
z zagładą ludzi. Cywilów” – dodaje Bałka.
                                                             Ale przecież
chciałoby się powiedzieć,
                                    artysta urodził się
kilkanaście lat po wojnie (1958). Wtedy
po lasach ścigano niedobitki polskiego podziemia nie-
podległościowego, ostatnich żołnierzy wyklętych.
                                                                        Ta historia
nie zostawia cienia? Bo ofiary zostawiła, a nawet
ostatni kaci wciąż żyją wśród nas.

[źródło: Piotr Bernatowicz Degradacje. Polscy rzeźbiarze eksportowi. Mirosław Bałka, Arteon, nr 11 (163) listopad 2013, str. 29]

niedziela, 1 grudnia 2013

Świadectwa

Charles Reznikoff

[ze Świadectw]

          II

Amelia miała tylko czternaście lat i wyszła właśnie z sierocińca; do swojej pierwszej pracy -                 introligatorni, i - tak proszę pana, tak jest proszę pani, ach, jakże chciała, żeby byli z niej
          zadowoleni.
Stała przy stole, jasne włosy opadały jej na ramiona, i "odklepywała" pracę za Mary i Sadie,
          zszywaczki
("odklepywała", czyli liczyła i układała książki w stosy do przeniesienia). 
Na podłodze stało dwadzieścia drutozszywarek napędzanych przez wał obracający się
          pod stołem;
zszywaczki kładły gotowe książki na maszynę,
ona rzucała swoje na stół. Stos książek rósł szybko
i kilka zsunęło się na ziemię
(mistrzyni ostrzegała: trzymajcie książki z dla od podłogi!)
i Amelia pochyliła się, żeby je podnieść -
trzy albo cztery upadły pod stół
między deski przybite dla oparcia nóg.
Czuła jak coś delikatnie chwyta ją za włosy;
podniosła rękę i poczuła, że wał się ciągle obraca
a razem z nim jej włosy, nawinięte i nawijające się wokół niego,
dopóki nie zerwał jej z głowy skalpu,
a krew nie zalała twarzy i tułowia. 

[przekład Piotra Sommera w: LnŚ nr 12/2000, str 291-292]


I ten kapitalny i bardzo smutny zarazem wiersz/zapis Charlesa Reznikoffa skojarzył mi się ze zdjęciami Lewisa Hine'a, które przed pierwszą wojną światową wykonywał on na zlecenie National Child Labor Commitiee - organizacji walczącej o ustawowy zakaz pracy dzieci w USA (co ciekawe, ostatnie regulacje w tej kwestii uchwalone zostały przez Kongres dopiero w roku 1938...). Hine nie tylko robił zdjęcia nieletnich pracujących w amerykańskich fabrykach, ale także rozmawiał z nimi, notując informacje dotyczące ich wieku oraz sytuacji rodzinnej, co w formie maszynopisowych notatek dołączane było do naklejanych na tekturki fotografii.


Lewis Hine, fotografia wykonana na zlecenie National Child Labor Commitiee - One of the spinners in Whitnel Cotton Mill. She was 51 inches high. Has been in the mill one year. Sometimes works at night. Runs 4 sides - 48 cents a day. When asked how old she was, she hesitated, then said, "I don't remember," then added confidentially, "I'm not old enough to work, but do just the same." Out of 50 employees, there were ten children about her size. Whitnel, N.C.

sobota, 30 listopada 2013

Refleksyjna sobota

A.R. Ammons

Refleksowy

Znalazłem
chwast
z lusterkiem

w środku
i to 
lusterko

zerkało do
lusterka
we  

mnie
z chwastem 
w środku


Ich współżycie

Jedno niepowodzenie kładzie się
Plackiem na drugim


Mała Piosenka

Trzciny drżą
przed wiatrem

i drżeniem
zdradzają wiatr

[wiersze w przekładzie Pawła Marcinkiewicza przepisałem z Literatury na Świecie nr 12/2000, str. 233, 234, 235]

piątek, 29 listopada 2013

Marek Sobczyk "Badania mózgu w Polsce"

Po powrocie do Krakowa czekała na mnie miła niespodzianka, a mianowicie w skrzynce pocztowej znalazłem przesyłkę od Marka Sobczyka, której były dwa katalogi (DZIĘKI!).

[Katalog wystawy w DAP w Warszawie, 2013]

[Katalog wystawy w Legnicy, Jeleniej Górze i Wałbrzychu, 2012-2013]

No więc od razu prostuję informację, że warszawskiej wystawie w Domu Artysty Plastyka nie towarzyszyło żadne katalogowe wydawnictwo. Towarzyszyło! I wklejam poniżej dwa przykłady "badań" Marka Sobczyka (jak myślę bardzo istotnych w rodzimym artystycznym kontekście) z komentarzami autora.


Marek Sobczyk Co pan czuje jak pan maluje? [1979/198, 90x90cm, spray-lakier na płótnie]

Groszkowy lakier samochodowy (zaprawka wzięta z malucha), szablon, w którym każda sylwetka, każdego kolejnego człowieczka była osobno wycinana, ostatecznie jedno długie psikanie w celu odpowiedzi na postawione pytanie: Co Pan czuje jak Pan maluje?


Marek Sobczyk Bruno Schulz obcina i zakopuje penisa w jamce [1986, 180x210cm, olej na płótnie]

Bruno Schulz w montażu filmowym dwóch kadrów, w jednym zobaczeniu na obrazie naraz obcina i zakopuje penisa w jamce. Przy takim ujęciu mniej ważne wydaje się psychoanalityczne ujęcie, możliwe do rozważenia przez analizę Lacana (penis zajmuje specjalne miejsce w relacji rozkoszy, organ erekcyjny zaczyna symbolizować miejsce rozkoszy, nie jako on sam, ani nawet nie jako obraz, lecz jako brakująca część pożądanego obrazu), ważniejsze staje się przejście ponad ograniczeniami konwencji filmowej i malarstwa, i ostatecznie nie brak pożądanego obrazu, a jego nadmiar. Dodatkowo nieruchomy obraz malarski można oglądać tak samo długo jak film, po czym wrócić do niego i ponownie oglądać tak samo długo jak film.

I ten ostatni cytat oraz obraz kojarzą mi się nieodparcie z alegorycznymi poczynaniami niektórych polskich fotografów. Ciekawe dlaczego?

------------------
AKTUALIZACJA!
O 14:20 LICZNIK POKAZAŁ 300.000 ODSŁON :)))

czwartek, 28 listopada 2013

Farvel Amager, jag vil savner dig


 2013-11-27  12:46

Jednak wyszedłem wczoraj i zrobiłem trochę zdjęć w mżawce. I kiedy złożyłem już sprzęt i przyczepiłem statyw do plecaka, wracając na Elbę zobaczyłem w połowie Amagerbrogade widoczne na zdjęciu podwórko... 

I za każdym razem (dla pewności strzeliłem trzy ekspozycje) przed naciśnięciem spustu migawki musiałem wycierać soczewkę obiektywu z wody. 

Farvel Amager, jag vil savner dig...

środa, 27 listopada 2013

Polski badziew i Latidos del Olvido

Wyjrzałem przez okno "dziupli na Elbie" - jak nazywa Grzesiek swoje mieszkanie, a tu leje. Niby - wg. new.meteo.pl - pogoda ma się ustabilizować w okolicach przedpołudniowych, ale na razie fotografowanie odpada. Więc ogłoszenia prafialne.

1. Na łamach magazynu SZUM ukazała się moja recenzja książki Filipa Springera Wanna z kolumnadą. Tekst się nazywa Polski BadziewZapraszam do lektury!

2. Na hiszpańskim portalu Latidos del Olvido można ogląda moje zdjęcia z cyklu Postindistrial. Prezentacja będzie się stopniowo powiększać o kolejne odsłony i fotografie. Zapraszam do oglądania!

wtorek, 26 listopada 2013

"Blue Pueblo" isn (4)

Wczoraj (dalej i tylko i wyłącznie Amager - tym razem piony):


 14:40
 14:50
15:10
I dzisiaj rano:

 08:02
 08:17
 08:22
09:08

poniedziałek, 25 listopada 2013

"Blue Pueblo" isn (3)

Amager wczoraj (i na tym kadrze się skończyło, bo zaraz wylazło ostre słońce, a ja za późno się wybrałem):


08:52

Amager dzisiaj rano (fotoGienia wszystko zmienia - połączenie fotograficznych możliwości mojego szajsunga s5610 z wizjerem pryzmatycznym ArcBody, który jak mi się wydaje nie jest oryginalny...):

 08:03
 08:09
08:21 
 08:27
 08:39 
 08:53
 09:04

niedziela, 24 listopada 2013

"Blue Pueblo" isn (2)

Amager wczoraj:

 08:43
 08:54
09:01
09:22  
 10:11
 10:26
10:54
I Bispebjerg:
 12:38
 13:08
13:30